Hero SprzętRecenzja
Hero SprzętArtykuł

Bądź mi światłem w ciemną noc – recenzja kontrolera Firefly Enchanced Wireless Controller

Niektórzy powiadają, że pewne są wyłącznie śmierć i podatki. Jestem…

29 grudnia 2023

Niektórzy powiadają, że pewne są wyłącznie śmierć i podatki. Jestem jednak zdania, że dla większości użytkowników Switcha, lepszymi niezmiennikami w dalszym ciągu pozostają: brak wibracji i żyroskopu w nieoficjalnych Pro Controllerach. Czy Firefly Enchanced Wireless Controller przełamuje tę passę? Zapraszam do recenzji.

 

Nie wszystko złoto, co się świeci

 

Recenzowany kontroler przychodzi do nas w schludnym pudełku, przyozdobionym wzorami inspirowanymi flagowymi tytułami Nintendo. Poza tematyczną barwą, z pudełka odczytać można również informacje o gabarytach pada: waga 208 g, wymiary 150.2 x110.64×60.36 mm oraz złącze USB – C zdają się mieścić w standardowych parametrach tego rodzaju urządzeń. Kontroler dobrze leży w dłoniach i podczas dłuższej sesji nie czuć jego masy. Wyjątek od reguły stanowi wyłącznie bateria o pojemności 950 mAh – 1300 mAh w oryginalnym Pro Controllerze. Producenci zapewniają jednak, że jedno ładowanie powinno starczać na 12.5 godziny gry, przy czym należy zaznaczyć, że mowa tu o zabawie przy wyłączonym podświetleniu pada.

Kontroler oferuje podświetlenie przywodzące na myśl ścienne malowidła z najnowszych części The Legend of Zelda. Urządzenie pozwala na zmianę barwy oświetlenia, poprzez wybór jednego z predefiniowanych kolorów. Muszę przyznać, że podświetlenie zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Szybko okazało się, że nie tylko na mnie, ale i na pozostałych domownikach, których uwaga została zaabsorbowana przez kontroler, wyróżniający się w ciemnym pokoju. Jak możecie zauważyć na załączonych obrazkach, podświetlone nie tylko są uchwyty pada, ale również obręcze wokół analogów, jak i przestrzeń pomiędzy przyciskami + i -, którą urozmaica klimatyczny symbol. Nie trzeba być fanem Zeldy, aby zakochać się w tym padzie. Jeżeli jednak podświetlenie nie jest dla was, zawsze można je wyłączyć, przytrzymując na 3 sekundy przycisk z tyłu kontrolera.

 

 

Bzz, bzz – woła świetlik

 

Dobra, ale nie kupujemy przecież pada dla jego wyglądu…Firefly Enanced Wireless Controller w swojej przytłaczająco długiej nazwie ukryte ma kilka „ficzerów”, które najwyższy czas rozłożyć na czynniki pierwsze. Na wstępie omówmy sobie „bezprzewodowość”. Kontroler bez problemu połączymy z konsolą zarówno w trybie zadokowanym, jak i mobilnym. Poza tym, bardzo dobrze radzi sobie również na PC, gdzie… widoczny jest jako kontroler Xbox. Zaszyty w padzie akumulator naładujemy do pełna w około 6 godzin. Przy włączonym podświetleniu i wibracjach (o nich za chwilę) będziemy mogli pograć ok 6-8 godzin. Zdecydowanie powinno starczyć to na jedną sesję gry. W krytycznej sytuacji podratuje dołączony do zestawu metrowy przewód USB. Cóż, jeżeli nie siedzicie blisko Docka, zastrzyk energii do kontrolera może być utrudniony.

 

 

Kolejnym dodatkiem wyróżniającym recenzowany pad na tle pozostałych zamienników, są wibracje. Kontroler pozwala na sterowanie ich poziomem, dzięki czemu można dostosować je do swoich preferencji. Moim zdaniem są one ciut za głośne, ale nie traktuję tego jako wadę, gdyż sama ich obecność jest powodem do radości. Firefly jest właściwie pierwszym nieoficjalnym kontrolerem w mojej kolekcji, wyposażonym w odpowiednik HD-Rumble. W porównaniu z „oficjalnymi wibracjami” Nintendo nie czuję specjalnej różnicy. Nie jest to poziom haptyki DualSense, a bardziej hybrydy DualShock 3 i 4. Niemniej, tak jak wspomniałem wyżej, jest to całkiem przyjemny dodatek, który wyróżnia urządzenie na tle konkurencji.

 

Przechyl, aby skręcić

 

Firefly poza wymienionymi bajerami, wzbogacony został o żyroskop, pozwalający na sterowanie ruchem. Czujnik położenia jest dosyć precyzyjny i nie odbiega od oficjalnych kontrolerów. Sam miłośnikiem sterowania ruchem nie jestem, ale jeśli ktoś preferuje taką grę, to śmiało może postrzelać w Splatoon 3, eksplorować planety w Super Mario Galaxy a nawet rozwiązać zagadki w The Legend of Zelda.

 

 

Jeśli chodzi o precyzję sterowania, to Funlab zapewniło ją za sprawą bardzo dobrych gałek analogowych i responsywnych przycisków. Kontroler wyposażony jest w dwa drążki o wysokości 7 mm, zakończone okrągłą powierzchnią o średnicy 17 mm. Podłoże pod palec jest wyprofilowane i otoczone porowatym materiałem, niepozwalającym palcom na ślizganie. Sam kształt grzybka niestety nie jest zbyt ergonomiczny, gdyż podczas długiej zabawy, powierzchnia boczna szybko będzie ulegać wytarciu. Lepszym rozwiązaniem byłoby zastosowanie bardziej wypukłej geometrii, która nie tylko wzmocniłaby całą konstrukcję, ale i zwiększyłaby powierzchnię kontaktu palca z analogiem, spowalniając proces wytarcia. To tylko kosmetyka, lecz jak gałki sprawdzają się w praktyce? Rzućmy okiem na wyniki testów.

 

 

 

Naciśnij, aby…

 

Gałki analogowe posiadają większy kąt wychylenia w porównaniu do tradycyjnych Joy-Conów, co powinno uchronić je przed dryfowaniem. Przypuszczenie to potwierdzają również wyniki przeprowadzonego testu martwej strefy analogów. Jak widać na załączonym obrazku, średni błąd wychylenia analoga jest pomijalnie mały i wynosi 0.1%. Dla porównania dołączyłem również wynik zamiennika kontrolera do Xboxa One, na którym widoczny jest znacznie gorszy wynik. Oznacza to, że Firefly dokładnie odczytuje ruch kołowy gałki, bez zbędnej aproksymacji ruchu po kwadracie, jak ma to miejsce w drugim kontrolerze. Przyciski akcji oraz spusty również reagują bez problemu i większego opóźnienia. Jeżeli nie odpowiada wam domyślny D-Pad, w zestawie znajdziecie również zastępczy krzyżak, który bez problemu będzie można wymienić. Wszystko z myślą o wygodzie i komforcie gracza.

 

 

Ostatnim udogodnieniem kontrolera pozostają programowalne przyciski dodatkowe (XR i XL), osadzone z tyłu urządzenia. Osobiście nie czułem potrzeby zmapowania pod nie innych klawiszy, lecz z doświadczenia wiem, że podpięcie pod nie guzików A lub B może poprawić komfort „przyspieszenia rozmów” np. w Pokémon. Na szczęście przy fabrycznych ustawieniach XR i XL nie są zaprogramowane, stąd żadne omyłkowe wciśnięcie nie spowoduje nadmiarowej akcji – a jest to możliwe, biorąc pod uwagę ich położenie. W przyspieszaniu akcji z pewnością pomoże dodatkowy przycisk „Turbo”, dzięki któremu możliwe jest zapętlenie wciśnięcia odpowiedniego przycisku. Jeśli należycie również do kolekcjonerów figurek Amiibo, bez problemu połączycie je z grą za sprawą obecnego w kontrolerze łącza NFC.

 

Bzz, bzz – rozbrzmiewa w świetlistej głuszy

 

Czyli pad świeci, drży, pozwala na sterowanie ruchem i na dodatek posiada całkiem niezłe gałki. Czy mamy do czynienia z konstrukcją idealną? Cóż, to zależy od potrzeb. Dla mnie jest to kontroler idealny, który sprosta wszystkim stawianym przeze mnie wyzwaniom. Lecz, jeśli u kogoś pojawi się potrzeba podłączenia słuchawek, to niestety nie znajdzie w kontrolerze gniazda jack. Ja pada polecam, szczególnie, że w cenie ok 50 dolarów można zdobyć dobrej jakości kontroler, który nie tylko sprawdzi się w praktyce, ale i zadowoli tych, co lubią zawiesić oko na bajeranckich gadżetach. Jeżeli zaprezentowany w tekście motyw nie przypadł wam do gustu, na stronie producenta znajdziecie kilka równie interesujących wariantówWygoda użytkowania oraz oferowane dodatki zdecydowanie rekompensują wymienione wyżej bardzo drobne wady.

                        

Podziękowania dla Funlab za dostarczenie kontrolera do recenzji.

 


Podsumowanie

Zalety

  • + podświetlenie kontrolera
  • + bezprzewodowe połączenie
  • + wibracje
  • + żyroskop – sterowanie ruchem
  • + duży kąt wychylenia gałek, co może uchronić przed dryfowaniem analogów
  • + wymienny D-Pad

Wady

  • - brak możliwości podłączenia słuchawek
Wyświetleń: 1624

Redaktor

Mikołaj "SynKury" Stryczyński

Legenda głosi, że wykluł się z jaja i od tego czasu pałęta się po świecie, ucząc się języka ludzi. Ze względu na dosyć ubogi system porozumiewania się homo sapiens, preferuje synergiczne doznania komunikacyjne, płynące z gier wideo. Poza tym studiuje, pisze scenariusze, kocha filmy i inne czynności będące czystą synekurą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *