Łączenie szkolnych obowiązków z wymierzaniem sprawiedliwości na własną rękę może być trudne. Szczególnie, gdy zagrożenie w postaci robotów i zombie-zabawek spłynęło na „okręg trzech miast”. Brzmi jak przepis na genialny plan przejęcia władzy nad światem? No… za chwilę przeczytacie.
Teen plot
Mam spory problem z rozpoczęciem tej recenzji. Nie miałem wobec tej gry żadnych oczekiwań, a podczas rozgrywki również me oczekiwania wielce się nie zmieniły. Na pierwszy rzut oka DC Super Hero Girls: Teen Power wydaje się być produkcją, którą można by opisać jednym zdaniem – kolejny towar na licencji. Jednak określenie to ujmowałoby grze tych paru pozytywnych cech, dzięki którym po kilku godzinach przemierzania Metropolis, Old City i Hob’s Bay, poczułem coś na kształt dobrej zabawy.
Fabularnie tytuł nie zaskakuje. Prosta historia, podzielona na krótkie misje, okraszone „hasztagiem” w młodzieżowym stylu, wystarczy na kilka godzin zabawy. Czy dobrej? To zależy, czy jesteście fanami tytułowego serialu. Jeśli tak, to bez problemu poczujecie charakter postaci, łączące je relacje i od razu zaczaicie całościowy klimat produkcji. W przeciwnym wypadku infantylność i wszechobecna głupotka szybko zniechęci do dalszej gry.
Teen fun
Mimo fabularnej prostoty zadbano o to, by gracz się nie nudził. Umieszczenie akcji w otwartym świecie pozwala na swobodne eksplorowanie (w cywilu) kilku miejsc w przerwach między zadaniami. Lokacje nie są duże – nie jest to poziom Arkham City z Batmana Rocksteady – lecz znajdziemy w nich sporo pobocznych aktywności. Pomoc mieszkańcom w formie krótkich wyzwań, odwiedzanie sklepów z ciuchami oraz fotografowanie różnych znajdziek należycie wypełni wolny czas.
Wszystkie wykonane zdjęcia publikować będzie można na portalu społecznościowym „Superstapost”; patrząc po aktywności użytkowników, chyba zarezerwowany jest wyłącznie dla „supków”. Zdjęcia zdobywają komentarze i lajki, dzięki którym nasze bohaterki będą nieustannie pompować się wirtualnymi endorfinami.
Teen teens
Gra oferuje sześć grywalnych postaci, między którymi będzie można przełączać się w trakcie swobodnej eksploracji. Bohaterki różnią się zdolnościami specjalnymi oraz sposobem poruszania – niektóre z nich potrafią latać, o czym już za chwilę. Wachlarz umiejętności każdej z nich rozwinąć można przy pomocy specjalnych punktów akcji, zdobywanych podczas misji. Superbohaterki można również przebierać… *ziew*
Przygotowano w tym celu specjalną… kurde, nic specjalnego im nie przygotowano – po prostu można im zmieniać ciuchy, które odblokowuje się wraz z postępem fabularnym lub za wykonywanie zadań pobocznych.
Na piorun SHAZAMA! Ale ta gra jest nudna
Jesteście tu jeszcze? Wydawało mi się, że zrezygnowaliście z tej nudnej lektury już po pierwszym akapicie, w którym to opisywałem fabułę bez jakichkolwiek emocji. Wywnioskowaliście coś z tego fragmentu? Nie? To tak jak ja przez całą grę. Mało angażujący spisek, który usilnie powtarzany jest w co trzecim przerywniku, stanowić ma pewien zwiastun fabularnego zwrotu, który niestety bardzo długo nie chce nadejść. Wszystko to poprzez zadania, które zwyczajnie w świecie ociekają nudą.
Winnymi tego są system walki i sterowanie. Niestety gra skrojona jest wyłącznie dla najmłodszych, w związku z czym wpłynęło to drastycznie na poziom trudności. Walka ogranicza się do wciskania dwóch przycisków, odpowiedzialnych za atak, unik oraz używanie gadżetu. Unik w zasadzie można pominąć, gdyż ciosy przeciwników są w stanie ledwo drasnąć gracza; w końcu to superbohater. Odbiera to jakąkolwiek frajdę z walki.
