Początki serii strategii wojennych Wars sięgają roku 1988. Mimo prosto wyglądającej formuły, kolejne odsłony cyklu podbijały serca graczy na całym świecie. Tytuł Advance Wars 1+2 Re-Boot Camp to odświeżenie gier znanych z Game Boy Advance, które ukazały się po 2000 roku. Jako użytkownicy Nintendo Switch mamy w końcu przyjemność wypróbować swoich sił w tej kolorowej strategii wojennej i przekonać się, czy głosy zachwytu nad serią Wars są racjonalne.
Tryby
Po uruchomieniu gry naszym oczom ukazuje się menu pełne opcji. Spośród wszystkich dostępnych CAMPAIGN będzie tą najczęściej przez nas wybieraną – przynajmniej na początku. W tym trybie wybieramy jedną z dwóch części Advance Wars i pchamy fabułę do przodu. WAR ROOM pozwoli nam na stoczenie wymagających bitew z przeciwnikiem i pobijanie własnych rekordów punktacji. VERSUS oraz ONLINE dotyczą gry wieloosobowej i, jak ławo można się domyślić, pierwsze dotyczy gry kanapowej, drugie sieciowej. DESIGN ROOM to opcja dla kreatywnych strategów, którzy sami chcą tworzyć własne pola bitew. W HACHI’S SHOP za zdobyte wynagrodzenie z walk zakupimy dodatkowy content, nowe utwory muzyczne lub mapy do wykorzystania w grze wieloosobowej czy też w trybie WAR ROOM. Wachlarz możliwości jest szeroki, można więc zakładać, że gra porwie nas na długie godziny.
Konflikt
Fabuła nie jest skomplikowana. Dowódca armii Blue Moon zarządza inwazję, a my, kierując armią Orange Star, chcemy pokonać przeciwnika na każdym kolejnym polu bitwy, broniąc się przed jego natarciem. Podczas kampanii będziemy mieć możliwość wyboru między różnymi dowódcami, z których każdy ma swoje wady i zalety. Od czasu do czasu wybór ten będzie miał wpływ na ścieżki dialogowe czy pole, na którym toczyć będzie się bitwa, ale stanowi to wyłącznie jednorazowy odskok od w gruncie rzeczy liniowej kolei zdarzeń w grze. Cały ten konflikt między niebieskimi i pomarańczowymi z czasem przeradza się w wojnę kilku narodów, w którym jako gracze będziemy musieli wykazać się strategicznym zmysłem jak najlepiej.
Do ostatniego!
Zasady na polu bitwy są dość proste. Głównym założeniem zwycięstwa jest zdobycie kontroli nad bazą przeciwników lub wyeliminowanie jego wszystkich jednostek. Poza tymi najczęściej występującymi celem potyczki może być również po prostu przejęcie kontroli nad konkretną liczbą miast w formule „kto pierwszy, ten lepszy”. Cała kampania dla jednego gracza obfituje w rozmaite misje, przy których trudno się nudzić, a poziom trudności jest zróżnicowany. Zdarzą się więc zarówno luźne potyczki, jak i takie, które wycisną z nas siódme poty, rozgrzewając szare komórki do czerwoności.
Szachy to pikuś
Jeśli ktoś pierwszy raz słyszy o Advance Wars, to tylko wspomnę, że jest to turowa gra strategiczna. Do dyspozycji mamy jednostki poruszające się na lądzie, w wodzie lub w powietrzu. Suma summarum osiemnaście różnych dla pierwszej części, dziewiętnaście dla drugiej. Każda z nich może dysponować jednym lub dwoma rodzajami broni, z czego obie różnią się skutecznością przeciwko innym jednostkom. Oczywiście nie ma co liczyć, że piechota raz-dwa rozprawi się z czołgiem, prędzej odwrotnie. Lepiej nie atakować na „hurra”, czym tylko mamy pod ręką, a przeanalizować, co z posiadanego arsenału wojsk będzie skuteczniejsze w danej sytuacji.
Na tym zasady gry się nie kończą. Mając armię składającą się z pojazdów, statków, samolotów i piechoty, trzeba mieć na uwadze stan paliwa i amunicji tych jednostek. Nie możemy puścić żołnierza w las, by jak Rambo rozprawił się z siłami wroga. Albo co jakiś czas wróci do kontrolowanego przez nas miasta, albo będziemy dostarczać mu amunicję, albo wypstryka się ze wszystkiego i na tym jego przygoda się skończy. Do dyspozycji mamy na szczęście pojazdy zaopatrzeniowe, które usprawniają nieco walkę na froncie.
Ukształtowanie terenu
Jak już wspomniałem o lasach, to wspomnę też o górach, rzekach, miastach, drogach, które to stanowią ukształtowanie terenu. Wszystkie te elementy wpływają na nasze jednostki. Opancerzonym pojazdem trudniej będzie przebić się przez gęsty las, przez co liczba pól, które będzie mógł pokonać, zmniejszy się w takich warunkach; na drogach zasięg jego tury się natomiast zwiększa. Tym samym jednostki m.in. w miastach i lasach uzyskują bonus do obrony, przez co dłużej mogą powstrzymywać wrogie natarcie. Góry za to poprawiają zakres widoczności, gdy mapa jest spowita mgłą, jednak są dostępne wyłącznie dla piechoty. Wszystko, co widzimy na mapie, nie jest bez znaczenia. Zaplanowanie odpowiednich ruchów, blokad i właściwe rozmieszczenie wojsk będzie miało niebagatelne znaczenie dla naszego powodzenia.
I wiele, wiele innych…
Można rozpisywać się o strategicznych możliwościach i opcjach w Advance Wars 1+2 Re-Boot Camp, jednak myślę, że w dużej mierze warto samemu doświadczyć tego, co gra ma do zaoferowania. To moje pierwsze zderzenie z serią Wars i uważam je za bardzo udane. Sporo frajdy poza samą rozgrywką sprawiało mi poznawanie i uczenie się tych wszystkich mechanik, by sprostać kolejnym wyzwaniom. Im więcej kontrolowanych miast – tym więcej przychodów, im więcej przychodów – tym szybciej zakupię interesujące mnie jednostki. Im jednostki mają więcej „punktów życia”, tym są silniejsze, a w przypadku piechoty – również szybciej przejmują miasta. Specjalne umiejętności generałów wpływające na przebieg rozgrywki? Oczywiście, do tego są na tyle zbalansowane, że dodają kolejny punkt do listy „o czym pamiętać przy planowaniu strategii”, a nie przesądzają odgórnie o losach bitwy. W tej dość niewinnie wyglądającej grze jest naprawdę sporo możliwości.
Odświeżenie klasyka
Advance Wars 1+2 Re-Boot Camp to odświeżenie dwudziestoletnich tytułów z serii. Reboot jest całkowicie wierny swoim oryginalnym wersjom. Twórcy skupili się szczególnie na poprawie oprawy graficznej, dodając całkiem nowe ilustracje postaci, dopracowując wizualne projekty map i jednostek. Dodatkowo tytuł pozwala na przyspieszanie akcji przeciwników czy pomijanie animacji, co przyspiesza rozgrywkę i sprawia, że jest ona po prostu przyjemniejsza. Na pochwałę zasługuje towarzysząca nam podczas gry ścieżka dźwiękowa, która naprawdę wpada w ucho. Moim zdaniem jest to tytuł, którego na Switchu brakowało. Ostatnia odsłona serii Wars ukazała się w roku 2008, więc ten konkretny „odgrzany kotlet” smakuje wręcz wyśmienicie. A co najważniejsze – jest to naprawdę solidna strategia, a tych na Pstryku jak na lekarstwo.
Cena eShopie: 249,80 zł
Podziękowania dla ConQuest Entertainment za dostarczenie gry do recenzji.
Redaktor
Jakub Malik
Dobre historie przyciągają mnie do siebie w grach, serialach i książkach. Mam słabość do gier retro i grafiki pixel art. Każdego roku z nadzieją wyczekuję nowych przygód z Księciem Persji. A poza tym wszystkim tańczę z ogniem, trenuję i realizuję się w doktoracie.