Znowu obudziłem się zlany potem. Kolejny raz w nocy przyszedł do mnie ten sam sen, który powtarza się od kilkunastu miesięcy. Jestem w pracy, a gdy z niej wychodzę, widzę świat w płomieniach. Początkowo nie potrafię zrozumieć, co się dzieje, a popłoch wywoływany przez innych ludzi wcale tego nie ułatwia. Bijące myśli w mojej głowie próbują przedostać się na powierzchnię – jedną z nich jest to, że rozpoczęła się wojna. W tym momencie się budzę. Próbuję się uspokoić i spać dalej – nie potrafię jednak tego zrobić. Każdego dnia przed snem staram się ułożyć w głowie wszystko to, co przyśniło mi się wcześniej. W dziwny sposób uspokaja mnie to, lecz jest też przyczyną kolejnych psychicznych cierpień, gdyż przez to sen staje się bardziej realny i odkrywa przede mną swój dalszy przebieg. Tak jak w grze, w której odnalezienie pewnego szczegółu popycha fabułę do przodu. Po jakimś czasie zacząłem zauważać wielkie kroczące maszyny niszczące budynki. Trudno opisać coś, co nie powinno w ogóle powstać i widzi się to pierwszy raz. Koniec świata jest blisko…
Wojna jest czymś przerażającym, czymś, co w ogóle nie powinno mieć miejsca. Moje myśli kołatają w pacyfistycznych rejonach, mimo że ludzie potrafią mieć inne zdanie na ten temat. Obecnie żyjemy w dziwnym świecie, gdzie pandemia oraz sytuacja na Ukrainie potrafi wywołać uczucie niepokoju. Jedni powiedzą, że historia lub się powtarzać – w końcu już wcześniej ludzie musieli stykać się z takimi sytuacjami. Jednakże według mnie historia się nie powtarza, lecz ludzie ciągle powielają te same błędy, nie rozumiejąc otaczającego ich świata. Jednym z takich przykładów jest atak atomowy na Hiroszimę i Nagasaki, będący jedynym przypadkiem użycia broni atomowej w historii. W wyniku ataku oba miasta zostały zniszczone i zabito co najmniej 140 tysięcy osób. Liczba jest jednak mocno niedoszacowana, gdyż podczas ataku ginęły całe rodziny i nikt nie mógł zgłosić zgonu najbliższych osób oraz ocalali musieli zmierzyć się z chorobą popromienną, która mogła prowadzić do śmierci.
Wojna, wojna nigdy się nie zmienia
W grach wojna przedstawiana jest w różnoraki sposób. Bardzo często jest jedynie pretekstem do bezrefleksyjnej rąbanki, jednakże pojawiają się tytuły bardziej ambitne, np. This War of Mine oraz Spec Ops: The Line, mocno czerpiące z Jądra ciemności Josepha Conrada. Pojawiają się również tytuły, które opowiadają o nieistniejących konfliktach, snując niepewną wizję przyszłości – wtedy twórców ogranicza wyłącznie wyobraźnia, która skierowana może zostać w dziwne, często nierealne rejony. Takim przykładem jest 13 Sentinels: Aegis Rim, wydane ostatnimi czasy na Nintendo Switch. Gra pierwotnie pojawiła się jako tytuł ekskluzywny na PlayStation 4, lecz tam przeszedł bez echa.
Gracze często i słusznie narzekają na to, że wiele gier jest do siebie bardzo podobnych i trudno odnaleźć coś, co potrafi zaskoczyć. Ciężko jest zatopić się w produkcji, gdy jest bliźniaczo podobna do poprzedniej i nie potrafi niczym urzec. Osoby niezamykające się na gatunki z pewnością potwierdzą, że japońskie produkcje niemalże zawsze potrafią zadziwić swoimi mechanikami i pokazują oryginalność, o której inni twórcy mogą pomarzyć. 13 Sentinels: Aegis Rim pozytywnie potrafi zachwycić wieloma elementami i jest to tytuł, z którym warto się zapoznać. Jednakże nie będzie to gra dla każdego.
W multiwersum obłędu
Fabuła w 13 Sentinels: Aegis Rim to jej najmocniejszy atut – nie powinno to dziwić, gdyż jest w głównej mierze nowelą wizualną. Opowieść jest zagmatwana, ale wciągająca. Została idealnie skrojona, nie posiada błędów logicznych i wciągnęła mnie bez reszty. Do dyspozycji oddano 13 grywalnych postaci, których losy splatają się w walce o przetrwanie w wyniku wojny rozpoczętą przez Kaijū (japońskie słowo oznaczające potworną bestię). Natomiast protagoniści wyposażeni w mechy zwane Sentinelami robią wszystko, by odeprzeć inwazję. 13 Sentinels: Aegis Rim w przemyślany i rozważny sposób opowiada swoją historię, która jest po prostu wyborna. Być może na pierwszy rzut oka wydaje się za bardzo skomplikowana, lecz twórcy pomagają graczowi, by mógł w niej się odnaleźć i zatopić jak najmocniej.
Rozgrywka została podzielona na trzy segmenty, które są silnie sprzężone ze sobą: Remembrance, Destruction oraz Analysis. Remembrance to połączenie wizualnej noweli, w której kierujemy postaciami w perspektywie side-scrollowej oraz wchodzimy w interakcje z innymi bohaterami. Tutaj jesteśmy zasypywani masą tekstu i dialogów, więc jeżeli ktoś nie lubi wolniejszego prowadzenia akcji, to bardzo szybko może odbić się od tytułu. Fabułę można przyrównać do dobrej książki, która wciąga. Dialogi są świetnie napisane i chce się odkrywać wszystkie sekrety.
Pechowa trzynastka
Początkowo mamy dostęp do liniowego prologu, który przedstawia nam siedem grywalnych postaci, a następnie mamy pełną dowolność w kreowaniu rozgrywki. W ramach postępu fabularnego odkrywamy kolejnych bohaterów i możemy cieszyć się historią opowiedzianą z ich perspektywy. Jak wcześniej wspomniałem, historie postaci zazębiają się, ale gra nie narzuca sposobu, w jaki mamy odkrywać opowieść. Przed rozpoczęciem rozgrywki w trybie Remembrance mamy do wyboru postać, którą chcemy grać w danym momencie i od nas zależy, z jakich skrawków będziemy obecnie korzystać, by poznać całość. Mimo takiej budowy i tak będziemy musieli ukończyć fabułę wszystkich bohaterów na sto procent, by zakończyć grę, więc powrót do mniej lubianych protagonistów jest obowiązkowy.
Fabuła 13 Sentinels: Aegis Rim jest bardzo dobra, lecz nie zachęca do ponownego przejścia gry. Mimo że mamy do czynienia z wieloma postaciami, to opowieść nie posiada żadnych rozwidleń ani wyborów, które zmieniałyby przebieg rozgrywki. Dlatego też jest to tytuł na raz i tylko najwięksi fani będą do niego wracać. Mimo wszystko jest to dość długa produkcja, która wystarczyła na 28 godzin rozgrywki, co w grze dla jednego gracza jest satysfakcjonującym wynikiem.
Kowalski, analiza!
Jeżeli zagubimy się w zaprezentowanej opowieści, to z pomocą przychodzi nam tryb Analysis. To w nim odnajdziemy archiwa do wszystkich scen, których byliśmy świadkami oraz mamy dostęp do Mystery Files – zbioru postaci, kluczowych lokacji oraz wielu innych elementów świata przedstawionego. Nowe akta odkrywamy w ramach postępów fabularnych oraz możemy odblokować kolejne za punkty zdobywane podczas rozgrywki. Każdy nowy element zostaje podświetlony, więc łatwo jest odszukać nowinki, które mogą nas zainteresować. Jest to też idealne miejsce dla osób, które po przerwie z tytułem chcą wrócić do niego i nie zaczynać przygody od nowa.
Twórczy chaos
Ostatnim elementem rozgrywki jest Destruction, w którym bohaterowie wsiadają do Sentinelów i walczą z przeciwnikami w formie strategii czasu rzeczywistego. Mimo tego grę możemy pauzować w każdym momencie, by zastanowić się nad kolejnym ruchem. W tym trybie odnajdziemy również elementy gry RPG w postaci rozwoju bohaterów – możemy zakupić nowe umiejętności oraz ulepszać już posiadane, a także poddać rewizji mechy, ulepszając np. ich pancerz. Opcji rozwoju jest wiele, więc trzeba rozważnie przydzielać zdobywane doświadczenie.
Warto nadmienić, że w tym trybie przed każdą misją mamy do wyboru trzy poziomy trudności, co uważam za świetne udogodnienie – w każdym momencie można ułatwić lub utrudnić rozgrywkę, gdy zaczynamy na standardowym poziomie wyzwania. Przed rozpoczęciem misji musimy wybrać sześć postaci, którymi będziemy sterować. Każdy z bohaterów posiada inne umiejętności specjalnie oraz inną generację robota, w którym zasiada. Rodzajów mechów są cztery – pierwszy jest idealny w zwarciu, lecz nie posiada broni długodystansowej; drugi najlepiej się adaptuje przez różnorodne uzbrojenie; trzeci posiada broń idealną do walki z falami wrogów; czwarty zapewnia wsparcie lotnicze.
Najpiękniejszy film anime
Gra prezentuje się wspaniale. Grafika oczarowała mnie od pierwszych scen, prezentując niesamowitą estetykę oraz bogaty zmysł artystyczny twórców. Każda lokacja została stworzona z niespotykaną pieczołowitością, dzięki czemu są pełne detali. 13 Sentinels: Aegis Rim wygląda jak najwspanialszy film anime, oczarowując odbiorcę. Zdecydowane brawa należą się również za zróżnicowane lokacji, których jest mnóstwo. Przez wzgląd na fabułę odwiedzimy szkołę, mieszkania bohaterów, ale też stacje kosmiczne – wszystko wygląda wprost wspaniale. Efekty świetlne, szczególnie słońce i jego promienie, to coś niesamowitego.
Sylwetki bohaterów, ich mimika, rysy twarzy – każda postać jest unikatowa i przez zaprezentowaną identyfikację audiowizualną bardzo łatwo jest je zapamiętać. Jedyna negatywna rzecz, która raziła mnie podczas rozgrywki, to przenikanie postaci przez przedmioty. To nagminny problem w scenach szkolnych, gdy bohater z łatwością przenika przez biurka. Tryb strategii natomiast cechuje się surowszą grafiką i potrafi zaskoczyć mnogością elementów i pocisków przedstawianych na ekranie. Mimo wszystko gra działa w sześćdziesięciu klatkach na sekundę i rzadko zdarzają się spadki animacji.
Udźwiękowienie również jest wybitne i nie posiada żadnej skazy. Motywy muzyczne pojawiające się w grze głównie kładą nacisk na elektronikę, lecz pojawiają się również spokojniejsze momenty, oczarowujące fortepianowymi dźwiękami. Muzyka idealnie wtapia się w to, co dzieje się na ekranie. Nigdy nie odnosiłem wrażenia, że coś jest z nią nie tak lub nie pasuje do sytuacji. Ogromnym plusem gry jest voice-acting, który udostępniono w angielskiej oraz japońskiej wersji (w każdym momencie można zmienić go w opcjach). Dialogów i myśli bohaterów w grze jest całe zatrzęsienie – do każdej, nawet mało znaczącej kwestii pojawia się nagranie.
13 Sentinels: Aegis Rim to nietuzinkowe doświadczenie, z którym niewątpliwie warto się zapoznać. W dobie gier robionych na taką samą modłę, zdecydowanie trzeba wspierać projekty wyróżniające się na tle innych. Trzeba jednak pamiętać, że przez swoją specyfikę od tytułu można łatwo się odbić. Mnie jednak historia urzekła i z przyjemnością odkryłem wszystkie jej tajemnice.
Cena w eShopie: 249 zł
Podziękowania dla CENEGI za dostarczenie gry do recenzji.