Persona 5 oraz wznowienie z podtytułem Royal to na ten moment zdecydowanie najpopularniejsza odsłona japońskiego cyklu. Jakiś czas temu mogliśmy zapoznać się z tym unikatowym tytułem na naszych Switchach, a teraz Atlus poczęstował nas dawką klasyki w postaci Persony 3 Portable oraz Persony 4 Golden. Trzecia część swego czasu była swoistą rewolucją dla serii, która zmieniła się na przestrzeni lat, finalnie obdarowując nas perfekcyjną piątką. Czy warto zapoznać się z produkcją, który na karku ma już wiele lat? Przekonajmy się!
Ograniczenia portu
Persona 3 początkowo pojawiła się na PlayStation 2. Dopiero później przeportowano ją na PSP z podtytułem Portable. Wersja na pierwszą przenośną konsolę Sony nie różniła się znacznie pod względem fabularnym, jednakże to wydanie posiadało mniej zawartości. Omawiany tytuł wykastrowano z przerywników filmowych oraz swobodnej eksploracji. Jest to dość niecodzienny wybór na port, lecz według ostatnich plotek Atlus pracuje nad pełnoprawnym remakiem, więc teraz mamy do czynienia tylko z przedsmakiem na więcej.
W Personie 3 Portable możemy wybrać, czy chcemy grać protagonistą lub protagonistką. Wybór nie jest tylko estetyczny, gdyż od niego zmienia się również narracja oraz rozgrywka. Bohaterka wykazuje bardziej ironiczne podejście do świata przedstawionego oraz może zacieśniać więzy z większą liczbą bohaterów. Twórcy sugerują, że warto rozpocząć przygodę od męskiej postaci, jeżeli nigdy nie graliśmy w ten tytuł. Żeńską kampanię można potraktować jako pewnego rodzaju uzupełnienie, którą dziś nazwalibyśmy czymś w stylu New Game+. Zdecydowanie zachęca to do przechodzenia gry więcej niż raz, co przy fabule liczącej około 60 godzin jest wynikiem godnym poklasku.
Horror w Japonii
Osoby, które miały styczność wyłącznie z Personą 5, mogą być zaskoczone powagą, którą cechuje się trzecia odsłona cyklu. Akcję osadzono w 2009 roku w fikcyjnym mieście Iwatodai, w którym prowadzono niebezpieczne eksperymenty. To one wywołują zjawisko zwane dark hour, trwające między poszczególnymi dniami. Mieszkańcy zamieniają się wówczas w trumny, a na ulice wypełzają cienie. Grupa uczniów, która nie jest podatna na przedstawione zjawisko, za pomocą person (czegoś na kształt drugiej duszy, mieszkającej w głębi serca człowieka) walczą z wrogami oraz eksplorują wieżę Tartarus. Podbarwiona horrorem narracja Persony 3 uderza w całkowicie inne tony niż następcy, co czyni ją odsłoną wyjątkową. Produkcja w dużej mierze skupia się na eksploracji psychiki bohaterów mierzących się z własnymi wewnętrznymi demonami.
Recenzowany tytuł był czymś wyjątkowym dla jRPG-ów swoich czasów, gdyż wprowadził elementy simowe, podczas których rozwijaliśmy postać, poznawaliśmy oraz zacieśnialiśmy więzy z bohaterami. Tutaj uwidacznia się miałkość portu oraz jego rozgrywki, gdyż pierwotnie na PS2 mieliśmy dostęp do swobodnej trzecioosobowej eksploracji. W Portable całkowicie usunięto ten segment i zamiast niego dodano małe lokalizacje z ikonami, w które możemy tylko klikać i czekać na rezultat. Jest to rozwiązanie nużące i mało angażujące. Czekałem tylko na moment, gdy życie szkolne oraz poza nim się zakończy danego dnia, gdyż wieje po prostu nudą. Mimo niechęci do tego segmentu rozgrywki, trzeba przyznać, że jest kluczowy dla samej gry – dzięki pogłębianiu relacji rozwijamy postać oraz otrzymujemy bonusy przydatne w eksploracji Tartarusa.
Mroczna godzina
Gdy nadejdzie dark hour, załącza się możliwość wejścia do wcześniej wspomnianej tajemniczej wieży, a nie wiemy, co znajduje się w jej zakamarkach. Mapę odkrywamy na bieżąco i nie otrzymujemy żadnych wskazówek. Eksploracja potrafi ekscytować, lecz korytarzowe lokalizacje na wielu piętrach wyglądają bardzo podobnie, więc po dłuższym pobycie w Tartarusie można poczuć znużenie. Podczas zwiedzania natrafimy na wiele skarbów, ale też wrogów żądnych krwi. Podczas potyczek, które odbywają się w systemie turowym, możemy atakować bronią białą, długodystansową, a także użyć mocy person (atakowanie, leczenie, zmniejszenie lub zwiększenie statystyk). Główny bohater może kolekcjonować towarzyszy niczym Pokémony, a następnie prowadzić fuzję w Velvet Room, otrzymując jeszcze silniejsze persony. Jest to świetny elementy charakteryzujący serię, przy którym lubię kombinować, wymyślać oraz testować różne zestawienia.
Powrót do przeszłości
Persona 3 Portable ma swoje lata i to niestety widać. Twórcy postawili na leniwy port, w którym odrobinę poprawiono oprawę graficzną oraz wprowadzili pojedyncze udogodnienia – np. możliwość szybkiego zapisu. Mimo wszystko gra broni się opowieścią, która jest po prostu wspaniała. Narracja zachwyca i dla niej warto sięgnąć po ten tytuł. Główna oś fabularna, relacje między bohaterami, świetnie napisane dialogi – do tego chce się wracać. Mimo że rozgrywka potrafi czasem znużyć, fabuła pozostaje głównym motywatorem i wynagradza wszystkie braki w gameplayu. Przy Personie 3 Portable można się zatracić, lecz mimo wszystko widać, iż gra potrzebuje pełnoprawnego remake’u, a nie mocno leniwego portu.
Oprawa graficzna wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Postacie zostały narysowane w wyjątkowym stylu, który broni się nawet dziś. Przez to, że gra nie posiada przerywników, to bardzo szybko zamienia się w tytuł z pogranicza visual novel, więc dobrze, że bohaterowie cieszą oko. Natomiast pozostałe elementy nadgryzł ząb czasu – wyblakłe i niewyraźne tła są czymś niedopuszczalnym, natomiast eksploracja Tartarusa budzi politowanie. Wiele pięter wygląda po prostu tak samo i potrafią razić swoją brzydotą. Trójwymiarowe modele również nie są pierwszej świeżości. Co prawda rozdzielczość całej gry została poprawiona, jednakże to wymóg obecnych standardów – ekran PSP wyświetlał obraz w formacie 480 x 272 pikseli. Mimo wszystko Persona 3 Portable jest grą stylową. Na pochwałę zasługuję udźwiękowienie. Muzyka w grze idealnie nastraja do poszczególnych czynności, a dubbing w języku japońskim i angielskim (do wyboru) sprawdza się wyśmienicie.
Persona 3 Portable, mimo wad, ciągle pozostaje grą potwornie wciągającą. Może wydawać się, że tytuł oparty na przekopywaniu się przez multum dialogów oraz turową walkę może po dłuższym czasie znużyć, lecz tak nie jest. Port na Switcha idealnie sprawdzi się jako materiał historyczny dla wszystkich chcących poznać początki rewolucji, do której doszło w serii Persona. Za dość niewygórowaną kwotę (89,00 zł) otrzymujemy wiele godzin zabawy, w której fabułą potrafi wprost oczarować. Jednakże pozostałe elementy aż proszą o remake. Mam nadzieję, że prędzej czy później się go doczekamy.
Cena w eShopie: 89,00 zł
Podziękowania dla CENEGI za dostarczenie gry do recenzji.