Wyobraźcie sobie, że podobnie jak ja uwielbiacie gry zręcznościowe, potocznie zwane platformówkami. Dodatkowe punkty zainteresowania gra otrzymuje, jeśli jej oprawa graficzna jest kreskówkowa. Nie posiadałem się ze szczęścia, gdy wśród gier wysłanych do recenzji nasz Naczelny wrzucił Double Cross. Platformówka z kresówkową grafiką? Biorę. Życie brutalnie zweryfikowało moje oczekiwania. Jednak zacznijmy od początku.
W porównaniu do wielu gier ze swojego gatunku, Double Cross ma całkiem nieźle rozbudowaną warstwę fabularną. Wcielamy się w początkującą agentkę, która zaczyna rozwiązywać swoje pierwsze śledztwa. Ktoś włamuje się do siedziby naszej macierzystej agencji i robi niesamowity bałagan. Nie pozostaje nam nic innego, jak ruszyć na wyprawę do innych wymiarów, by zdobyć wskazówki oraz znaleźć winnych. Początkowo byłem naprawdę zdziwiony. Gra platformowa z tak rozbudowaną historią? To niezwykłe. Napotkane postacie są przy tym niesamowicie barwne i kolorowe. Nie ma tu miejsca na najbardziej sztampowe rozwiązania.
Twórcy starają się odejść od utartych schematów, co naprawdę cenię w grach. Spotkany na samym początku kosmita, mimo dość przerażającego wyglądu, jest miły i pomocny. Nie chcę zdradzić nic więcej ze scenariusza, bo niestety jest on najmocniejszą częścią gry. Po zapoznaniu się z nim nie ma sensu wracać do Double Cross. Nie powiem, by zakończenie było zaskakujące, ale początkowo poznawałem kolejne wydarzenia z przyjemnością.
Cóż z dobrego scenariusza, kiedy sednem rozgrywki powinien być świetny projekt plansz i dobre sterowanie, a grze brakuje jednego i drugiego. Teoretycznie wszystko jest na swoim miejscu. Do zwiedzenia mamy trzy duże krainy, różniące się od siebie zarówno stylistyką, jak i sposobem eksploracji. Raz trafiamy do świata pełnego robotów, innym razem zwiedzamy bagniste tereny. Nie powinniśmy narzekać więc na różnorodność. Problem zaczyna się, gdy tylko zaczniemy grać.
Wyobraźcie sobie, że wybraliście krainę i chcecie przejść dany etap. Pomijając ich niezbyt dużą ilość (trzynaście, jeśli się nie mylę) to we wszystkie gra się tak samo. Czy znajdziecie się w mieście pełnym robotów, czy na bagnach – rozgrywka nie będzie się różnić. Owszem, wiele platformówek pozwala graczowi jedynie skakać i strzelać, ale przynajmniej stara się to ukryć. Zaprojektować nietypowe etapy, rozwinąć grę poprzez ciekawe znajdźki, mechaniki czy przeciwników. Double Cross ma to gdzieś.
Stworzone 44 lata temu pierwsze Mario oferuje większą liczbę, plansz w dodatku lepiej zaprojektowanych. Tu naskaczecie się ile wlezie z obowiązkowymi przerywnikami na walkę. Pojedynki w tej grze sprowadzają się tylko do naciskania tego samego przycisku bez ustanku, czasem też uniku. Nie rozumiem też, po co wprowadzono rozwój postaci, skoro grę może przejść nawet pięciolatek.
Zresztą, poziom trudności w Double Cross to coś, co mnie zastanawia. W opcjach znajdziecie wskaźnik FUN, który można ustawić na jeden z kilku poziomów. Nie znalazłem dla niego zastosowania – początkowo sądziłem, że odpowiada za trudność gry, jednak mimo sprawdzenia kilku różnych poziomów pod tym kątem, nie odnotowałem znaczących różnic.
Plansze są bardzo schematyczne i opierają się na prostym wykorzystaniu umiejętności bohaterki. Po naciśnięciu jednego z przycisków, może ona przyciągnąć się w danym kierunku. To, w połączeniu ze skokami, stanowi 80% gry. Drobną, aczkolwiek miłą odskocznią, jest wykorzystanie tego schematu w salonie gier. Tam możemy bić nasze rekordy w kilku minigrach. Trochę szkoda, że twórcy tak rzadko chcieli rozwinąć mechanikę. Mogłaby wtedy być z tego naprawdę niezła gra.
Nieco milej mogę wyrazić się o oprawie graficznej. Ładna, kreskówkowa grafika dobrze współgra z tonem opowiadanej historii. Oczywiście, część postaci jest zdrowo przerysowana, ale zapadają w pamięć. Szkoda tylko, za oprawą wizualną nie idzie też dopracowany gameplay.
Double Cross to niesamowicie zmarnowany potencjał. Świetnie grafika i dobry scenariusz nie zrekompensują źle zaprojektowanych i nudnych plansz. Co jak co, ale gry platformowe powinny dawać frajdę.
Podziękowania dla HeadUp Games za dostarczenie gry do recenzji.
Double Cross Recenzja