Starcia z bossami są również zrealizowane bez większego polotu. Ot, to uczynienie z większego przeciwnika gąbki na ciosy. Nie pomaga w tym przełączanie się między postaciami. Co prawda w trakcie misji bohatera nie zmienimy, bo wyłącznie na początku zadania możemy utworzyć własną drużynę z liderem (graczem), którego kontrolujemy. Na dłuższą metę szybko poczułem, że mimo latania (Supergirl) lub rzucania tarczą (Wonder Woman) spuszczanie manto zombie-zabawkom każdą heroiną sprowadza się do tego samego – szybkiego wciskania przycisku ataku.
Poprowadź mnie za rączkę
Nie można jednak potraktować tych zarzutów jako rażącą wadę produkcji. Dosłownie od pierwszych sekund ekran początkowy wita nas słodkim i ociekającym lukrem intro, które w przeciwieństwie do Teen Titants GO! (inny flagowy serial animowany DC) niestety nie zapowiada autoironicznej historii nastolatek. Jest to gra wybitnie przeznaczona dla młodszego odbiorcy, który na co dzień nie ma kontaktu z grami wideo. Fakt, taki Mario czy Pokémony też są dla dzieciaków, lecz bardzo dobra grywalność tych produkcji pozwala na czerpanie przyjemności każdemu graczowi, bez względu na wiek.
Dlatego nie uważam, by DC Super Hero Girls: Teen Power stało na równi z innymi produkcjami Nintendo. Tak, to Nintendo jest producentem i wydawcą tej gry. Nie jest to sandbox z tytułów AAA. Nie jest to fabularna uczta, redefiniująca obraz superheroin; chociaż nie ukrywam, że heroina by się przydała tej grze, by nieco rozniecić jej żar. Tytuł ten ma potencjał. Tylko jest gdzieś bardzo głęboko ukryty, pod grubą warstwą banału i nudy.
Mamo, pats, jaka ladna kololowanka
Jest to bardzo bezpieczna gra, próbująca zahaczyć o wszystkie elementy, które wypromowały serial i przenieść je na realia gry. Niestety nie sprawdza się to najlepiej. No… może poza oprawą audiowizualną. Graficznie produkcja momentami cieszy oko.
Oprawa utrzymana w cel-shadingu bardzo dobrze oddaje styl serialu. Rozwiązanie to pozwala również na lekkie odciążenie konsoli, dając jej szansę na wyświetlanie gry w rozdzielczości 720p w przenośnym i zadokowanym, przy zachowaniu w miarę stałych 30 klatek. Mimo tych zabiegów często można natknąć się na inne optymalizacyjne sztuczki, psujące odbiór gry. Najbardziej irytowali mnie mieszkańcy, wyświetlani z mniejszym klatkażem i krótki dystans rysowania. Jestem jednak przekonany, że potencjalny odbiorca tej gry nie zwróci uwagi na takie szczegóły; no, chyba że jego rodzice pracują w Digital Foundry.
Dubbing również cieszy ucho, szczególnie, że na potrzeby gry zatrudniono ekipę podkładającą głosy w serialu. Tara Strong jako Barbara Gordon i Harley Quinn rozbawi nie tylko fana animacji, ale również wywoła miłe skojarzenia z serią Arkham czy Injustice.
Przedszkole gracza
Wygląda na to, że zbliżamy się do końca tej wyjątkowo nierównej recenzji. Takiej zresztą jak sama gra. DC Super Hero Girls: Teen Power wydaje się być jednorazową przygodą dla młodego fana serialu. Trudno doszukać się w tej grze większych zalet, gdyż te szybko są kontrowane przez uwypuklające się wady. Jest to prosta w odbiorze i wykonaniu gra z małym, otwartym światem, do którego spokojnie można puścić samotnie dziecko. Nie zgubi się, nie skaleczy, a będzie się dobrze bawiło. Być może rodziców do zakupu przekona potencjalny walor edukacyjny – gra jest wyłącznie w języku angielskim – lecz nie wydaje mi się, by przemówił on za wydaniem 250 zł.
Cena w eShopie: 249,80 zł
Podziękowania dla ConQuest Entertainment za dostarczenie gry do recenzji.
Redaktor
Mikołaj "SynKury" Stryczyński
Legenda głosi, że wykluł się z jaja i od tego czasu pałęta się po świecie, ucząc się języka ludzi. Ze względu na dosyć ubogi system porozumiewania się homo sapiens, preferuje synergiczne doznania komunikacyjne, płynące z gier wideo. Poza tym studiuje, pisze scenariusze, kocha filmy i inne czynności będące czystą synekurą.