Hero RecenzjeRecenzja
Hero RecenzjeArtykuł

Na tropie dobrej zabawy – recenzja Detective Pikachu Returns

Minęło siedem lat, odkąd pomogliśmy detektywowi Pikachu w jego pierwszych…

18 października 2023

Minęło siedem lat, odkąd pomogliśmy detektywowi Pikachu w jego pierwszych śledztwach na konsoli Nintendo 3DS. Żółty gryzoń powraca w nowej części przygód, tym razem na Switchu, choć oprawa graficzna może na to nie wskazywać. Pora wziąć lupę w dłoń, przeanalizować wszystkie poszlaki i określić, czy warto zatrzymać się w Ryme City na dłużej.

 

 

Produkcją drugiej części przygód detektywa Pikachu ponownie zajęło się związane z Game Freak studio Creatures Inc. Po pierwszych zapowiedziach na premierę gry przyszło nam poczekać aż cztery lata. Znajomość „jedynki” jest jak najbardziej wskazana przed rozpoczęciem zabawy. Tytuł otwiera co prawda filmik podsumowujący dotychczasowe wydarzenia, ale robi to na tyle pobieżnie, że część graczy wciąż może czuć się zagubiona.

 

 

Źle się dzieje w Ryme City

 

Minęły dwa lata, odkąd Tim Goodman i detektyw Pikachu ocalili Ryme City przed złowrogą substancją o nazwie R, która wpędzała pokemony w szał. W wyrazie wdzięczności burmistrz metropolii wręcza duetowi nagrodę za obywatelską postawę. Uroczystość przerywa nagle niespodziewany atak dzikiego Corviknighta. Tim i Pikachu muszą przeprowadzić nowe śledztwo i dotrzeć do źródła tych niepokojących wydarzeń. Bohaterowie mają też nadzieję w końcu odkryć, co się stało z zaginionym ojcem głównego bohatera, Harrym.

 

 

Tim i Pikachu to dość specyficzny duet, bo mimo różnicy gatunkowej bohaterowie potrafią ze sobą rozmawiać. Gryzoń rozumie także mowę pokemonów, co pozwoliło twórcom gry zaprezentować znane stworki w nowym świetle. Na swojej drodze spotkamy rozmaite charaktery, wśród których najbardziej w pamięć zapadli mi ziomalski Cramorant, ekscentryczna Clefable i roztargniony Exeggutor. Podczas zabawy odniosłem wrażenie, że potencjał na stworzenie ciekawych sytuacji fabularnych nie został zmarnowany.

 

 

W Detective Pikachu Returns nie zagramy po polsku. Stanowi to dość poważny problem, bo historia opowiadana jest głównie za pośrednictwem ścian tekstu. Przerywnikom filmowym towarzyszy dubbing – do wyboru w języku japońskim lub angielskim – co jest miłą odskocznią od standardowych gier z cyklu Pokémon. Fabuła ma przy tym dość infantylny charakter, jasno skierowany do młodszych odbiorców. To wszystko tworzy głośny zgrzyt, bo trudno określić, dla kogo właściwie jest ta produkcja. Dla dziecięcych graczy, którzy nie rozumieją angielskiego? Czy dla starszych wyjadaczy, na których głupiutkie zwroty akcji nie zrobią najmniejszego wrażenia?

 

 

Na tropie rozgrywki

 

Nowy detektyw Pikachu przypomina staroszkolne przygodówki point’n’click. Świat gry dzieli się na określone sekcje, w których możemy wchodzić w interakcje z innymi postaciami lub obiektami. Rozgrywka ma jednak dość sztywny charakter. Jej lwia część opiera się na przeklikiwaniu nieciekawych i infantylnych dialogów. Odniosłem wrażenie, że twórcy zdawali sobie sprawę z powolnego tempa zabawy – w opcjach znajdziemy ustawienia, dzięki którym przyspieszymy poruszanie się lub przewijanie wypowiedzi bohaterów.

 

 

Sposób, w jaki przeprowadzamy śledztwo, również nie należy do szczególnie ekscytujących. W jego toku w specjalnym notatniku zapisujemy kluczowe pytania, na które musimy odpowiedzieć. Rozmawiając ze świadkami i obserwując otoczenie, gromadzimy poszlaki. Gdy zbierzemy ich dostatecznie dużo – a to „dostatecznie” narzuca nam z góry gra – możemy przejść do dedukcji. Jeżeli tok naszego rozumowania okaże się błędny, nie spotyka nas żadna kara. Tytuł cierpliwie czeka, aż zaznaczymy odpowiednią opcję, a jak tylko okaże się, że brakuje nam dowodów, to właściwy trop po prostu się nie wyświetla. Jeżeli jakimś cudem pogubimy się w śledztwie, możemy poprosić o podpowiedź. To wszystko sprawia, że produkcja w ogóle nie bierze pod uwagę błyskotliwości gracza. Sprawy są przy tym na tyle banalne, że odbiera to jakąkolwiek satysfakcję z ich rozwiązywania.

 

 

Rozgrywka wydawała mi się też niepotrzebnie rozwleczona. Wielokrotnie byłem w stanie odtworzyć dokładnie przebieg wydarzenia, ale gra upierała się, że musimy jeszcze zbadać kilka niewiele znaczących poszlak. Na dłuższą metę było to irytujące, tym bardziej, że ostatecznie okazywało się, że „rozgryzłem” problem już dawno temu.

 

 

Poza głównym śledztwem możemy też pomóc lokalnej społeczności z codziennymi problemami. Zazwyczaj ich rozwiązanie nie jest zbyt skomplikowane: raz musimy pomóc kobiecie znaleźć jej Lillipupa; innym razem trzeba zaprowadzić Cutiefly do zmartwionej Ribombee. Tak naprawdę poboczne zadania nie przynoszą nam żadnych korzyści i stanowią jedynie okazję do bliższego poznania nieistotnych bohaterów. Szybko przestałem poświęcać tej mechanice czas.

 

 

Zabawę starają się urozmaicić sporadyczne sekcje, w których bohaterowie proszą o pomoc inne stworki. Przykładowo: wsparcie Growlithe’a pomoże nam zwęszyć źródło usypiającej pokemony substancji, a krępy Darmanitan rozwali głazy na naszej drodze. Minigry pojawiają się dość rzadko i skonstruowano je na tyle trywialnie, że nie wnoszą żadnej wartości do rozgrywki.

 

 

Grafika pod lupą

 

3DS-owy rodowód Detective Pikachu Returns najmocniej uwydatnia warstwa wizualna produkcji. Nie owijając w bawełnę: grafika po prostu nie zachwyca. Animacje bohaterów sprawiają wrażenie, jakby byli ulepieni z plasteliny, przez co są zdolni do wyrażania jakichś dwóch emocji na krzyż. Modele pokemonów żywcem wyjęto z innych gier w cyklu, niektóre sięgają aż do Pokémon X&Y z 2013 roku. Świat gry pozbawiony jest charakteru i dbałości o detale, wygląda tak, jakby ktoś zbudował Ryme City w The Sims 2.

 

 

W dodatku twórcy po raz kolejny postanowili pójść na łatwiznę. Za każdym razem, gdy scena wymaga choćby minimalnie skomplikowanej animacji, ekran robi się czarny, a w tle odtwarza się jakiś efekt dźwiękowy. Tym sposobem gracz musi wyobrażać sobie większość akcji, bo największej franczyzie na świecie szkoda było pieniędzy na stworzenie unikalnych przerywników.

 

 

Pocieszyć może jedynie fakt, że Detective Pikachu Returns przynajmniej normalnie się odtwarza, czego o Pokémon Scarlet & Violet powiedzieć nie mogę. Obraz trzyma stabilne 30 klatek na sekundę i pod tym względem nie mogę produkcji niczego zarzucić.

 

 

Na końcu tego tunelu jest jednak światełko – w tym przypadku mowa o znakomitej ścieżce dźwiękowej gry. W toku śledztwa posłuchamy świetnych jazzowych kawałków, które podkręcają detektywistyczny klimat produkcji. Trudno było mi zignorować skojarzenia z polskim tytułem Jack Orlando. Soundtrack to zdecydowanie najmocniejsza strona nowego detektywa Pikachu, ale jednocześnie nie porwał mnie na tyle, bym chciał go słuchać podczas jazdy autobusem.

 

 

Sprawa rozwiązana

 

Nie wiem, czy mogę komukolwiek szczerze polecić Detective Pikachu Returns. To nie jest gra dla młodszych odbiorców, bo problemem jest brak polskiej wersji językowej i ściany tekstu do czytania. Nie mają tu też czego szukać starsi gracze, jako że banalny poziom trudności i infantylne dialogi mogą szybko znudzić. Jeśli naprawdę nie możecie wytrzymać bez kolejnej produkcji z Pikachu w roli głównej, to spoko, rzućcie okiem na nowego detektywa. Tylko nie przyglądajcie się zbyt długo. Nie potrzeba lupy, by dostrzec szpetną oprawę graficzną.

 


Podsumowanie

Zalety

  • + klimatyczna ścieżka dźwiękowa
  • + charakter niektórych pokemonów zapada w pamięć

Wady

  • - śledztwa praktycznie rozwiązują się same i nie wymagają niczego od gracza
  • - brak polskiej wersji językowej
  • - brzydka grafika i sztywne animacje
  • - zadania poboczne nie przynoszą żadnych korzyści
  • - nieciekawa i płytka rozgrywka
  • - wysoka cena

3

Wyświetleń: 2105

Redaktor

Kosma Staszewski

„Złapałem je wszystkie” więcej razy, niż wypadałoby się przyznać. Z produktami Nintendo utrzymuję niezdrową relację od wielu lat, lecz na szczęście uczucia wydają się być odwzajemnione. Na stronie możecie przede wszystkim przeczytać moje recenzje gier, choć wieloma czynnościami – jak chociażby korektą tekstów – zajmuję się zakulisowo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *