RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

Settlersi po nordycku – recenzja Northgard

Choć gier strategicznych na Switchu nam w tej chwili stanowczo…

1 października 2019

Choć gier strategicznych na Switchu nam w tej chwili stanowczo nie brakuje, trudno to samo powiedzieć o strategiach czasu rzeczywistego – lwia część wydawanych tytułów to “turówki”. Na szczęście spłynęła na nas łaska nordyckich bogów i na “pstryka” wyszedł Northgard, znanego głównie z serii Evoland francuskiego studia Shiro Games. Jest on apetyczną mieszaniną budownictwa a’la Settlers i uproszczonego RTSa, podlanego sosem z nordyckiej mitologii.

 

Osadnicy północy

 

 

Moją przygodę z Northgard zacząłem od przejmującego poczucia, że to wszystko jest jakieś znajome. Dobrą chwilę zajęło mi dojście do tego, skąd to déjà vu, ale w końcu załapałem – gra ta łudząco przypomina, niegdyś niezwykle popularną w Polsce, serię Settlers! Jestem przekonany, że każdy zapalony gracz, który miał w dzieciństwie PCta i wychowywał się w latach 90-tych, poczuje się tu momentalnie jak w domu. Podobnie jak w słynnej grze, która niewątpliwie inspirowała twórców, mamy tutaj mieszankę strategii związanej z budową osady z bardziej taktycznymi potyczkami, gdzie możemy zarządzać zrekrutowanaymi przez nas wojskami.

 

Eksploruj, rośnij, buduj

 

 

Pierwszym kluczowym elementem jest wybór naszego klanu – każdy z nich posiada inne specjalizacje. Zaraz po tym musimy się jednak zabrać za rozwój naszej wioski. Na zajętym obszarze możemy budować różne budynki i przypisywać do nich naszych dzielnych wikingów. Muszę przyznać, że tych budynków jest całkiem pokaźna liczba, bo ponad 20. Zwykle na początku gry kluczowi są też skauci, którzy odkrywają nowe obszary – zaczynamy grę posiadając mały ułamek terytorium, gdzie zmieścimy tylko kilka podstawowych budynków, bez szansy na szybką ekspansję.

Podstawą przetrwania jest kilka kluczowych surowców, takich jak pożywienie, drewno i nordycka waluta, zwana koronami. Brak któregokolwiek z nich kończy się zwykle szybką degrengoladą i rozpadem naszego klanu. Jedzenie, oprócz oczywistej funkcji żywieniowej, pozwala też zajmować nowe obszary pod zabudowę; drewno służy do budowy kolejnych budynków i do zapewniania opału, a korony są niezbędne, przykładowo, przy rekrutowaniu wojska. Samo utrzymanie klanu przy życiu, nie mówiąc już nawet o wykonywaniu przeróżnych celów, jest całkiem trudne – zanim nauczyłem się rozumieć różne priorytety i zależności, mój klan kilka razy nieźle się przetrzebił z braku drewna na opał i mięsiwa.

 

 

Poza wymienionymi wyżej, mamy jeszcze kilka bardziej zaawansowanych surowców i wskaźników. Kamienie i metal służą nam do ulepszania budynków i tworzenia zaawansowanych narzędzi dla różnych grup naszych robotników. Wiedzę zdobywamy studiując różne miejsca zapisane runami i możemy ją wydawać na rozwijanie technologii. Mamy też chwałę, którą możemy zdobywać wysyłając naszych wikingów na łupieżcze wyprawy – po osiągnięciu odpowiedniego poziomu odblokowują się nam specjalne właściwości, w zależności od klanu, którym gramy.

W pewnym sensie jednak najważniejszym surowcem są ludzie – trzeba będzie nieraz podejmować trudne decyzje, które budynki obsadzić w pełni, a które zignorować. Wikingów jest prawie zawsze za mało, żeby sprostać rosnącym wymaganiom osady, więc należy znaleźć dobry balans między zapewnieniem podstawowych surowców do życia, a wykonywaniem celów danego scenariusza.

 

Nieskomplikowane życie wikinga

 

Tak jak wspomniałem wyżej, nie sposób uciec od porównań do serii Settlers czy innych gier strategicznych tego typu. Niestety, pod względem głębi systemu ekonomicznego, byłem raczej zawiedziony. Próżno szukać tu łańcuchów surowców (np. drewno -> deski -> narzędzia). Tutaj każdy surowiec podstawowy zamieniany jest na produkt docelowy. Również drzewko technologii trzeba raczej przemianować na krzak, bo mamy w każdym ze scenariuszy do wyboru tylko 21 rodzajów. To brzmi jak sporo, ale zapewniam, że po 2-3 poziomach będziecie znać je wszystkie bardzo dobrze i zatęsknicie za czymś trochę bardziej rozbudowanym.

 

 

Rozbudowa wioski też zwykle przebiega w praktycznie ten sam sposób, szczególnie w początkowych fazach. Zawsze zaczniemy od budowy chaty drwala, namiotu skautów, domu, zajęcia jakiegoś obszaru z dodatkowym jedzeniem… kopiuj i wklej.

Nie zrozumcie mnie źle – to, że gra nie jest skomplikowana, nie znaczy, że jest łatwa. Na wyższych poziomach trudności czasem nieźle daje w kość, ale u wytrawnych strategów, lubujących się w ustanawianiu skomplikowanych łańcuchów dostaw surowców, pozostawi zapewne pewien niedosyt.

 

Zdobywaj, zabijaj i niszcz

 

 

Nie samym budownictwem wiking żyje, oczywiście. Po tym, jak zbudujemy odpowiednie budynki, mamy możliwość rekrutowania dzielnych wojów. Są ich 3 rodzaje – standardowi wojownicy, tarczownicy i miotacze toporów. Oprócz tego, każdy klan ma dostęp do swojego unikalnego herosa (choć muszę przyznać, że mimo ukończenia kampanii, do teraz nie wiem, czym oni się różnią oprócz wyglądu…). Choć standardowo wydajemy rozkazy całemu naszemu wojsku, możemy je podzielić też na oddziały, co dodaje nieco większej głębi naszej taktyce.

A wojsko niewątpliwie będzie nam potrzebne. Wiele obszarów, które chcielibyśmy włączyć do osady, będzie strzeżonych przez nieprzyjazną faunę i mityczne stwory, jak olbrzymy, wiwerny czy walkirie. Ale prawdziwym kąskiem dla żądnych mordu wojowników będą wrogie nam osady, które możemy (i powinniśmy) zajmować. Wrogowie nie pozostają nam dłużni – często trzeba będzie odpierać ich ataki na naszą wioskę. Choć walka nie jest tu głównym elementem rozgrywki, niewątpliwie kompletne jej zignorowanie szybko skończy się dla naszej grupki tragedią.

 

Zemsta wikinga

 

 

Czytelników może dziwić, że nie powiedziałem jeszcze nic o fabule. Jest to zabieg celowy, bo jest ona stanowczo najmniej ciekawą częścią tej produkcji. Jest to bardzo standardowa historia o zemście za morderstwo ojca. Postacie są bardzo sztampowe i niewiele wnoszą do rozgrywki, a rozwiązania niektórych konfliktów między nimi sprawiały, że człowiek może tylko kręcić głową. NIe grajcie w ten tytuł dla fajnej historii, bo jej tu po prostu nie ma.

Kampania składa się z 11 misji. Każda z nich zaoferuje nam nieco inny cel, jaki musimy zrealizować. Poznamy w ten sposób także szeroką gamę klanów, z których każdy specjalizuje się w czymś nieco innym. Muszę przyznać, że kampania jest bardzo przyjemna i trudno było mi się od niej oderwać. Producent gry dostarczył nam też możliwość gry w trybie potyczki, zarówno offline, jak i online. Jest to całkiem przyjemny sposób na przedłużenie naszego czasu z tym tytułem, jeśli nie ma się ochoty na fabularne wywody.

 

 

Port na spokojnym morzu

 

I na koniec kilka słów o samym porcie, grafice i sterowaniu. Gra chodzi na Switchu bardzo płynnie, nie zauważyłem żadnych znaczących spowolnień. Zdaje się, że w porównaniu do wersji PC, grafika została nieco przycięta, ale kompletnie to nie przeszkadza. Szczególnie w trybie przenośnym tytuł ze swoją stylistyką, przypominającą trochę Warcraft III, wygląda doskonale.

Słowa uznania należą się też twórcom za stworzenie przyjaznego konsolowemu graczowi sposobu sterowania. Wszystkie niezbędne funkcje zawsze są w zasięgu jednego przycisku i wątpię, że mógłbym dużo szybciej obsługiwać swoją wioskę za pomocą myszy i klawiatury.

 

Niezgorsza uczta dla wygłodniałych strategów

 

Northgard jest nieco uproszczonym, ale niezwykle przyjemnym kuzynem serii Settlers. Choć chciałoby się zobaczyć w grze nieco wyższy stopień skomplikowania, będzie to niezły wstęp dla początkujących fanów gier tego typu, a na wyższych poziomach trudności doświadczeni gracze też znajdą coś dla siebie. Jest to z pewnością bardzo fajny dodatek do biblioteki gier na Switchu – oby więcej tego typu prób!

Podziękowania dla Shiro Games za dostarczenie gry do recenzji.

 


Podsumowanie

Zalety

  • + proste do zrozumienia zasady, ale niełatwe scenariusze
  • + wygodne sterowanie
  • + polska wersja językowa

Wady

  • - mało rozbudowane drzewko technologii
  • - brak łańcucha zależności surowców
  • - rozbudowa miasta wygląda zawsze bardzo podobnie
  • - cieniutka fabuła

7.5

Wyświetleń: 8531

Redaktor

Marcin “Zimny” Zimny

Fan gier indie, strategii, RPG, Nintendo i wszystkiego co ma związek z retro gamingiem. Swego czasu współtworzyłem jedną z największych polskich stron o jRPG. Z wykształcenia jestem anglistą, a w “prawdziwym życiu” pracuję nad materiałami do nauki języka angielskiego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *