RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

Do lochu z nim! The Keep Recenzja

Dungeon Crawlery to dość wymarły gatunek. Można by pomyśleć, że…

4 stycznia 2019

Dungeon Crawlery to dość wymarły gatunek. Można by pomyśleć, że gry tego rodzaju już na zawsze znikną z planów wydawniczych i nie będzie nam dane ogrywać nowych przygód bohaterów dzielnie przemierzających lochy w poszukiwaniu sławy, chwały i niekiedy sposobu przetrwania w brutalnym świecie magii. Na szczęście po świetnie przyjętym Legend of Grimrock w 2012 roku fani przypomnieli sobie frajdę z podróży przez podziemne korytarze i coraz więcej studiów niezależnych podjęło się wyzwania dostarczenia nam nowych ciekawych produkcji z tego gatunku.

 

Studio CINEMAX podniosło rzuconą rękawicę i inspirując się produkcjami innych studiów postanowiło ugryźć temat z innej strony i dostarczyć jak najbardziej old schoolową rozgrywkę na 3DS, platformę przenośną od Nintendo. W 2014 roku został więc wydany The Keep. Trzy lata później gra została przeniesiona z nową oprawą graficzną i sterowaniem dostosowanym do klawiatury i myszki na komputery osobiste i właśnie ta wersja stała się podstawą dla portu gry na Nintendo Switch wydanego 20 grudnia 2018 roku.

 

Nie fabułą lochy stoją

Fabuła The Keep nie jest nad wyraz skomplikowana. Ot kolejny śmiałek schodzi do lochu, w którym swą kryjówkę ma zagrażający całemu królestwu zły czarnoksiężnik Watrys. Nie jesteśmy pierwszym herosem próbującym zdobyć chwałę i bogactwo, a jeśli przegramy i zginiemy, znajdzie się zapewne ktoś, kto ruszy naszymi śladami. Fabuła jest tylko olejem napędowym dla rozgrywki i mimo iż jest zawsze gdzieś obok nas.

 

 

Wielka szkoda, że wszelkie informacje czerpiemy ze zwojów, oraz krótkich pokazów slajdów z dołączonym do nich tekstem i nie pokuszono się o ciekawszy sposób przedstawienia fabuły w grze. Nie jest to coś niewybaczalnego dla tego typu gry gdzie to właśnie podróż przez korytarze lochów jest najważniejsza, ale miło by było czuć jakąś siłę pchającą nas ku końcowi przygody.

 

Czas na grywalność

 

Skoro takie gry nie skupiają się na fabule, to gra powinna się bronić sama jeżeli chodzi o rozgrywkę? Jestem na tak i wydaje mi się, że The Keep to robi pierwszorzędnie. Chodzenie po lochach sprawia dla starego wyjadacza dużą frajdę, wszelkie aspekty gry przedstawione zostały tutaj w starodawnym stylu.

 

Poruszamy się naszym pojedynczym (zbrodnia!) herosem po planszy składającej się z kwadratowych pól tworzących korytarze i naszym głównym celem jest dotarcie do wyjścia w celu ukończenia danego etapu. Jako nasz arsenał przeciwko wszelkim poczwarom mamy walkę wręcz oraz magię, która jest w tej grze równie istotna co siła naszego miecza. Walka tutaj odbywa się w czasie rzeczywistym, jednakże nie jest ona taka szybka jak w innych produkcjach. “Tańczenie” wokół wrogów nie jest tutaj wymagane, jak w przypadku gier tego typu i najczęściej mamy chwilę by przemyśleć swoją następną decyzję, co trochę obniża wymagania co do walki z wieloma przeciwnikami na raz.

 

 

Gra ma niski próg wejścia dzięki możliwości ustalenia poziomu trudności i permanentnej śmierci jako dodatkowej opcji, dzięki czemu każdy gracz, czy to zapaleniec gatunku, czy ktoś dla kogo ten typ rozgrywki jest zupełnie obcy znajdą tutaj opcję dla siebie.

 

Rozgrywka została też uproszczona, by łatwo było od niej odejść po krótkiej sesji i wrócić po kilku godzinach. Rozwijamy przez całą rozgrywkę tylko jedną postać i nie musimy martwić się o jej poziom głodu, czy wyspania. Ograniczono się też wyłącznie do trzech statystyk, w jakie możemy wpakować nasze ciężko zdobyte punkty – siła, wytrzymałość i inteligencja.

 

Dużym mankamentem jest tutaj jednak sterowanie. Wydaje mi się, że nie bez powodu przez całą rozgrywkę mamy na ekranie informacje o sposobie kontroli postaci i wykonywaniu przeróżnych akcji.

 

Najmniej przypadł mi do gustu sposób walki wręcz. O ile w wersjach 3DS i PC wykonywało się gesty na ekranie odpowiadające odpowiednim atakom, o tyle tutaj wykorzystujemy prawą gałkę analogową i przyciski bumperów do imitacji poprzedniego rozwiązania. Zdarzyło mi się kilkukrotnie zmienić wysokość ataku tuż przed wykonaniem akcji, albo nie dokończyć zamachu mieczem, co skończyło się kilkukrotnie zgonem na wyższych poziomach trudności.

 

 

Jest to w mojej opinii dość nieintuicyjne dla osoby pierwszy raz spotykającej się z grą, a doświadczonemu graczowi też może napsuć trochę krwi.

 

Uwielbiam za to system magii, który wzoruje się na od dawna stosowanych schematach. W prawym dolnym rogu ekranu mamy odpowiednie pole, które wypełniamy znalezionymi przez nas podczas przygody runami i aktywując je w odpowiedniej ilości i kolejności możemy wykonać zaklęcie, które jest dla nas pomocne, bądź ma siać zniszczenie wśród szeregów wroga. Kusi to do wykorzystywania obu technik walki z przeciwnikami i do próby znalezienia odpowiedniego dla siebie balansu pomiędzy magią, a siłą postaci.

 

Jak z oprawą graficzną i optymalizacją?

 

Jako, że jest to port niezależnej gry na PC, która jest za to portem gry wydanej na Nintendo 3DS, to grafika nie stoi na najwyższym poziomie, ale jest na tyle szczegółowa, że nie kłuje w oczy – zwłaszcza gdy gramy w trybie przenośnym konsoli. Dobrze zrealizowane oświetlenie pozwala też grze ukryć niektóre gorsze elementy graficzne w ciemności lochów.
Gra nie odbiega jakością od wersji komputerowej gry i jest jak najbardziej na plus zachowując klimat grozy przemierzania nieznanych przez nas podziemi. Oprawa audiowizualna wprawia nas w odpowiedni klimat do wczucia się w “lochołaza”, który nie ma pojęcia co może na niego czyhać tuż za zakrętem.

 

 

Bardzo podoba mi się też zmiana interfejsu w stronę większej czytelności i przedstawieniu konkretnych informacji, a nie na zbędnych dodatkach. Wszystkie potrzebne nam informacje o postaci, jak i ekwipunek mamy teraz skumulowane na jednym ekranie, co zwiększa ich dostępność i nie wprowadza dodatkowego chaosu podczas przechodzenia gry.

 

Widać, że twórcy w przypadku tej wersji poszli w stronę ograniczenia zbędnych elementów interfejsu, jak na przykład avatar naszej anonimowej postaci, by jednocześnie wyeksponować rzeczy naprawdę ważne jak życie, wytrzymałość i magia.

 

Gra ze względu na swoją grafikę nie jest najprawdopodobniej szczególnie wymagająca, a co za tym idzie jest to gra działająca… dobrze. Podczas ogrywania produkcji zarówno w stacji dokującej, jak i w trybie przenośnym nie zauważyłem jakichkolwiek spadków wydajności.

 

 

Czy jest to gra, w którą warto zagrać?

 

Jest to ciekawa produkcja i wielu fanów gatunku powinno po nią po prostu sięgnąć, zważywszy na to, że cena gry nie jest nad wyraz wysoka. Jeśli ktoś po raz pierwszy podchodzi do danego typu gry to ta gra będzie ciekawym wprowadzeniem w świat dungeon crawlerów ze względu na dużą liczbę uproszczeń w rozgrywce. Przeboleć trzeba jednak sterowanie, które mam nadzieję będzie usprawnione w innych produkcjach.

Przejście tej produkcji powinno zająć od 8 do 10 godzin. Gra nie jest w żaden sposób generowana proceduralnie i niestety wydaje mi się, że zwycięzca, który pokona przebiegłego Watrysa odstawi tą grę na wirtualną półkę i zajmie się innymi grami, zapominając o The Keep na wieki.

 

Podziękowania dla CINEMAX za dostarczenie gry do recenzji.

 

The Keep Recenzja

 


Podsumowanie

Zalety

  • + przystępna dla osób przymierzających się do wypróbowania dungeon cwarlerów
  • + ciekawy system magicznych zaklęć
  • + klimatyczna grafika, choć można było wycisnąć więcej
  • + dobrze zoptymalizowana
  • + dobra do krótkich sesji

Wady

  • - mało przyjemny sposób przedstawienia walki wręcz
  • - szczątkowo przedstawiona fabułą gry
  • - brak losowości w grze, przez co każde przejście gry jest takie samo
  • - kilka źle wyjaśnionych zagadek
  • - monotonia przemierzanych korytarzy

6

Wyświetleń: 2187

Redaktor

WorkOrc

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *