Uniwersum stworzone przez Hiro Mashime – Fairy Tail – doczekało się kolejnej adaptacji w postaci gry wideo. Stworzona przez producentów serii Atelier Ryza gra utrzymana jest w stylu RPG, w której walka odbywają się w systemie turowym. Sprawdźmy, jak Koei Tecmo oraz Gust poradzili sobie z tym zadaniem.
Co, gdzie, jak? – czyli co i z czym się je
Fabuła Fairy Tail rozgrywa się w królestwie Fiore. Magia i jej użytkownicy od wieków stanowią społeczeństwo kraju, wspomagając pozostałych mieszkańców w walkach z potworami, broniąc terytorium czy też wykonując pomniejsze zlecenia w zamian za nagrody pieniężne. Magowie zrzeszają się w gildie, wspólnie wykonując zadania, trenując i spędzając czas.
Istotnym elementem fabuły zarówno gry, jak i mangi oraz anime, są postacie posługujące się magią smoczych zabójców. Dzieci wychowane przez smoki nauczyły się wykorzystywać techniki tych skrzydlatych stworów i z powodzeniem używać ich w walce z przeciwnikami lub wspierając swoich towarzyszy. Najbardziej zaawansowani magowie posługujący się tym rodzajem umiejętności potrafią przybrać formę smoczej siły (ang. Dragon Force), która znacznie wzmacnia ich zdolności (ale o tym napiszę więcej w dalszej części recenzji).
W przeciwieństwie do mangi i anime nie rozpoczynamy naszej przygody od dnia, w którym Lucy spotyka Natsu i Happy’ego, ale od 117 odcinka serialu lub 243 rozdziału w mandze. Można więc w tym momencie przyjąć, iż produkcja kierowana jest głównie do osób zaznajomionych z historią Fairy Tail. Pominięty kawał czasu wydaje się być problematyczny ze względu na to, że twórcy niezbyt dokładnie, a wręcz praktycznie wcale, nie wspominają wydarzeń z przeszłości. Muszę przyznać, że osoby, które nie miały w ogóle styczności z twórczością Hiro Mashimy będą miały problem ze zrozumieniem bieżących zdarzeń. Warto przed rozpoczęciem przygody zapoznać się z postaciami, krainą i wydarzeniami sprzed momentu, który twórcy wykreowali na rozpoczęcie gry. Uwaga została skupiona na dwóch historiach związanych z Wielkim Turniejem Magicznym oraz Tartarosie.
Przygodę czas zacząć
Początek fabuły w grze Fairy Tail ma miejsce pod koniec epizodu związanego z wyspą Tenrou, w której drużyna złożona z Natsu Dragneela, Lucy Hearfillia, Erzy Scarlet, Gray Fullbustera oraz Wendy Marvell podejmuje się powstrzymania Hadesa przed realizacją jego nikczemnego planu – stworzenia świata, w którym żyć mogliby tylko ludzie władający magią. Po stoczonym boju drużynie, wraz ze wsparciem Laxusa, udało się pokonać wroga. Jednakże smak zwycięstwa nie trwał długo, ze względu na to, że zaatakował ich potężny smok, zwany Acnologią. Wydawałoby się, że to koniec Natsu i jego przyjaciół, ale zostali uratowani przez nieznaną im siłę, która zatrzymała dla nich czas na całe 7 lat. Po upływie tego okresu wszyscy wrócili do Magnolii, by dowiedzieć się, że Fairy Tail jest najgorszą gildią na świecie.
Od samego początku byłem strasznie nakręcony na to, jak deweloperzy pokażą historię mangi stworzoną przez Hiro. Niestety nie musiało minąć tak wiele czasu, żeby zauważyć pewne mankamenty, które trafiły produkcję. Pojawiały się postacie, które nie dostały fizycznego obrazu, a kamera podczas rozmów była ustawiona tak, by skupiała się na innych rozmówcach (zazwyczaj byli to bohaterowie, którzy posiadali modele). Dodatkowo nie wszystkie kwestie zostały udźwiękowione, wskutek czego mieliśmy dialogi pół-nieme, co według mnie jest dziwnym zabiegiem, ale to tak naprawdę początek problemów.
Brakuje tak naprawdę mnóstwa postaci – nie są one nawet wspominane, jakby w ogóle nie istniały, co bardzo mnie rozczarowało. Ich brak jako tako można przeżyć; do czasu, kiedy trafiamy w środek epizodu Wielkiego Turnieju Magicznego, w którym zdecydowanie można odczuć nieobecność cennych członków gildii. Nie dotyczyło to jedynie naszej wiodącej grupy, ale również wszystkich pozostałych, przykładowo w Mermaid Heel został wykonany jedynie model Kagury, a Quatro Cerberus nie miało zaprojektowanego jednego bohatera, co negatywnie wpłynęło na odbiór walk i zadań odbywających się w turnieju. W znacznej większości ich nie było, albo pokazane były na zmienionych zasadach, jak – łączenie do walk różnych osób z różnych drużyn.
Jestem osobiście niepocieszony i pozostał mi niesmak, bo takie sytuacje zdarzały się w innych częściach gry, czasami było to dość sprytnie ukrywane, a czasami bardzo leniwie. Gra kosztuje 280 złotych, a wiele rzeczy jest po prostu wyciętych z mangi czy anime. Pod względem fabularnym produkcja jest ratowana przez oryginalnych japońskich aktorów, bardzo dobrze odwzorowanych bohaterów (Juvia 10/10) oraz ciekawe poboczne zadania.
Od zera do bohatera
System rozwoju bohaterów w Fairy Tail jest bardzo prosty. Zyskują doświadczenie, a po zdobyciu odpowiedniej ilości podnoszą swój poziom. Nie ma tutaj mowy o własnym przydzielaniu statystyk, gra z góry sama narzuca, jakie atrybuty będą rozwijane. Co jakiś czas pojawią się nowe lub ulepszone umiejętności. Jeśli chodzi o ekwipunek, to do danego maga możemy jedynie przypisać lacrimę (z anime: kryształ, w którym można przechowywać magię), która wzmacnia konkretne statystyki lub ma efekty w walce.
Po skończonym prologu możemy do swojej drużyny przypisać maksymalnie 3 osoby, ale wraz z postępem fabuły ten limit jest zwiększony do 5. W sumie jest 16 grywalnych postaci (Natsu Dragneel, Lucy Heartfillia, Gray Fullbuster, Erza Scarlet, Wendy Marvell, Gajeel Redfox, Juvia Lockser, Jellal Fernandes, Kagura Mikazuchi, Sherria Blendy, Ichiya Vandalay Kotobuki, Sting Eucliffe, Rogue Cheney, Laxus Dreyar, Mirajane Strauss, Gildarts Clive), które zostają odblokowywane w toku całej gry. Każdy z bohaterów cechuje się oryginalnymi umiejętnościami magicznymi, statystykami oraz odpornościami. Szkoda, że żadna z tych postaci nie została tak dobrze dopracowana jak Lucy czy Natsu, którzy zdecydowanie wyróżniają się spośród innych magów.
Magia w Fairy Tail nie jest dla mnie zrozumiała. Dlaczego? Głównie ze względu na jej rodzaje – ogień, lód (która ma ikonkę kropli wody), niebiańska, demoniczna, światło, mrok oraz magia niepodlegająca elementom. Jedna z postaci, a konkretnie Laxus, włada elektrycznością i z jakiegoś powodu świetnym pomysłem było wrzucenie tego elementu do worka z typami ognistymi. Podobnie jest na linii woda – lód. Zdecydowanie można było się postarać o kilka dodatkowych elementów i bez problemu zaimplementować je, by jeszcze bardziej urozmaicić rozgrywkę.
