Na „dobrą” grę z gatunku RPG składa się mnóstwo elementów. Wśród nich są m.in. interesujące dialogi, wciągająca fabuła czy skrzętnie zaprojektowany świat. Na szczęście studio Obsidian Entertainment zdaje sobie sprawę z potrzeby istnienia tych wszystkich aspektów. Dowodem na to jest The Outer Worlds – tytuł, który na PC, PS4 i XONE pojawił się w październiku 2019 roku i zebrał świetne oceny od graczy. Czy port na Nintendo Switch także zadowoli użytkowników?
Deweloperzy są przekonani, że tak. Nie tak dawno kierownik produkcji, Eric DeMilt, wyraził swoje zadowolenie z jakości wersji na „Pstryczka”. Po kilkunastu godzinach zabawy w futurystycznym świecie muszę się jednak z pracownikiem Obsidian Entertainment nie zgodzić.
The Outer Worlds to gra od twórców Fallout: New Vegas i czuć to na wielu płaszczyznach. Liczne podobieństwa (w postaci systemu rozwoju postaci czy klimatu) w żadnym stopniu mi jednak nie przeszkadzały. Uznałem, że biorą się one z faktu tworzenia produkcji przez jednych i tych samych ludzi.
Witajcie w Arkadii!
Chyba najbardziej spodobał mi się sposób przedstawienia świata i całej historii. Kierujemy bohaterem, który został zbudzony przez szalonego naukowca po kilkudziesięciu latach hibernacji. Wkracza on w zupełnie inny świat, gdzie przeróżne frakcje walczą o wpływy oraz zasoby i musi się jakoś w tym wszystkim odnaleźć. Twórcy świetnie wpletli motyw władzy i nieudolności wielkich korporacji w czasie kryzysu, co przejawia się w subtelnie humorystycznym i sarkastycznym tonie dialogów.
Te są z kolei napisane naprawdę świetnie. Jeśli zamierzacie przejść The Outer Worlds bez czytania wszystkich linijek tekstu, to możecie sobie darować. To właśnie wypowiedzi NPC (nasz bohater jest niemy) dodają grze charakteru i odpowiedniego klimatu. Bez nich nie miałaby ona „tego czegoś” i stałaby się kolejnym tworem, który przeszedłby zapewne bez większego echa.
Do tego wszystkiego dochodzi fakt, że wersja na Nintendo Switch dostępna jest w kinowej polskiej wersji językowej. Zaangażowanie się w fabułę jest więc dużo łatwiejsze i przyjemniejsze. To bowiem właśnie przez podejmowane w rozmowach decyzje możemy wpływać na to, jak potoczy się historia. Niezwracanie uwagi na tekst może więc niekiedy doprowadzić do podjęcia kroków tragicznych w skutkach.
Deweloperom nie udało się jednak ukryć, że to właśnie kwestia fabularna jest ich najmocniejszą stroną. Inne elementy produkcji nie są już tak świetne. Mowa tu m.in. o systemie walki, będącym na dłuższą metę nieco nudnym czy zróżnicowaniu przeciwników, którzy praktycznie w każdej lokacji są identyczni. Kuleje również sztuczna inteligencja, potrafiąca zirytować i działać niekoniecznie zgodnie z prawami logiki.
Widoki jednak nie zachwycają
Jeśli aspekty niezwiązane z samym portem mamy za sobą, to możemy przejść do gwoździa programu. Ten niestety nie jest tak świetny, jak można było się spodziewać. Za przeniesienie The Outer Worlds na Switcha odpowiada studio Virtuos Games i osobiście uważam, że nie udało się mu to do końca dobrze.
Już w momencie premiery na PC, PS4 oraz XONE gra nie zachwycała swoim wyglądem. Wyglądała poprawnie, ale nie tak, by można było się nią ekscytować. W przypadku wariantu na Nintendo Switch mamy do czynienia z obniżeniem jakości na tak ogromną skalę, że niekiedy zaczynałem zastanawiać się, czy nie mam jakichś błędów z wczytywaniem tekstur.
Sam downgrade jest oczywiście zrozumiały i był praktycznie nie do przeskoczenia. Najbardziej poruszyło mnie jednak to, że większość elementów otoczenia jest rozmazana w tle (zarówno w trybie zadokowanym, jak i mobilnym) Jeśli dodamy do tego tekstury w niższej rozdzielczości, to otrzymujemy mieszankę wybuchową. Taki zabieg skutecznie przeszkadzał mi w czerpaniu z gry pełni satysfakcji. Tragicznie wyglądający motyw z niewyraźnym tłem możecie zobaczyć na zrzutach ekranu.
Twórcy wspomnieli, że w dniu premiery zostanie opublikowana łatka poprawiająca tekstury. Jeśli więc zakupiliście grę, to jutro możecie mieć do czynienia z nieco ładniejszą oprawą. Życzę wam tego z całego serca, bo w obecnym stanie naprawdę trudno przejść obojętnie wobec tego aspektu The Outer Worlds na Nintendo Switch.
Futurystyczny świat nie jest dobrze zoptymalizowany
Równie mieszane odczucia mam także odnośnie do optymalizacji. W trybie zadokowanym gra jeszcze sobie jakoś radzi. Spadki FPS-ów są wyczuwalne zazwyczaj w lokacjach, gdzie znajduje się większa liczba bohaterów niezależnych oraz przeciwników. Wersja przenośna nie ma jednak już tyle szczęścia. Do tego stopnia, że kilka razy miałem do czynienia z uruchomieniem ekranu ładowania podczas luźnej przechadzki po lokacji, która już powinna być wczytana. Chrupnięcia do 15-20 FPS-ów także były niestety normą.
Co się zaś tyczy wspomnianych loadingów – zakochałem się w grafikach pojawiających się w ich trakcie. Kojarzące się z Falloutem panele ukazujące np. produkty czy frakcje dostępne w grze są przepiękne i jest ich sporo. Na tyle, że chyba tylko kilka razy spotkałem się z powtórką.
Cała nadzieja w nadchodzących łatkach
Muszę niestety ponarzekać także na sterowanie za pomocą czujnika żyroskopowego. Gra na starcie zachęca do uruchomienia tej opcji i chętnie z niej skorzystałem, mając w pamięci miłe doświadczenia z celowaniem w Saints Row IV. Tutaj nie jest jednak tak kolorowo. W trybie zadokowanym czujnik sprawdza się naprawdę dobrze, lecz po podłączeniu Joy-Conów do konsoli cały czar pryska. Celowanie przestaje zupełnie działać, kierując kamerę w dziwne strony.
Samo sterowanie jednak zostało zrealizowane porządnie. Jest ono intuicyjne i nie miałem większych problemów z przyzwyczajeniem się do „klawiszologii”.
The Outer Worlds na Nintendo Switch zostało przygotowane nieco po łebkach. Oprawa graficzna oraz wydajność kuleje, a sterowanie przy pomocy czujnika żyroskopowego nie zostało odpowiednio dopracowane. Jeśli premierowa aktualizacja nie poprawi części z tych bolączek, to niestety – zalecałbym zakup produkcji na inną platformę. Sama gra reprezentuje wysoki poziom, a fabuła napisana została wzorowo. The Outer Worlds wyszło jednak oryginalnie w zeszłym roku, a ja oceniam jedynie port. Ten nie prezentuje się najlepiej i z pewnością część aspektów można było dopracować.
Jeśli jednak szukacie dobrego RPG-a, w którego będziecie mogli pograć podczas podróży albo na ławce w parku, a przy tym nie zważacie na grafikę i spadki wydajności – kupujcie! Nie wiem jednak, czy warto wydać na niego aż 249 złotych.
Cena w eShopie: 249,00 zł
Podziękowania dla Private Division i Kool Things za dostarczenie gry do recenzji.
Redaktor
Piotr Malinowski
Pierwszoligowy fan gier studia Piranha Bytes, powieści Stephena Kinga oraz serialu Stranger Things. W medialnym świecie udziela się od 2015 roku i nie zamierza porzucić tej ścieżki. Jego największą pasją są podróże, szeroko pojęta psychologia oraz popkultura.