Ślązacy mają swoje kluski, Podhalanie słynne oscypki, a Poznaniacy świętomarcińskie rogale nadziewane makiem. Mimo większych i mniejszych podziałów, MY (jako NARÓD) mamy Wiedźmina! Grę wideo będącą obecnie krajowym towarem eksportowym, stojącym na równi z brytyjską herbatą oraz czeskim Krecikiem. CD Projekt RED udowodniło reszcie świata, że nasz kraj ma w swoim dorobku kulturowym coś więcej niż najsłynniejsze internetowe przekleństwo, skrzętnie budując biało-czerwony pomnik, na którego piedestale stoi dumnie Wiedźmin 3. Nieco ponad cztery lata po premierze, cytując Artura Andrusa „nie wiadomo po co, nie wiadomo czemu, nie wiadomo skąd”, na Switchu pojawia się Geralt. Czas sprawdzić czy dokonano cudu portowania, czy może stworzono potwora, którego nawet sam Wiedźmin nie byłby w stanie zabić.
Sędzia
Nie odkryłbym Ameryki, gdybym napisał: „Wiedźmin 3 jest doskonałą grą”. Skrupulatnie budowanie napięcie przez całą recenzję po to, by na końcu zaskoczyć czytelnika werdyktem, w przypadku omawianego tytułu trochę mija się z celem. Zamiast tego, postanowiłem przygotować nieco odmienny tekst, w którym postaram się krótko przybliżyć i wyjaśnić co właściwie powoduje, że mimo upływu lat, Wiedźmin zestarzał się niczym bardzo dobra książka.
Jest to w dużej mierze zasługa uniwersalnej treści niesionej przez grę. Główny wątek fabularny kładzie szczególny nacisk na emocjonalny odbiór historii, dając w ten sposób niesamowitą okazję do eksploracji psychiki Geralta. Wykorzystano do tego liczne sytuacje, w których główny bohater Dzikiego Gonu konfrontuje się z różnymi bohaterami, wymagającymi od niego przyjmowania różnych ról społecznych. Ze względu na fabularne uwarunkowanie, kluczowe wcielenie skupia się na postaci „ojca”. Poszukując swojej przybranej córki Ciri, Geralt napotka na swojej drodze wiodącej przez różne wioski Temerii persony z podobnymi, rodzinnymi problemami, w rozwiązaniu których nieraz będzie musiał zamoczyć swoje ostrze we krwi.
Motyw podróży został w doskonały sposób wykorzystany do sprowadzenia na równoległy tor refleksji nad istotą człowieczeństwa w świecie zamieszkiwanym potwory. Na swojej drodze napotkamy licznych bohaterów, którzy podobnie jak Geralt – nie są czarno-biali. Za sprawą rozbudowanych ścieżek dialogowych jesteśmy w stanie poznać osobiste motywacje nawet największego – z pozoru – zakapiora, obserwując go w innym świetle. Na końcu większości zadań zostaniemy postawieni przed wyborem, w którym będziemy musieli rozstrzygnąć nie jeden trudny problem. To my dokonamy między innymi ostatecznego osądu nad tym, czy do rozliczenia się z rodzinnym katem lub bezwzględnym królem wyciągniemy srebrny miecz na potwory, stalowy na ludzi, bądź rozwiążemy konflikt bez rozlewu krwi. Każda podjęta decyzja ma istotny wpływ na rozwój historii, kształtując jednocześnie relacje między bohaterami oraz napotkanymi frakcjami. Mimo iż Geralt reprezentuje fach zabójcy potworów, przeważającą część jego zakresu obowiązków zajmuje rozstrzyganie sporów politycznych, światopoglądowych oraz przede wszystkim konfrontowanie się z własną przeszłością, której brzemię nieustannie odciska na bohaterze swoje piętno.
Kartograf
Mimo licznych „rozluźniaczy” w postaci rubasznych oraz wyrównujących poziom wysublimowanych żartów, nieraz sięgających do naszej popkultury, historia utrzymana jest w dorosłym i dojrzałym tonie. Czyni to z opowieści bardzo interesujący miraż, trafiający nie tylko do fanów fantasy czy miłośników opowieści Sapkowskiego. Sam do wielbicieli fantastyki nie należę, jednak Wiedźmina 3 pochłaniałem garściami. Oferowany przez grę ogromny świat, składający się z całkiem pokaźnych krain: Kaer Morhen, Novigrad, Velen, Biały Sad, Skellige i Toussaint, przepełniony jest rozmaitymi stworzeniami oraz mieszkańcami, pochodzącymi z różnych klas społecznych. Różnice między strukturami ludności, objawiające się odmiennym językiem oraz zachowaniem, widoczne są najbardziej po podróży do stylizowanej na Francję – Toussaint, dostępnej w dodatku Krew i Wino. Szeroki wachlarz różnorodności społecznej nadaje światu życia i realizmu, mimo obecności w nim stworzeń fantastycznych.
Ze względu na ogrom świata w nasze ręce oddano kilka środków transportu, przyspieszających podróż po bezkresach. Podstawowym kompanem Geralta jest nieodłączna Płotka. Nasz wierzchowiec sprawnie pokonuje nawet największe odległości w zamian za chwilowy odpoczynek po wyczerpaniu paska wytrzymałości. W celu oszczędzenia wysiłku zwierzęcia, możemy skorzystać z możliwości „szybkiej podróży”, wybierając na mapie odnaleziony drogowskaz. Taa… „szybkiej”.
Może, ale niestety nie na Switchu. Korzystając z opcji szybkiej podróży skazani będziemy na bardzo długie ekrany ładowania. W zależności od rozbudowania terenu i jego zaludnienia, średni czas wczytywania lokacji waha się między 1 minutą i 15 sekundami a nawet 1,5 minuty. Jest to zdecydowanie dłuższy okres niż w przypadku ogrywanej przeze mnie wcześniej wersji na PlayStation 4, która również nie mogła się pochwalić „szybkim ładowaniem”. Z tego względu, że testowałem grę ściągniętą na kartę pamięci, czas wczytywania w przypadku Wieśka zakupionego na kartridżu może być jeszcze dłuższy. A! Właśnie. Kupując grę w wersji z eShopu, zaopatrzcie się lepiej w potężną kartę microSD, gdyż Wiedźmin 3 zajmie aż 30 GB waszej pamięci. Przynajmniej zapada w… pamięć. Dobra, ten suchar nieco wybił „profesjonalny” ton.
Wojownik
Walka w Wiedźminie 3 to połączenie stylu Assassin’s Creed z Batmanem: Arkham Series. Dynamiczna, opierająca się na blokowaniu ciosów przeciwnika lub odskakiwaniu w ostatnim momencie i wymierzaniu kontrataków, doskonale wpasowuje się w wiedźmiński styl potyczek, oparty na strategii i opanowaniu. Możliwość łączenia słabych i silnych ataków wraz ze znakami magicznymi, którym towarzyszą kolorowe efekty cząsteczkowe, nadaje walce tempa, widowiskowości i co najważniejsze – satysfakcji. Potyczki dodatkowo urozmaicają petardy oraz nowość – kusza, przydatna do ściągania latających przeciwników na ziemię. Każdy element z ekwipunku znajduje praktyczne zastosowanie w starciu, przez co nie miałem nigdy uczucia, że jakiś element walki został dodany na siłę.
Pełne wykorzystanie wszystkich mechanik oferowanych przez tytuł znajduje dopiero zastosowanie na najwyższym poziomie trudności – Droga ku zagładzie – do zagrania na którym gorąco zachęcam. Podkręcona trudność wymusza ciągłe uzupełnianie eliksirów, które teraz można warzyć bez konieczności medytowania oraz ciągłego pilnowania stanu uzbrojenia, lubiącego się szybko niszczyć. W Wiedźminie 3 zrezygnowano ze znanego „drzewka umiejętności” na rzecz premii kupowanych za punkty zdobywane wraz z nowym poziomem. By aktywować bonus, należy przypisać go do postaci; powoduje to, że nie musimy ciągle korzystać z aktywowanej zdolności, tylko możemy dostosowywać je w zależności od aktualnej potrzeby.
Dla preferujących pacyfistyczne podejście do rozwiązywania konfliktów i stawiających intelektualne pojedynki nad siłowymi, przygotowano rozwiązanie idealne – grę karcianą Gwint. Prosta w założeniach, trudna w perfekcyjnym opanowaniu, stanowi wyśmienitą odskocznię od przyziemnych, wiedźmińskich zadań. Niestety nie przygotowano specjalnego trybu gry w wersji na Switcha, poświęconego wyłącznie Gwintowi. Osobiście uważam, że krótkie pojedynki z komputerem (z aktualnie posiadaną talią kart) sprawdziłyby się bardzo dobrze w trakcie jazdy autobusem lub innych „szybkich” posiedzeniach z konsolką. Szkoda, że nie wykorzystano mobilności konsoli Nintendo, a sam port ograniczył się wyłącznie do „kolejnego” wydania na inną platformę.
Malarz
Jednym z czynników wpływających na bardzo pozytywny odbiór Wiedźmina 3 była oprawa graficzna. Wykreowane plenery z pieczołowitą dokładnością do dnia dzisiejszego wprawiają w zachwyt większość graczy PC-towych. Odpowiedzialne za port na Switcha Sabre Interactive miało bardzo trudne zadanie, by z komponentów konsoli Nintendo, wypadających dosyć blado na tle innych platform, wycisnąć sok smakujący dużej grupie odbiorców.
Nie uchodzę za konesera soków, lecz smak tego z Wiedźmina 3 mógłbym określić na słodko-gorzki – w zależności od tego, na którym odcinku języka się znajduje, tym bardziej lub mniej nam smakuje. Podobnie zresztą jak rozdzielczość w grze. Ta w Wieśku na Switcha jest (bardzo) dynamiczna i osiąga w trybie zadokowanym 720p. Jej wahania sięgają nawet 960×540 pikseli, lecz są one dostatecznie dobrze maskowane, że trudno gołym okiem dostrzec optymalizacyjne sztuczki. Wspomniana wcześniej słodycz przejawia się tu wyśmienicie prezentującą się grafiką. Najlepiej wypadają przede wszystkim bliskie plany, na których jesteśmy dostrzec połyskującą zbroję oraz powiewające włosy na wietrze. Mimo wielu kompromisów graficznych Wiedźmin 3, to najlepiej wyglądająca gra na Switchu.
Dynamiczne dostosowywanie się rozdzielczości stara się ratować grę przed spadkami płynności, lecz niestety nie jest to odsiecz na białym koniu. Framerate w trybie zadokowanym stara się dobić do 30 klatek na sekundę, jednak przez większość przerywników będziemy musieli zadowolić się iście filmowym doznaniem na poziome 24 FPSów. Największym problemem, z którym zmaga się Switchowy Wiedźmin jest ładownie tekstur, które przy wymagających scenach drastycznie wpływają na płynność. Najbardziej doskwiera on w sekwencjach z dynamicznymi cięciami montażowymi – np. ucieczka przed Dzikim Gonem z Białego Sadu. Mimo, że Switch to konsola hybrydowa, pełen potencjał gra rozwija dopiero w trybie mobilnym.
Liczne uproszczenia graficzne, łącznie z rozdzielczością na poziomie 540p, nie są aż tak widoczne w trybie przenośnym i nie wpływają na przyjemność z rozgrywki. Spadek rozdziałki dodatkowo odciąża konsolę, zwiększając tym samym płynność wyświetlanego obrazu. Tak, w trybie mobilnym gra działa po prostu lepiej. Jeżeli głównym zamysłem portowania było dostarczenie „mobilnej” wersji Wiedźmina 3, to zadanie zostało wykonane perfekcyjnie.
Bard
Przeglądając liczne podsumowania recenzji gier, często można natknąć się na jedną zaletę występującą pod mianem „klimat”. O co chodziło recenzentowi? Trudno powiedzieć, czy miał na myśli umiarkowany, okołobiegunowy albo podzwrotnikowy. Tak samo jak na pogodowy, na „klimat” w grze wpływa wiele czynników. W Wiedźminie 3 na budowanie odpowiedniego nastroju, rozumianego jako atmosfery, wprowadzającej gracza w stan, w którym łatwiejsze mu będzie przeżywanie tych samych emocji, co postać na ekranie, istotny wpływ ma muzyka.
Ścieżka dźwiękowa, za którą odpowiedzialny był Marcin Przybyłowicz oraz zespół Percival, doskonale podkreśla aktualną akcję i nie jest wyłącznie tłem, lecz osobnym, żyjącym elementem gry. Potwierdzają to liczne wyświetlenia na YouTube oraz odsłuchania na Spotify. Ponownie (lub pierwszy raz) usłyszymy piękną pieśń Priscilli, a akcja dynamicznych potyczek z potworami będzie dodatkowo potęgowana utworem „Silver for Monsters…” (potocznie: Le, le lej). Wszystko po to, by na waszym ciele pojawiły się jeszcze większe ciary. Miłośnicy dobrego brzmienia niestety nie będą zadowoleni z jakości audio oferowanego przez Switcha. Ze względu na dźwięk stereo 2.1 uświadczymy wyłącznie płaskie brzmienie oraz pozbawione głębszych basów. Słaba jakość dźwięku najbardziej słyszalna jest w karczmach i innych tłocznych miejscach, w których liczne głosy tła mieszają się z dialogami bohaterów.
Bez względu na to jaką wersję gry nabędziecie, usłyszycie Geralta mówiącego po polsku. Jeżeli jednak jesteście miłośnikami dialogów w języku Szekspira, dodano możliwość przełączenia audio oraz ustawienia napisów w kilku oferowanych językach.
Wiedźmin
Ząb czasu, który zdążył się naostrzyć przez minione cztery lata, zdaje się lekko wgryzać w Wiedźmina 3. Nic nie jest jednak w stanie odebrać polotu, z jakim została napisana opowieść oraz sposobu, w jaki zaprojektowano mechaniki przekuwające się na doskonałą i satysfakcjonującą rozgrywkę. Przeniesienie Wiedźmina 3: Dziki Gon na Switcha jeszcze niedawno pozostawało w sferze najskrytszych snów fanów Geralta, którzy być może od czasu premiery przenośnej konsoli Nintnedo marzyli o zabraniu zabójcy potworów ze sobą na szlak. I to właśnie z myślą o nich przeportowano tę grę. Mobilna rozgrywka oferuje najlepsze doznania graficzne. Liczne uproszczenia oraz kompromisy są niewidoczne gołym okiem, a po oddzieleniu warstwy wizualnej (prezentującą się naprawdę dobrze jak na Switcha), otrzymujemy znakomitą grę w kompletnym wydaniu, która zostanie zapisana na kartach historii jako najlepszy tytuł tej dekady. Pytanie jednak – czy jesteście gotowi wydać na nią 210 zł?
P.S.
Mam nadzieję, że (kolejny już) sukces Wiedźmina (tym razem) na Switchu skupi uwagę Nintendo – według którego w dalszym ciągu rozniecamy ogień pocierając patyki – i skłoni japońskiego giganta do dołączenia polskiej mowy do puli języków systemowych konsoli.
Podziękowania dla CDP za dostarczenie gry do recenzji.
Redaktor
Mikołaj "Syn Kury" Stryczyński
Legenda głosi, że wykluł się z jaja i od tego czasu pałęta się po świecie, ucząc się języka ludzi. Ze względu na dosyć ubogi system porozumiewania się homo sapiens, preferuje synergiczne doznania komunikacyjne, płynące z gier wideo. Poza tym studiuje, pisze scenariusze, kocha filmy i inne czynności będące czystą synekurą.