Oprócz standardowego awansu można podnosić tak zwaną „rangę postaci”, która pozwala rozszerzyć umiejętności bohatera. Aby rozwinąć ten poziom, należy wykorzystać tak zwane punkty Fairy. Można je zdobyć przez wykonywanie pobocznych misji i specjalnych zleceń gildii. Dodatkowo możemy wzmocnić „rangę więzi”, zdobywaną tylko w obrębie wybranej drużyny podczas zadań lub wspólnej imprezy. Pogłębianie relacji może odblokować dodatkowe sceny pomiędzy postaciami oraz wzmocnić Magic Chain.
Wykorzystywanie magii w praktyce
Oprócz zwiedzenia lokacji takich jak Magnolia czy Crocus, będziemy zmuszeni do podjęcia się walki z dzikimi stworzeniami, czyhającymi poza bezpiecznym zakątkiem miasta. Po spotkaniu przeciwnika możemy podejść i zainicjować potyczkę. Zostaniemy przeniesieni na pole walki, gdzie nasza drużyna jest ułożona w poziomej linii, a przeciwnicy są rozmieszczeni na polu o wymiarach 3×3. Akcje odbywają się turowo bez limitu czasu, a kolejność jest ustalona poprzez statystykę szybkości. W trakcie naszej tury możemy wykonać podstawowy atak, który zadaje bardzo niskie obrażenia, użyć magii, przyjąć postawę obronną lub bronić kogoś innego, użyć przedmiotu albo uciec z pojedynku. Każda postać posiada różną umiejętność, która ma inną moc oraz działa na określonych polach. Niektórzy bohaterowie posiadają czary wzmacniające lub leczące sojuszników.
Umiejętności mają odmienne pola rażenia, niektóre trafią w pojedynczy cel, a niektóre potrafią trafić każdego. Jednak tu jest malutki haczyk. Wybrane obszarowe zaklęcia zadają mniejsze obrażenia np. po boku, co można odczytać z grafiki na jasno pokolorowanej kratce. To, czy zadamy obrażenia większe lub mniejsze (wybranym żywiołem) gra podpowiada słowem obok nazwy umiejętności i grymasem bohatera. To jedyny sposób na rozpoznawanie słabych stron. Zdolności postaci mogą nałożyć dodatkowe efekty, takie jak: podpalenie, trucizna, paraliż, zamrożenie czy przełamanie (przeciwnik jest oszołomiony i otrzymuje dodatkowe obrażenia).
Wraz z postępem fabuły zostaną odblokowane dodatkowe opcje, które urozmaicą walkę. Po spotkaniu tajemniczych sprzymierzeńców magowie otrzymują “przebudzenie”, pozwalające na zadawanie większej ilości obrażeń oraz leczenie ran co turę przez krótki czas. Dodatkowo niektóre osoby będą mogły wybrać inną formę, która pozwala im wykorzystać inne ataki i wzmocnić odporności na dane elementy. W dalszej części odblokowuje się coś w rodzaju ataku drużynowego, wykorzystującego tak zwany Magic Chain. Od niego zależy, ile wykonamy ataków w jednej turze przy wykorzystaniu wszystkich kompanów.
Muszę przyznać, że sposób przedstawienia umiejętności bohaterów jest imponujący. Jednak można dostrzec parę drobiazgów, na które fan Fairy Tail może zwrócić natychmiast uwagę. Najbardziej rażące wydają się brakujące modele w wyprowadzonych ofensywach lub spłycenie postaci do paru ataków. W anime można było zobaczyć o wiele więcej możliwości.
Mimo lekkich niedociągnięć bardzo spodobał mi się system walki. Prosty do zrozumienia, widowiskowy, można dosłownie wyczuć tę energię bijącą z magów. Szeroki wachlarz postaci zdecydowanie pomaga utrzymać zainteresowanie, choć szkoda, że niektóre z nich są dostępne dopiero po zakończeniu całej fabuły.
Wymierzenie pięści w wydajność
Bardzo ważną kwestią jest grywalność produkcji. Twórcy nastawili się głównie na odtwarzanie gry w 30 klatkach na sekundę. Jaki jest efekt? Dość mizerny. Fairy Tail ma ogromne trudności z utrzymaniem stabilnej wydajności, zwłaszcza gdy na ekranie dzieje się dużo lub mamy mnóstwo wyświetlanych elementów. Przemierzając krainy lub miasta możemy spodziewać się około 20 klatek na sekundę, w trakcie walki 30 – z pewnymi spadkami, a w nagranych przerywnikach filmowych 60. Przerażające na początku, ale da się do tego przyzwyczaić. Warto wspomnieć, że nie ma znacznej różnicy w trybie mobilnym, jak i stacjonarnym.
No ale skoro gra chodzi kulawo, to znaczy, że musi niesamowicie wyglądać! Niestety, tu też nie jest za wesoło. Tekstury scenerii są dość przeciętne, zazwyczaj otrzymamy rozmazane, niskiej jakości elementy. Za to bardzo wyróżniają się modele postaci, są niezwykle dokładnie zrobione i widać, jak bardzo kontrastują z otoczeniem (jest to rażące zwłaszcza w mieście Magnolia). Bez problemu znalazłbym inne tytuły, które wyglądają podobnie, a mają znacznie lepszą wydajność. Szkoda, bo rozgrywka mogłaby być o wiele przyjemniejsza.
Jeśli chodzi o ścieżkę dźwiękową, to ekipa z Japonii wykonała solidnie robotę. Wykorzystane utwory muzyczne pasują do sytuacji, w której znajdują się nasi bohaterowie lub innymi groźnymi przeciwnikami.
Podsumowanie podsycone ogniem
Po przejściu całej linii fabularnej czuję ogromny niedosyt, jeśli chodzi o wykonanie gry. Sprawia ona wrażenie, jakby zabrakło albo czasu, albo chęci na dopracowanie pewnych elementów akcji. Fairy Tail, aby utrzymać nasze zainteresowanie, przez całą przygodę podrzuca nam nowe mechaniki. Jednakże czasami miałem wrażenie, że niektóre rzeczy – prośby mieszkańców, rozbudowa gildii, niszczenie przeszkód – były robione na siłę lub traktowane jako tak zwaną „zapchajdziurę”, bo nie wnosiły nic specjalnego do rozgrywki.
Historia stworzona przez Hiro jest spłycona, najbardziej zabolał mnie brak istotnych postaci z gildii, sprawiający wrażenie, jakby nigdy nie istnieli, choć w mandze i anime ich rola była znacząca. Co przekłada się bezpośrednio na pominięcie ważnych scen z rysowanej wersji. Kolejnym minusem jest fakt, że uwaga była skupiona tylko na tych głównych wątkach. Części, które nie dotyczyły Wielkiego Tunieju Magicznego oraz Tartarosu były skrócone narracją i obrazkami.
Produkcja nie należy do tych, które działają sprawnie. Słabo utrzymuje 30 klatek na sekundę i ma widoczne spadki wydajności, a do tego nie wygląda zniewalająco. Ten tytuł ratuje fakt, że postacie są bardzo dobrze odwzorowane poprzez zaangażowanie oryginalnych aktorów podkładających głos pod bohaterów.
Gra zaprzepaściła niesamowity potencjał bycia jednym z lepszych tytułów na Nintendo Switch. Przez to w moim sercu zostanie przeciętną produkcją z wyciętymi zawartościami i zmarnowanymi możliwościami.
Podziękowania dla Cenegi za dostarczenie gry do recenzji.
Cena w eShopie: 280,00 zł
Redaktor
Damian "Dadaista" Filipkiewicz
Z zamiłowaniem śledzę wszystkie informacje i pogrywam różne produkcje na Nintendo Switch oraz PC. Nie mam ulubionego gatunku gier, a przez te lata przewinęły się dziesiątki, z którymi świetnie się bawiłem. Zręcznościówki, strzelanki, karcianki, strategie, RPG'i nie są mi straszne. Na co dzień pracuję jako programista. Lubię kawę z mlekiem, moim spirit animal jest Slowpoke i należę do Ravenclaw.