Trüberbrook to małe, niczym niewyróżniające się miasteczko, położone nad malowniczym jeziorem w Niemczech. Tak przynajmniej wydawało się Hansowi Tannhauserowi, który wygrał na loterii pobyt w lokalnym ośrodku wypoczynkowym i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby tylko w jakiejkolwiek brał udział. Szybko też przekona się, że to nie jedyna tajemnica, jaką napotka podczas swoich wakacji. Okazuje się, że lokalna społeczność ma za sobą wiele niewyjaśnionych historii, przez które miejscowość nie tętni już turystycznym życiem. Tylko co ma do tego wszystkiego fizyk kwantowy Hans Tannhauser?
Spokojne złego początki
Historia w Trüberbrook zaczyna się spokojnie. Przybywamy do miasteczka, które już na początku daje znać, że czasy swojej świetności dawno ma już za sobą – o ile kiedykolwiek takie przeżywało. Mieszkańcy początkowo nie darzą nas zaufaniem, jako że nowa twarz w mieście to rzecz niezwykle rzadka. Jedyne, czego można by się spodziewać, to samotne i spokojne wakacje na łonie natury. Już podczas pierwszej nocy sielankowa wizja wylegiwania się w hamaku zostaje przerwana przez tajemniczego złodzieja, który zostawia po sobie tylko niezidentyfikowaną maź. Co więcej, zabiera on jedynie nikomu niepotrzebne naukowe notatki z naszej walizki. Tutaj akcja gry nabiera tempa – chociaż notatki nie są rzeczą niezwykle ważną, musimy dowiedzieć się, kto je zabrał i przede wszystkim – dlaczego?
Małomiasteczkowe krajobrazy
Podczas poszukiwań skradzionych zapisków, przyjdzie nam zwiedzić całkiem sporo lokacji, a każda ma swój unikalny urok i klimat. Znajdziemy się chociażby w domku na drzewie szalonego zwolennika teorii spiskowych, stacji pogodowej czy w starej opuszczonej kopalni. Wszystkie te miejsca są wykonane przepięknie; bez względu na to czy znajdują się na pierwszym planie, czy w tle. W każdym momencie gry przyjdzie nam zawiesić oko na czymś, co powali nas swoim prowincjonalnym urokiem. Żeby jednak nie było tak kolorowo, warto wspomnieć o niektórych teksturach, które wprost kłują w oczy swoją niską rozdzielczością. Być może to przypadłość tylko i wyłącznie portu na Switcha, jednak nie wydaje mi się, żeby konsola miała problem z renderowaniem wyższej jakości obrazu. Zwłaszcza, jeśli chodzi o tak prostą grę, w której graficznie niewiele się dzieje.
Zagadki
Fundamentem każdej przygodówki są zagadki, łączenie przedmiotów i wykorzystywanie ich, żeby na najróżniejsze sposoby osiągnąć swój cel. W Trüberbrook ten aspekt jest sprowadzony do minimum. Nie znajdziemy tutaj możliwości kombinowania ze sobą przedmiotów, łamigłówek nie ma wcale, a opcje dialogowe prowadzą nas przez jedyną ścieżkę; w związku z tym, jakiejkolwiek odpowiedzi byśmy nie wybrali, przeważnie efekt końcowy będzie ten sam. Nawet podnoszenie rzeczy zostało uproszczone, wystarczy bowiem wcisnąć odpowiedni przycisk, a wszystkie możliwe interakcje zostaną dla nas oznaczone czerwonym markerem. W efekcie wszyscy, którzy lubią w grach intelektualne wyzwania, muszą niestety obejść się smakiem. Rozgrywka dzięki temu zyskuje na płynności, nie miałem sytuacji, w której zatrzymałem się nie wiedząc, co robić dalej. Czasem chyba lepiej jest się jednak zatrzymać na parę minut i pokombinować, niż podziwiać ekrany ładowania tylko po to, aby zanieść odpowiedni przedmiot na drugi koniec mapy.
Tajemnice prowincji
Poziom trudności nie jest mocną stroną tego tytułu, warto więc pochwalić grę za świetnie oddany klimat zapomnianej już miejscowości. Postacie są charakterystyczne i nie popadają jednocześnie w stereotypy; każda ma określoną osobowość, odpowiadającą miejscom, w którym się znajdują, a dialogi – choć nie wybitne – dodają historii realizmu. Podczas rozmów przyjdzie się nam dowiedzieć więcej o dawnych dziejach miasta oraz przeszłości naszych rozmówców. Są one na tyle ciekawe, że bez zastanowienia klikałem w opcjonalne ścieżki dialogowe i poszerzałem wiedzę o świecie gry.
Fabuła również trzyma poziom – będą zwroty akcji, intrygi, niewyjaśnione wątki i kilku szaleńców. Trüberbrook wydaje się doskonale zdawać z tego sprawę, od początku kładąc nacisk na wydarzenia, pomijając i upraszczając sam gameplay. Podczas gry odniosłem wrażenie, że nie tyle biorę w niej aktywny udział, co po prostu czasem nieco pomagam bohaterom, samemu przyglądając się rozwojowi wydarzeń.
Podsumowanie
Trüberbrook jest momentami grą do bólu uproszczoną i łatwą, nie dając graczom zbyt wielkiego pola do manewru. Zamiast tego udało się jej jednak zbudować fantastyczny świat przepełniony klimatem, który ma w sobie ciekawą historię.
Podziękowania dla CDP za dostarczenie gry do recenzji.