RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

Wyspa straconych szans – recenzja The Shrouded Isle

Shrouded Isle to gra, która w moich oczach miała spory…

24 stycznia 2019

Shrouded Isle to gra, która w moich oczach miała spory potencjał. Niestety, powtarzalny gameplay sprawia, że większość graczy odłoży ją na półkę już po kilku godzinach.

Uwielbiam wszelkiego rodzaju gry strategiczne. Dlatego też już kilka miesięcy temu wpadł mi w oko zwiastun The Shrouded Isle – pierwszej gry ze stajni Kitfox Games, wydanej na konsolę Nintendo. Poruszana tematyka sprawiła, że nie mogłem wyrzucić tego tytułu z głowy. Mamy tu bowiem unikalną szansę wcielić się w przywódcę kultu rodem z powieści H. P. Lovecrafta. Na początku gry dowiadujemy się, że mamy tylko 5 lat, aby przygotować się na nadejście śpiącego od 500 lat w morzu Chernoboga, obiektu naszej adoracji. Nie obędzie się bez ofiar składanych z mieszkańców naszej wioski…

 

 

Od pierwszych minut gry to zadanie jest jednak mocno utrudnione. Nie wynika to z wyśrubowanego poziomu trudności, a braku jakiegokolwiek samouczka czy pomocy. Pierwsze tury będziemy więc rozgrywać nieco na ślepo. Jest to o tyle niefortunne, że z dużym prawdopodobieństwem pierwszą grę bardzo szybko przegramy – bez zrozumienia podstaw mechaniki rozgrywki mamy raczej mizerne szanse nie tylko na wygraną, ale choćby na przetrwanie pierwszego roku.

 

 

Kiedy już połapiemy się nieco w intefejsie, jasne staje się główne zadanie – musimy utrzymać na odpowiednim poziomie pięć wskaźników określających podejście do życia naszych mieszkańców (ignorancję, religijny ferwor, dyscyplinę, skruchę oraz posłuszeństwo), jednocześnie dbając o to, żeby żadna z pięciu rodzin mieszkających na wyspie nie zbuntowała się przeciwko naszym działaniom. Co kwartał możemy spróbować dowiedzieć się więcej o poszczególnych osobach, odkrywając ich pozytywne i negatywne cechy. Następnie wybieramy pięciu doradców, po jednym z każdej rodziny. Przez kolejne trzy miesiące wybieramy którzy z nich mają działać w naszym imieniu, wpływając na wspomniane wyżej wskaźniki. Na koniec kwartału czeka nas ciężki wybór –  jeden z doradców musi zostać złożony w ofierze, najlepiej o takich charakterystykach jakich domaga się Chernobog. Ale jego rodzina na pewno łatwo nam tego nie wybaczy…

 

 

Problem w tym, że to właściwie tyle. Pojawiają się później pewne urozmaicenia (wydarzenia, w których musimy wybrać jedną z kilku opcji, czy choroby, które musimy leczyć przez zanurzanie delikwenta w morskiej wodzie), ale proces, który opisałem w poprzednim akapicie, to właściwie wszystko, co będziemy robić w tej grze. Musimy go powtórzyć 20 razy, aż zobaczymy napisy końcowe. Ponieważ mamy stosunkowo mało opcji oddziaływania na świat gry, każdy doświadczony gracz dość szybko (po godzinie, dwóch?) odkryje optymalną strategię. Nie znaczy to niestety, że przejdzie szybko grę. Szczególnie przez pierwsze dwa lata rozgrywki, w dużej mierze jesteśmy zdani na losowość, która sprawi, że mimo strategicznego działania będziemy musieli często zaczynać zabawę od nowa.

 

 

Pozytywne słowo należy z pewnością powiedzieć o oprawie graficznej i dźwiękowej tego tytułu. Na ekranie widzimy prawie zawsze tylko 2 kolory – zielony i czarny (można wybrać też inne kombinacje). Tworzy to unikalny klimat, który razem z niezłą ścieżką dźwiękową, nieźle komponuje się z tematyką The Shrouded Isle. Niestety, tutaj też nie obyło się bez sporej wpadki. W trybie przenośnym czcionka jest tak mała, że w wielu miejscach właściwie nieczytelna. Sprawa ma się nieco lepiej w trybie TV, ale to głównie zależy od wielkości telewizora i odległości od ekranu. Szkoda, bo większość informacji w grze jest przekazywana właśnie w formie tekstowej.

 

 

Nie zrozumcie mnie źle, jeśli lubicie strategie, pewnie gra wciągnie was na kilka godzin. Mimo nikłego wachlarza wyborów dostępnego dla gracza i średnio ciekawej mechaniki, niektórzy na pewno będą się przy niej bawić całkiem znośnie. Niewątpliwym atutem jest przykładowo to, że gra posiada aż siedem zakończeń, które możemy uzyskać spełniając w trakcie rozgrywki odpowiednie warunki, jak np. odkrycie cech wszystkich mieszkańców wioski. Kiedy już załapiemy mechanikę, powtarzalny rytm gry potrafi dać miejscami nieco frajdy. Te plusy nie sprawiają jednak, że mogę ją z czystnym sumieniem polecić.

 

Podusmowując, jestem The Shrouded Isle sfrustrowany. Sfrustrowany dlatego, że miałem naprawdę wysokie oczekiwania po tytule poruszającym tak ciekawą materię. Sfrustrowany, bo potencjał na dobrą grę już tam jest, ale został zmarnowany brakiem jakichkolwiek urozmaiceń w rozgrywce. Sfrustowany tym, że ciekawa oprawa graficzna zostaje przysłonięta nieczytelną czcionką. I choć fani strategii i tematyki rodem z książek Lovecrafta pewnie znajdą tu coś dla siebie, szybko zawiną do portu na jakiejś innej wyspie.

 

Podziękowania dla Kitfox Games za dostarczenie gry do recenzji.

 

 

 

The Shrouded Isle Recenzja

 

 


Podsumowanie

Zalety

  • + Ciekawy klimat i założenia
  • + Unikalna i atmosferyczna grafika

Wady

  • - Powtarzalny gameplay
  • - Nieczytelna czcionka
  • - Brak jakiegokolwiek samouczka
  • - Irytująca losowość

6

Wyświetleń: 2547

Redaktor

Zimny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *