RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

Wycieczka na wyspę Mallet – recenzja Devil May Cry

Pierwotnie miała to być kolejna część Resident Evil (wtedy czwarta),…

5 lipca 2019

Pierwotnie miała to być kolejna część Resident Evil (wtedy czwarta), ale narodziło się nowe IP Capcomu. Gra, która wyszła w 2001 roku, doczekała się swojej wersji na Switch w edycji HD, ale czy jest warta zachodu? Czy nadal można czerpać przyjemność z rozgrywki? Sprawdźmy!

 

 

Pierwsza przeprawa syna Spardy, Dantego

 

Zanim Dante znalazł się na wyspie, do jego biura wtargnęła tajemnicza kobieta o imieniu Trish, która przetestowała siłę syna Spardy. Będąc pod wrażeniem jego mocy, zdradziła, że Mundus, który był sprawcą śmierci jego matki oraz brata Vergila, planuje powrót. Tak oto za jej przewodnictwem znaleźli się na wyspie Mallet, gdzie rezyduje cesarz demonów. Ich celem jest zlikwidowanie tej persony. Proste! (wcale nie)

Na pierwszy rzut oka przerywniki raziły po oczach z racji rozmazanych tekstur i niskiej jakości modeli postaci; udźwiękowienie też nie było wysokich lotów. Sceptycznie podchodziłem do tego tytułu, ale grafika to nie wszystko, prawda? W końcu to pozycja z 2001 roku, która doczekała się jedynie powierzchownego “odkurzenia”. Po uzyskaniu kontroli nad postacią, od razu mogłem odczuć, że gra jest niesamowicie płynna. Stała ilość 60 klatek przy początkowych fazach nakręciła mnie do dalszej rozgrywki i przetestowania tego, co DMC ma do zaoferowania.

 

 

Po pierwszych potyczkach z przeciwnikami stwierdziłem, że idzie mi łatwo – jak po maśle. Szybko zmieniłem zdanie, kiedy zostałem otoczony przez dużą ilość wrogów. Mój pasek zdrowia gwałtownie spadł i tu już zaświeciła mi się żarówka w głowie: „To nie będzie tak łatwe, jak się spodziewałem”. I nie było. Pierwsze misje były trudne ze względu na brak innych broni, ulepszeń postaci czy umiejętności. Walki stawały się bardziej dynamiczne wraz z progresem fabularnym, pojawiły się nowe demony i nowe możliwości ich eksterminowania. Jednym zdaniem – nie było czasu na nudę.

Warto pamiętać, że gra dzieli się na misje, za które jesteśmy osobno oceniani – od rangi D (najgorzej) do S (najlepiej). W tym czasie możemy wydać zdobyte czerwone kule do ulepszenia swoich ruchów, kupna przedmiotów regenerujących czy wzmocnienia paska zdrowia, aby nie tylko znacząco ułatwić, ale i urozmaicić rozgrywkę.

 

 

Mieszane uczucia płynące z rozgrywki

 

Podczas ogrywania tytułu, nie wiedziałem do końca, co sądzić o tej sytuacji. Pozycja prezentuje naprawdę dobre podstawy, jednak mamy rok 2019, a oczekiwania użytkowników są o wiele większe, niż wydanie portu gry sprzed 18 lat. Zwłaszcza, że na innych platformach DMC jest dostępny w pakiecie z dwiema kolejnymi częściami tej serii. W związku z tym wygląda to jak zwykły skok na nostalgię i pieniądze graczy, z racji różnic cenowych na rynku.

Zawiodłem się na elitarnych przeciwnikach (boss), którzy przewijali się kilkakrotnie (ci sami) przez całą grę. Jedyne, co ich różniło, to dodatkowe ataki, które tak naprawdę nie były powiewem świeżości. Toczenie walk w większości przypadków było przyjemnością, ale zdarzały się momenty, w których namierzanie przeciwników doprowadzało do frustracji, a niektóre widoki z kamery nie pomagały w wymierzaniu ciosów demonom. Elementy platformowe również nie są doskonałe. Niektóre można było pokonać bez problemu z pomocą automatycznej animacji skoku, a inne sprawiały kłopot. Niekomfortowe ujęcia kamery, a w niektórych przypadkach brak statycznej perspektywy na następną platformę, znacznie utrudniały skoki.

 

 

Podczas rozgrywki zdarzały się elementy, które zupełnie mi się nie podobały, wręcz nie pasowały do tej gry. Jednym z nich jest pływanie pod wodą, podczas którego kamera zmienia się w pierwszoosobową. To najgorsze doświadczenie, z jakim miałem styczność w tym tytule. Epizod ten był krótki, ale zupełnie niepotrzebny. Dodatkowo zostajemy wyposażeni w specjalna broń podwodną, która szybko likwiduje przeciwników seriami pocisków. Pływanie i „walka” nie współgrało ze sobą. Ciężko było przestawić się z widoku trzeciej osoby na pierwszą, odczuwałem dyskomfort. Pozostało podziękować ekipie z Capcomu, że była to chwilowa, wątpliwa przyjemność.

 

Całokształt gry jest nie najgorszy

 

Może ktoś zapytać: dlaczego? Ostatecznie to Devil May Cry, klasyk wśród slasherów. Słynie z aroganckiego, ale lubianego protagonisty, szybkich i dynamicznych walk. Port, jeśli chodzi o płynność rozgrywki, jest znakomity. Jednak gra ma swoje lata. Nie wygląda najlepiej, ale nadrabia rozgrywką. Faktem jest, że pojawiają się elementy, które nie są dostosowane do panoramicznej rozdzielczości; na przykład animacje w menu wyglądają jak nagrywane starym sprzętem pliki wideo, ale warto przymknąć na to oko i cieszyć się tym, co tytuł ma do zaoferowania. Przeszedłem przez momenty frustracji, ale było to głównie spowodowane moim pośpiechem. Zamiast na spokojnie podejść do walki, wrzucałem się w bagno i byłem w gorącej wodzie kąpany.

 

 

Jako fan serii, było mi na początku dziwnie cofnąć się w czasie i pograć w pierwszą część. Można było odczuć tę różnicę w arsenale, ale świetnie bawiłem się uderzając przeciwników pięściami, z wcześniej nałożonym Ifritem. Satysfakcja z ciosu gwarantowana, szczególnie z tego w pełni naładowanego, chociaż czasem trudno jest nim trafić. Cała oprawa dźwiękowa jest przestarzała, słychać to zwłaszcza w walkach z elitarnymi przeciwnikami czy innymi grupami wrogów.

Szkoda, że pojawiła się tylko jedna część Devil May Cry, skoro na innych platformach takich jak PC czy PS4 można grać we wszystkie części dzięki kolekcji HD. Posiadacze “Pstryczka” muszą jeszcze poczekać na kolejne części, ale czy warto? Według mnie DMC pojawił się na Switchu odrobinę za późno. Istnieje szansa, że spora część osób mogła już przejść tę część na innych platformach i nie mieć ochoty kupować jej ponownie.

Podziękowania dla Capcom za dostarczenie gry do recenzji.

 


Podsumowanie

Zalety

  • + płynna rozgrywka
  • + dobre elementy rozgrywki hack'n'slash

Wady

  • - oprawa audiowizualna
  • - elementy platformowe i pływanie
  • - powtarzający się bossowie

6

Wyświetleń: 2837

Redaktor

Damian "Dadaista" Filipkiewicz

Z zamiłowaniem śledzę wszystkie informacje i pogrywam różne produkcje na Nintendo Switch oraz PC. Nie mam ulubionego gatunku gier, a przez te lata przewinęły się dziesiątki, z którymi świetnie się bawiłem. Zręcznościówki, strzelanki, karcianki, strategie, RPG'i nie są mi straszne. Na co dzień pracuję jako programista. Lubię kawę z mlekiem, moim spirit animal jest Slowpoke i należę do Ravenclaw.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *