Po niezbyt udanej trylogii Grand Theft Auto na Nintendo Switch Rockstar Games postawił na westernowe klimaty, czyli Red Dead Redemption. To remaster hitu sprzed trzynastu lat, który do tej pory dostępny był tylko na konsolach PlayStation 3 oraz Xbox 360. Czy tym razem deweloperzy z Ameryki dowieźli stabilną wersję produkcji?
„Nazywam się John, John Martson”
Niegdyś członek gangu Dutcha van der Linde, a teraz łowca swoich byłych towarzyszy. Zmuszony przez agencję rządową pod pretekstem zagwarantowania bezpieczeństwa jego żonie Abigail oraz synowi Jackowi, musi wytropić i zabić trzech dawnych partnerów.
Prowadzimy tę historię od początku do końca, ale nie w pojedynkę. Na swojej drodze spotkamy wielu sojuszników, którzy pomogą sprawie, jeśli tylko odwdzięczymy się tym samym. Czekają nas niezwykłe zadania, nie tylko te główne, ale i te poboczne. Pomożemy mieszkańcom rozwiązać zagadki oraz wesprzemy ich umiejętnościami strzeleckimi, jeśli przyjdzie taka potrzeba. A aktywności jest jeszcze więcej! Możemy polować na zwierzynę oraz zbierać z nich mięso i skórę na sprzedaż, szukać ukrytego skarbu, grać w pokera, blackjacka, wykonywać nocny obchód po obozie. Nie ma czasu na nudę.
Poboczne zadania pozwalają nie tylko na zarobienie gotówki, ale również na odblokowywanie strojów, a niektóre z nich zagwarantują nam dodatkowe korzyści. Pieniądze możemy wydawać na różnorakie sposoby, takie jak hazard, uzupełnienie zapasów, zdobycie broni czy wykupienie lokalu, aby zapisać swoją rozgrywkę.
Podróże małe i duże
Podczas kampanii będziemy podróżować przez trzy terytoria, które różnią się fauną, florą i klimatem. Wzdłuż i wszerz możemy przemieszczać się na piechotę (nie zalecam), na koniu oraz z wykorzystaniem szybkiej podróży. Do tej ostatniej opcji najlepiej dostać się poprzez rozbicie obozu poza miastem. W ten sposób możemy zapisać grę oraz dostać się do odwiedzonych uprzednio miast lub do znacznika, który wcześniej dodaliśmy na mapie.
Widać, że niektóre mechaniki niezbyt dobrze się zestarzały. Aby sprintować na pełnej szybkości, należy nieustannie naciskać przycisk biegu, tak samo jest w przypadku jazdy na koniu. Na dłuższą metę było to dla mnie uciążliwe. Warto również wspomnieć o sztucznej inteligencji, która nie jest zbyt bystra. Wrogowie mają w zwyczaju wychylać się z tej samej przeszkody, przez co łatwo możemy wycelować, ciągle pozostając za osłoną.
Bardzo się cieszę, że deweloperzy udostępnili możliwość takiej podróży, choć nie ukrywam, że jazda na koniu nie jest tak wolna, jak mogłoby się wydawać. Można całkiem szybko galopować z jednej strony mapy na drugą, przy okazji zbierając rośliny czy polując na zwierzynę. Ogólnie jest całkiem sporo do zwiedzenia i taka wielkość mapy była dla mnie zdecydowanie optymalna.
Westernowy klimat trzyma poziom
Moje pierwsze skojarzenie na hasło „Dziki Zachód” to „rewolwer”. Dlatego bardzo wyczekiwałem na pierwszą okazję do strzelenia do przeciwników. Strzelanie w Red Dead Redemption jest niezwykle satysfakcjonujące. Zwłaszcza z mechaniką spowolnienia czasu, która w grze jest nazywana Zabójczą Precyzją. Choć jest ograniczona czasowo, to zdecydowanie pomaga w niekomfortowych sytuacjach. Wraz z postępem w historii nasza umiejętność pozwala strzelać nawet do kilku celów naraz.
Mamy kilka rodzajów broni: rewolwery, pistolety, karabiny, karabiny snajperskie, obrzyny, bronie miotane, nóż oraz lasso. Każda z nich sprawdza się idealnie w odpowiedniej sytuacji. Dla przykładu lasso będzie doskonałym narzędziem do schwytania celu żywego lub do przechwycenia dzikiego konia na swoją własność. Jestem totalnie za tym, aby mieć tak dużą swobodę w prowadzeniu własnej przygody.
W całym świecie jest naprawdę wiele aktywności. Możemy zostać wyzwani na pojedynek 1 na 1 w klasycznym westernowym starciu. Podczas celowania w przeciwnika możemy wybrać, czy chcemy zabić delikwenta, czy strzelić mu w dłoń i przerwać pojedynek. Nie jest to bez znaczenia, ponieważ darując życie przeciwnikowi, otrzymamy dla siebie punkty honoru i sławę.
Dużo, więcej, jeszcze więcej!
Wcześniej wspomniane honor i sława mogą dać nam bonusy lub kary (w zależności od tego, czy idziemy w dobrą ścieżkę czy złą). Mechanik w grze jest tak mnóstwo, że mógłbym opowiadać o nich przez wiele czasu. Miałem wrażenie, że cały czas odkrywam coś nowego. Szczerze mówiąc, gdybym nie wiedział, co to za gra to w życiu nie powiedziałbym, że oryginalnie ma trzynaście lat.
Gra wygląda wręcz fenomenalnie w trybie przenośnym i stacjonarnym. Przez całą rozgrywkę nie doświadczyłem większych spadków wydajności. Konsola dumnie utrzymywała trzydzieści klatek na sekundę, nawet na dużym, 55-calowym telewizorze. Czytelne tekstury, oświetlenie, a nawet dobrej jakości cienie, a wszystko to w maksymalnych rozdzielczościach obsługiwanych przez Switcha. Z drugiej strony nie ukrywam, że celowanie do dalekich obiektów na małym ekranie nie należało do przyjemnych doświadczeń.
Mamy sporo opcji do wykorzystania, możemy uaktywnić kody oszustw, możemy utrudnić swoją rozgrywkę poprzez włączenia manualnego celowania. Możliwości jest naprawdę wiele, ale niestety nie możemy zmienić poziomu trudności po rozpoczęciu kampanii. Jeśli gramy na normalnym to już nie możemy zmienić na ekstremalny i vice versa. Szkoda, że gra nie pozwala na dynamiczną zmianę, chociażby przy punkcie zapisu
W porównaniu z trylogią Grand Theft Auto, to Red Dead Redemption jest kompletnie poza ligą. Oczywiście pozytywnie. Do zwiedzania jest naprawdę tak wiele, że podstawowa kampania powinna wystarczyć na dobre kilkadziesiąt godzin zabawy. Główne, poboczne misje, gry hazardowe, losowe wydarzenia to tylko część tego, co możemy robić w tym świecie.
Chociaż mamy piękne westernowe widoki, to muszę przyznać, że ścieżka dźwiękowa nie jest najwyższej jakości. Szumy są zdecydowanie słyszalne podczas ścieżek dialogowych, co przypomina, że gra nie jest już pierwszej młodości.
Dodatkowa kampania z… zombiakami
Jeśli skończycie podstawową kampanię, to czeka na was dodatkowa przygoda pt. Undead Nightmare. Jest to niekanoniczna historia, w której główny bohater John Marston próbuje znaleźć lekarstwo na „zarazę”, która dopadła jego rodzinę. Doświadczenie z tym dodatkiem jest zdecydowane unikalne, bo musimy się ustrzec przed biegnącymi, bezmyślnymi umarlakami, używając dostępnych narzędzi.
Całość historii w zupełności mnie nie porwała, ale to ciekawa odskocznia od standardowego westernowego klimatu. Kampania jest zdecydowanie krótsza od oryginału i warto zaznaczyć, że mapa jest taka sama jak w pierwotnej historii. Niestety wraz z progresem fabuły można odczuć pewną monotonność i zainteresowanie zaczyna spadać. Bardzo mocno zalecam podejście do Undead Nightmare tylko po przejściu głównej kampanii ze względu na powiązania między bohaterami.
Strzał w (prawie) dziesiątkę!
Bawiłem się świetnie z Red Dead Redemption i uważam, że to była trafna decyzja, aby umożliwić użytkownikom Switcha przeżyć przygody Johna Martsona. Rewelacyjnie zrobiony port, który wyprzedza jakością wersję chociażby na PlayStation 3, co może być dla niektórych niewielkim zaskoczeniem (dla mnie też). A no i najważniejsze – jest polska wersja językowa w postaci napisów.
Cena w eShopie: 209,80 zł
Podziękowania dla Cenegi za dostarczenie gry do recenzji.
Redaktor
Damian "Dadaista" Filipkiewicz
Z zamiłowaniem śledzę wszystkie informacje i pogrywam różne produkcje na Nintendo Switch oraz PC. Nie mam ulubionego gatunku gier, a przez te lata przewinęły się dziesiątki, z którymi świetnie się bawiłem. Zręcznościówki, strzelanki, karcianki, strategie, RPG'i nie są mi straszne. Na co dzień pracuję jako programista. Lubię kawę z mlekiem, moim spirit animal jest Slowpoke i należę do Ravenclaw.