Ekscytacja, niepokój, stres, satysfakcja, podniecenie. Wszystkich tych emocji dostarczy wam skradanka spod skrzydeł studia Lince Works, która po 2 latach od premiery na konsolach i PC, zmierza również na Nintendo Switch. Pora wsunąć kaptur na głowę i wejść do świata cieni.
Kreatywnie o skradaniu
Wcielamy się w rolę tytułowego Aragami – istoty przywołanej z zaświatów, zdolnej do panowania nad cieniami. Mroczny rytuał, który tchnął w asasyna życie, odprawiła Yamiko – młoda dziewczyna, uwięziona przez żołnierzy ciemności. Prosi chowańca o pomoc w odzyskaniu wolności, będąc jednocześnie jego doradcą na drodze do tego celu. A czasu na jego osiągnięcie jest niewiele – ledwie jedna noc.
Pierwszy z trzynastu rozdziałów gry służy graczowi jako samouczek i okazja do zapoznania się z mechaniką. Jego zadaniem jest umiejętne poruszanie się w cieniu, unikanie światła, ewentualna eksterminacja wrogów i osiągniecie celu danej misji. W tym pomoże mu szeroki wachlarz dostępnych technik, których może używać Aragami. Podstawowym narzędziem do nawigacji w poziomach jest tworzenie cieni i teleportowanie się pomiędzy nimi.
Wraz z postępem w grze i zebranymi zwojami umiejętności, dostępne staną się kolejne zdolności zabójcy – od ciosania shurikenami w niepodejrzewających niczego wrogów, przez wysyłanie kruka na zwiady, aż po mroczną pułapkę, porywającą bezszelestnie przeciwników. Takie rozwiązanie zachęca gracza do poszukiwania skrzętnie ukrytych w poziomach zwojów i umila rozgrywkę mnogością dostępnych rozwiązań. Jednocześnie odblokowywanie nowych umiejętności jest wyłącznie opcjonalne. Aby nie było za łatwo, z dodatkowych skilli możemy korzystać, dopóki mamy wystarczającą ilość tzw. „esencji cienia”, które uzupełniamy w nielicznych kapliczkach ukrytych w poziomach.
Początkowo sterowanie może przytłoczyć i zniechęcić do rozgrywki – przycisków jest dużo i trudno to wszystko zapamiętać. Dosyć szybko jednak nabiera się wprawy – już w drugim rozdziale wykonywałem satysfakcjonujące egzekucje na przeciwnikach i przemykałem między cieniami, jak gdyby to był mój chleb powszedni. Dużą zasługę miał w tym solidnie przygotowany samouczek.
Zdecydowanym atutem w grze tego typu jest fakt, że ekran nie został zapchany masą informacji, ograniczających nasze pole widzenia. HUD został wykonany zmyślnie i schludnie, przez co rozgrywka cały czas jest przejrzysta. Przykładowo, wyznacznikiem ilości posiadanych esencji cienia są wzory świecące na pelerynie Aragami. Sprytnie.
Wyznania zabójcy
Fabuła nie powala, nie powiedziałbym jednak, że jest zła. Historia skupia się na odzyskiwaniu fragmentów pamięci uwięzionej Yamiko, relacji dziewczyny z Aragami i zgłębianiu charakterów dwóch stron odwiecznego konfliktu – światła i ciemności.
Jak na grę skradankową, Aragami potrafi zaskoczyć paroma zwrotami akcji oraz całkiem niezłą linią fabularną. Rozgrywka jest wyważona animowanymi przerywnikami, rozmowami z Yamiko i cut-scenkami. Dodatkowo cieszy polska lokalizacja, choć ta akurat ma swoje wady – niektóre zwroty zostały przetłumaczony w dosyć „swojski” sposób, co kilkakrotnie zepsuło mi wizję mrocznej opowieści w klimatach Dalekiego Wschodu. Niemniej jednak, miło widzieć coraz więcej tytułów na Switchu w naszym rodzimym języku.
Cena pomyłki
Napotkamy w grze tylko kilka rodzajów przeciwników, między innymi wojowników z katanami czy łuczników na wieżach. Każdy z nich jest tak samo groźny, bowiem Aragami umiera od jakiegokolwiek uderzenia. Eliminowanie wrogów nie zawsze się zatem opłaca, a gra nawet jest skora nagrodzić nas za ich oszczędzenie na końcu rozdziału dodatkowymi punktami. Wszystko zależy od stylu gry, jaki sobie wybierzemy. Możemy pruć bezlitośnie przez hordy przeciwników, starając się ich wszystkich pozbyć, ograniczać się jedynie do morderstw z konieczności, lub ustawić sobie poprzeczkę najwyżej, i oszczędzić wszystkich.
Gra nawet na średnim poziomie trudności stanowi wyzwanie, ale jednocześnie nie zniechęca do jego podejmowania. Każda śmierć skutkuje cofnięciem do punktu kontrolnego, a te są rozmieszczone rozsądnie i nie zmuszają do powtarzania sporej części etapu. Perfekcjonistów zainteresuje pewnie stawianie sobie wspomnianych celów, takich jak przejście poziomu bez zabijania, wykrycia, w jak najkrótszym czasie. Ponadto, z poziomu menu głównego możemy wybrać różne stroje dla Aragami. Kilka z nich jest dostępnych od początku gry, na inne musimy sobie zapracować, zdobywając ukryte w niej medale. To wszystko sprawia, że główną ścieżkę fabularną możemy ukończyć w 8 godzin, a gra nadal będzie miała nam dużo do zaoferowania.
Barwy nocy
W Aragami urzeka nietypowa oprawa audio-wizualna. Główny bohater przywodzi na myśl słynne Journey z Play Station 3. Świat gry jest zaskakująco barwny i wyrazisty, trochę komiksowy, ale jednocześnie nie ujmujący swojej agresji i brutalności. Często zobaczymy tu krew, zazwyczaj tryskającą obficie z aorty wroga, któremu poderżnęliśmy gardło z nieprzyzwoitą satysfakcją. Wszystko jest wyważone, estetyczne i spójne, a tematem przewodnim jest kreatywna gra świateł.
Orientalnemu settingowi towarzyszy dopasowana ścieżka dźwiękowa, która od razu skojarzyła mi się ze znakomitym Jade Empire czy chociażby Mulan. Poszczególne utwory przygrywają w różnych sytuacjach – przykładowo, kiedy się skradamy i pozostajemy w ukryciu, melodia pozostaje spokojna. Gdy tylko strażnicy ruszą za nami w pościg, przygrywać nam będzie trzymający w napięciu remix wcześniejszego utworu. Twórcy wykorzystali dźwięk jako jedno z głównych narzędzi budowania klimatu i napięcia, co wyszło im świetnie. Jedyny zarzut mam do dosyć ograniczonej ilości utworów w grze, przez co często mija dużo czasu, zanim usłyszymy coś nowego.
Sprzętowa czkawka
Niestety, ta kolorowa grafika często nie ma jak pokazać pełni swoich możliwości ze względu na ograniczenia techniczne Switcha. Procesor nie nadąża z renderowaniem wielu wrogów i źródeł światła jednocześnie, na czym cierpi płynność obrazu. W grze wymagającej takiej precyzji ruchów, płynność to podstawa, zatem niektóre błędy popełniamy nie ze swojej winy. Ponadto, Aragami zostało mocno oszpecone względem oryginału z pozostałych konsol i PC, tracąc jeden ze swoich głównych atutów.
Wszystkie te poświęcenia wynikają z dostosowania tytułu pod tryb przenośny, a pod tym względem switchowe Aragami jest fantastyczne. Uciekanie przed grupą wściekłych strażników i przemykanie w cieniu nocy podczas jazdy pociągiem czy siedzenia w poczekalni to niezwykła frajda.
Zabawa na długie godziny
Switchowy port Aragami nosi podtytuł Shadow Edition i stanowi kompletne wydanie gry, wraz z DLC „Nightfall”. To dodatek, który umożliwia nam kierowanie losami dwójki znanych z głównego wątku postaci – Hyo i Shinobu. Fabularnie stanowi swoisty prequel Aragami, a w kontekście gameplayu to po prostu więcej tego samego. Nightfall to 4 zupełnie nowe rozdziały, wykorzystujące sprawdzone mechaniki i formułę oryginału.
DLC dostarcza około 6 godzin rozrywki, co w połączeniu z głównym wątkiem fabularnym gwarantuje jakieś 15 godzin zabawy. Oczywiście, mowa tu o zwyczajnym przejściu gry, bo włączając w to mnogość możliwości przejścia każdego etapu, czas ten satysfakcjonująco się wydłuża.
W obliczu takiej nieliniowości zasmucił mnie więc fakt, że w niektórych miejscach napotkamy niewidzialne bariery, które nie pozwalają na swobodną nawigację po terenie. Nie jest to nagminny problem, ale w takiej produkcji nie powinien mieć miejsca – psuje obraz całości.
Brzask nowego dnia
Aragami: Shadow Edition to niesamowita skradanka, która nawet przeciwników gatunku wciągnie w swój orientalny świat. Przyjemna dla oka grafika, staranne udźwiękowienie, pomysłowa fabuła i satysfakcjonująca rozgrywka to tylko nieliczne atuty tej produkcji. Pozwólcie Aragami wciągnąć się w odmęty cienia – nie pożałujecie.
Podziękowania dla Merge Games za dostarczenie gry do recenzji.
Aragami: Shadow Edition Recenzja
Redaktor
Kosma Staszewski
Tak, to imię, a nie pseudonim, choć w świecie gier przedstawiam się jako Szuszuro. „Złapałem je wszystkie” niezliczoną ilość razy, a z produktami Nintendo utrzymuję niezdrową relację od wielu lat. Na co dzień studiuję dziennikarstwo i parzę kawę, aby mieć hajs na gry.