Beat Cop to jedyny w swoim rodzaju “symulator policjanta”, okraszony świetnym klimatem rodem z filmów o brudnych Harrym i sporą dawką humoru. Zwykle takiego dla dorosłych.
Polscy twórcy gier niezależnych chyba już na dobre zaprzyjaźnili się ze Switchem. Prawie co miesiąc mamy szansę zapoznać się z jakimś ciekawym tytułem rodzimej produkcji. Podobnie jest z debiutancką grą studia Pixel Crow. Beat Cop przeniesie nas na brudne (dosłownie i w przenośni) zaułki Nowego Jorku lat 80-tych i pozwoli wcielić się w typowego “krawężnika”, czyli najniższego rangą policjanta, który dba o porządek w swojej dzielnicy. A właściwie nie do końca typowego, bo nasz bohater, Jack Kelly, jeszcze do niedawna był świetnym detektywem. Niestety, miał nieszczęście znaleźć się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Podczas odpowiadania na zgłoszenie o włamaniu w domu wpływowego senatora, zabił jednego z przestępców, ale pozwolił innemu uciec z zawartością sejfu. Ściągnął tym samym na siebie gniewne spojrzenie politycznej elity Nowego Jorku, jak i swoich szefów, którzy natychmiast zdegradowali go do roli dzielnicowego. Tylko od nas zależy, czy odkryje tajemnicę kradzieży, w którą uwikłane są elity miasta, czy spędzi resztę życia wystawiając mandaty za parkowanie i przepędzając prostytutki z rogów ulic.
Nasz czas w Nowym Jorku (a właściwie na jednej z jego ulic, bo całość gry ma miejsce na jednej przecznicy) będziemy dzielić pomiędzy wypełnianiem swoich podstawowych obowiązków, a różnymi dodatkowymi zadaniami. Ta pierwsza kategoria składa się głównie z wystawiania mandatów za nieprawidłowe parkowanie, zdarte opony, czy zbite światła oraz łapania różnych przestępców próbujących okradać miejscowe sklepy, tworzyć graffiti lub włamujących się do samochodów. Nic specjalnie ciekawego. Każdego dnia będziemy musieli też sobie radzić z dodatkowymi zadaniami zlecanymi przez komendanta lub… jednego z gangów kontrolujących naszą okolicę. Już na wstępie gracz powinien odrzucić marzenie o byciu odpornym na korupcję, nieskazitelnym stróżem prawa. Jeśli nie zachowamy przynajmniej minimum przychylności okolicznych gangów, bardzo szybko skończymy z dodatkową dziurą w głowie. Ale co tu dużo mówić, okazjonalna łapówka czy pomoc przestępcom może nam całkiem mocno ułatwić życie. Szczególnie, że była żona sprawi, że nasze życie zmieni się w piekło, jeśli regularnie nie będziemy płacić alimentów. Wspomniane wyżej specjalne zadania są bardzo zróżnicowane i ciekawe. Wolałbym uniknąć spoilerów, ale powiem tylko, że zdarzają się perełki takie jak śledzenie terrorystów, niańczenie niezrównoważonego VIPa ze Związku Radzieckiego czy udział w kręceniu filmu porno.
Gra podzielona jest na dni. Czas płynie nieubłaganie. Każdy dzień to tylko kilka minut, w którym musimy wykonać odpowiednie zadania. Sprawia to, że zawsze czujemy pewne napięcie, czy uda się ze wszystkim wyrobić. Na szczęście, nie zawsze musimy zmieścić się w czasie z każdym zadaniem – niektóre można ominąć bez większych konsekwencji. Poza wymienionymi wyżej zleceniami, pojawiają się jednak również te kluczowe, które prowadzą nas stopniowo do odkrycia tajemnicy, która kosztowała nas utratę pozycji detektywa. Trzeba jednak z nimi naprawdę uważać. Jeśli zapomnimy wykonać jakąś czynność z tym związaną w odpowiedni dzień, gra pozwoli nam grać dalej, ale stracimy możliwość uzyskania dobrego zakończenia. Co prawda, można cofnąć się do poprzedniego dnia, ale jeśli zorientujemy się o tym za późno, np. kilka dni po fakcie, trzeba będzie powtarzać sporą część rozgrywki. Trochę szkoda, bo wystarczyło wyświetlić graczowi powiadomienie, że ominął ważną część fabuły.
Pisząc o Beat Cop, nie sposób nie wspomnieć o poczuciu humoru i dialogach. Już po kilku żartach łatwo zrozumieć, dlaczego gra dozwolona jest od lat 17 wzwyż. Praktycznie każda postać napotkania na ulicach Nowego Jorku klnie jak szewc, rzuca sprośne żarty i nie stroni od rasistowskich komentarzy. Należy dlatego do gry podejść ze sporym dystansem. Dzięki temu bardzo szybko poczujemy klimat Nowego Jorku lat 80-tych i będziemy świetnie się bawić. Postacie, choć barwne, mogłyby być bardziej rozwinięte – poza zadaniami specjalnymi większość z nich będzie niestety powtarzać w kółko tą samą linię dialogu.
Niestety, zdarzyło mi się napotkać w grze kilka bugów. Większość z nich nie wpływała znacząco na rozgrywkę (np. najeżdżające na siebie samochody), jednak w przynajmniej kilku przypadkach bug uniemożliwił mi wykonanie jakiegoś zadania. Przykładowo, po wybuchu pożaru w jednej z kamienic, komisarz kazał mi usunąć samochody zaparkowane przed hydrantem, żeby umożliwić do niego dostęp straży pożarnej. Ponieważ zrobiłem to już wcześniej w ciągu dnia z innego powodu, gra uznała zadanie za niewypełnione, mimo tego, że strażacy mieli masę miejsca do parkowania. Tego typu bugi nieco psują radość z rozgrywki, więc szkoda, że prześlizgnęły się przez proces kontroli jakości.
Parę słów należy też powiedzieć o oprawie graficznej i dźwiękowej. Jeśli lubicie grafikę pixel art, na pewno się nie zawiedziecie. Nowy Jork w wizji twórców gry sprawia wrażenie zatłoczonego, brudnego i będącego w ciągłym ruchu. Grafika jest bardzo dopracowana i robi spore wrażenie. Trudno mówić tu wiele o oprawie muzycznej, bo żadne utwory nie towarzyszą nam w trakcie normalnej rozgrywki na ulicach miasta (przygrywają nam w menu i kilku innych miejscach). Zamiast tego cały czas słyszymy odgłosy miasta – samochody, ptaki, muzykę puszczaną z radia. Choć nie brzmi to może zbyt ekscytująco, bardzo fajnie dopełnia klimat gry. Dodatkowym atutem jest to, że gra dostępna jest w języku polskim.
Beat Cop jest świetną pozycją dla każdego, kto tęskni za przerysowanymi filmami detektywistycznymi lat 80-tych. Jeśli nie odrzucają cię sprośny humor, nieco powtarzalne zadania i okazjonalne bugi, znajdziesz tu dla siebie nie lada rarytas.
Podziękowania dla 11 bit studios za dostarczenie kopii recenzenckiej.