RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

Dawno, dawno temu, w dalekiej krainie… – recenzja Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon

Seria Bayonetty od Platinum Games jest z nami już od…

2 kwietnia 2023

Seria Bayonetty od Platinum Games jest z nami już od wielu lat, jednak nie była tak intensywnie rozwijana jak tytuły innych producentów. Przykładami mogą być serie Resident Evil od Capcomu i Kingdom Hearts od Square Enix. Jednakże w ciągu roku otrzymaliśmy drugą grę w świecie Bayonetty, więc może być to jest znak, że Platinum Games chce poważnie zainwestować w to IP? Należy zadać sobie pytanie, czy taki spin-off jak Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon dorówna jakością pozostałym pozycjom w cyklu?

 

 

Początki nigdy nie są łatwe

 

Historia gry rozpoczyna się krótkim opowiadaniem o tym, jak miłość połączyła wiedźmę oraz mędrca, a owocem tego uczucia były narodziny Cerezy. Związki między osobami z klanów Lumen i Umbra, do których należeli jej rodzice, były zakazane, wobec czego ojca Cerezy wygnano do dalekiej krainy, a matkę zamknięto w celi. Mimo że klan wiedźm przyjął dziecko pod swoją opiekę, to zawsze traktował ją gorzej od pozostałych ze względu na pochodzenie.

 

Bohaterka spotyka się ze swoją uwięzioną mamą do czasu swoich dziesiątych urodzin. W tym dniu cela zostaje przeniesiona do obszaru niedostępnego dla Cerezy. Wszystko, co jej pozostało, to wspomnienia oraz wypchany kot o imieniu Cheshire, który w tej przygodzie odegra bardzo istotną rolę. Przyszła Bayonetta odwraca się od wioski, która nigdy nie traktowała jej dobrze i zaczyna nauki u wygnanej wiedźmy o imieniu Morgana, aby móc uratować swoją matkę z więzienia.

 

 

Inne spojrzenie na prowadzenie historii

 

Całość historii jest prowadzona w stylu książkowym, baśniowym. Przerywniki wyglądają jak ilustracje. Według mnie dodaje to produkcji uroku, szczególnie że mamy tutaj do czynienia z przeszłością Bayonetty przedstawianą przez anonimowego narratora. Dzięki swojemu klimatowi gra sprawia wrażenie czytanej, a jej głównym słuchaczem jest dziecko uciekające do baśniowej krainy w swoich snach.

Fani poprzednich części doskonale pamiętają, że seria Bayonetta jest bardzo dynamiczna, wymagająca zręczności oraz planowania swoich ruchów. Tutaj otrzymujemy zupełnie inny tytuł, który jest znacznie spokojniejszy. Nie ma w nim takiej brutalności oraz scen, które mogłyby być kierowane tylko do starszych graczy.

 

 

Podczas pierwszych minut będziemy się uczyć podstawowej magii wiedźm, która pozwala na interakcję z niektórymi elementami, odblokowywanie przejść lub uzyskiwanie surowców. Część tych elementów jest potrzebna do rozwijania umiejętności, a część do tworzenia przedmiotów, które pomogą w starciach z wrogami. Za każdym razem, gdy napotkamy nową mechanikę, gra krótko wytłumaczy sposób, w jaki powinniśmy się zachować. Według mnie taki styl prowadzenia samouczka jest idealny, bo na bieżąco informuje, na co powinniśmy zwrócić uwagę. Wszystkie odkrycia są dostępne do przeglądania z menu gry.

W tej produkcji styl przekazywania informacji jest niezwykle ważny, ponieważ nie zdradza również, jakie mechaniki na nas czekają, co dodaje pewien element zaskoczenia. Nowości będą pojawiać się z biegiem historii. Nawet pod koniec linii fabularnej możemy napotkać na coś „świeżego”, co powoduje, że gra utrzymuje uwagę przez całą rozgrywkę.

 

 

Dwie postacie na raz i test na podzielność uwagi

 

Bardzo wcześnie w historii będziemy mieli możliwość kontrolowania demona zaklętego w pluszaku Cerezy, który został nazwany tak samo jak zabawka, czyli Cheshire. Ten element jest niezwykle ważny w opowieści, ponieważ nasza bohaterka nie jest w stanie atakować, a demon potrzebuje energii wiedźmy, aby funkcjonować. Dlatego też ta dwójka jest skazana na siebie, a jednoczesne sterowanie nimi jest bardzo interesujące.

Lewa część naszego kontrolera odpowiada za ruch oraz czynności Cerezy. Prawą częścią pada będziemy wydawać komendy Cheshire’owi, który jest główną siłą do pokonywania napotkanych wrogów. Zdecydowanie największe wyzwanie pojawia się wtedy, gdy chcemy poruszać się naraz dwiema postaciami w różne strony. Sprawiło mi to delikatną trudność, bo niełatwo jest utrzymać podzielność uwagi pomiędzy bohaterami.

 

 

Jeśli jednak okaże się, że produkcja jest za trudna, to Bayonetta Origins oferuje szereg ułatwień, które pozwolą na skupienie się głównie na fabule, a nie na potyczkach z wrogami. Cała gra nie jest aż tak wymagająca, patrząc na to, że w późniejszej fazie przeciwnicy nie stanowią żadnego problemu. Jedynym wyzwaniem wydają się być bossowie pojawiający się w różnych momentach historii, choć oni nie stanowią trudności do przejścia.

Naszymi głównymi przeciwnikami są wróżki zamieszkujące las Avalon. Zmierzymy się z różnymi ich rodzajami. Począwszy od podstawowych, walczących wręcz, aż po strzelające z działek, latające czy nawet odziane w ciężką zbroję. Czekają na nas dziesiątki różnych wariantów, do których należy dobrać odpowiednią taktykę i wykorzystać umiejętności, których uczymy się po drodze.

 

 

Piękna kompozycja audiowizualna oraz prowadzony motyw

 

Bardzo spodobała mi się oprawa audiowizualna całego tytułu. Przyznam szczerze, że byłem delikatnie sceptyczny, gdy pojawiły się pierwsze trailery i zastanawiałem się, czy to w ogóle ma prawo zadziałać. Styl graficzny jest kompletnie odmienny od poprzednich części. Całość przypomina delikatnie produkcję Okami, co według mnie genialnie wpisuje się w styl baśni. Poziomy wydają się niezwykle dopracowane i trudno znaleźć miejsca, które byłyby wizualnie „nudne”.

Dodatkowo muzyka orkiestrowa robi istne cuda przy przerywnikach, walkach, różnych regionach czy nawet podczas ulepszenia umiejętności w Sanktuarium (które jest miejscem szybkiej podróży i zapisu). Melodia jest praktycznie cały czas aktywna i bardzo rzadko zdarzają się momenty ciszy podczas prowadzenia rozgrywki. Bez tego elementu gra bardzo straciłaby na wartości.

 

 

Dobra, to…którędy po to znalezisko?

 

Uważam, że Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon byłby idealnym dla mnie tytułem, ale niestety mam pewne zastrzeżenia. Pierwszym z nich jest mapa oraz brak dokładnej czytelności. Mimo że mamy przewodnika, który wskazuje nam kierunek, to jeśli chodzi o podążanie do znaleziska, to cóż… tutaj robi się niesamowity problem. Niektóre poziomy składają się z warstw, które nie są czasami dobrze wyszczególnione w interfejsie. Nie ma zaznaczonych miejsc, gdzie idzie się w dół, a gdzie w górę, przez co znalezienie dobrej ścieżki trwa kilka lub nawet kilkanaście minut. Kompletnie zniechęciło mnie to do zrobienia gry na 100%.

Nie ma też możliwości podniesienia sobie poziomu trudności przy pierwszym podejściu. Niestety tak zwany tryb Forbidden Tale, który jest większym wyzwaniem, dopiero odblokowuje się po pierwszym przejściu gry. Nie rozumiem logiki blokowania poziomu trudności, skoro gracz i tak może dokonać wyboru. Szkoda, bo ten tryb rzeczywiście podnosi poprzeczkę znacznie wyżej niż „standard”. Prostym przykładem może być, to że podstawowi wrogowie zadają cztery razy większe obrażenia, a punkty zapisu nie regenerują zdrowia.

 

 

Dobre to czy nie? Oto podsumowanie…

 

Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon jest bardzo dobrą grą. Wydajność stoi na najwyższym poziomie, celując w stabilną liczbę klatek na sekundę. Zauważyłem, że produkcja o wiele płynniej chodzi w trybie stacjonarnym i muszę przyznać, że nawet na 55-calowym telewizorze wygląda niemal wyśmienicie. Bardzo przyjemnie prowadziłem rozgrywkę i doświadczyłem jedynie nieznacznych zacięć przy „większej” akcji. Całokształt solidnie wykonany prawie pod każdym względem. Fabularnie potrafi wzruszyć i pozytywnie zaskoczyć, mechanicznie rzadko spotyka się tego typu gry (sterowanie dwiema postaciami naraz) oraz audiowizualnie w stu procentach trafia w mój gust. Tylko ta przeklęta mapa i zablokowany wyższy poziom trudności…

Cena w eShopie: 249,80 zł

Podziękowania dla ConQuest za dostarczenie gry do recenzji

 


Podsumowanie

Zalety

  • + oprawa audiowizualna
  • + baśniowo-książkowy styl prowadzenia fabuły
  • + fabuła oraz rozwijanie więzi między Cerezą a Cheshire
  • + mechanika prowadzenia dwóch postaci naraz
  • + prosty, a zarazem przyjemny rozwój postaci
  • + wydajność, w szczególności w trybie stacjonarnym

Wady

  • - brak polskiej wersji językowej
  • - mapa jest bardzo nieczytelna
  • - wyższy poziom trudności odblokowany dopiero po przejściu gry

8.5

Wyświetleń: 2238

Redaktor

Damian "Dadaista" Filipkiewicz

Z zamiłowaniem śledzę wszystkie informacje i pogrywam różne produkcje na Nintendo Switch oraz PC. Nie mam ulubionego gatunku gier, a przez te lata przewinęły się dziesiątki, z którymi świetnie się bawiłem. Zręcznościówki, strzelanki, karcianki, strategie, RPG'i nie są mi straszne. Na co dzień pracuję jako programista. Lubię kawę z mlekiem, moim spirit animal jest Slowpoke i należę do Ravenclaw.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *