W ostatnim czasie nastąpił prawdziwy rozkwit czynności mających na celu odzyskanie dziedzictwa kulturowego starszych gier, które z przeróżnych powodów mogły popaść w zapomnienie. Jednym z takich czynników jest niszowość gatunku, przez co w trakcie pierwotnej premiery tytuł mógł przejść bez większego echa. Wydawcy postanawiają jednak przypominać leciwe produkcje i tak też jest w przypadku The Silver Case oraz The 25th Ward: The Silver Case. Gry wydano w ramach remastera o tytule The Silver Case 2425. Fani Sudy51 znają tytuły z tego pakietu bardzo dobrze, lecz obecni gracze mogą ich nie kojarzyć. Kompilacja wyszła w 2017 roku na PS4, a teraz możemy zagrywać się w nią również na Switchu.
Fabularne zaplątanie
Remastery obu produkcji nie zmieniają narracji oraz meandrów fabularnych. W pierwszej części mamy do czynienia z opowieścią o seryjnym mordercy, którego działanie niebezpiecznie przypomina legendarnego przestępcę – Kamuiego Ueharę, lecz sprawa jest o tyle podejrzana, że mamy pewność, iż znany zbrodniarz nie może być sprawcą nowych morderstw. Natomiast kontynuacja osadzona została pięć lat po wydarzeniach z poprzednika, gdzie stykamy się z brutalnym i niewytłumaczalnych zabójstwem, prowadzącym do serii intryg oraz teorii spiskowych. Całość osadzono w dystopijnej wersji Japonii.
The Silver Case 2425 to połączenie klasycznej przygodówki point-and-click z visual novel, w której fabuła nadal jest mocną stroną obu gier. Zostajemy wpuszczeni do brudnego świata, przedstawionego w niezwykle wyrazisty, fascynujący oraz wiarygodny sposób. Remastery w nietuzinkowy sposób budują napięcie za sprawą mieszania realnych wydarzeń z fikcją i kłamstwami kreowanymi przez bohaterów. Gracz musi zatopić się we wszelkich wydarzeniach i rozpoznać te kluczowe dla dalszego posunięcia fabuły. Przez całą rozgrywkę jesteśmy obserwatorami wszystkich wydarzeń, interpretujemy wskazówki oraz słowa wypowiadane przez NPC. Mimo że druga część jest bardziej rozbudowana i oferuje opowieść z trzech różnych punktów widzenia, to surowość i świeżość „jedynki” bardziej do mnie przemówiła. Trzeba jednak pamiętać, że obie produkcje reprezentują godny poziom i warto się z nimi zapoznać.
Gra czy książka?
Jak to w visual novel, w grze pojawia się bardzo dużo czytania. Z racji tego, że mamy do czynienia z niszowym tytułem, to nie uświadczymy w nim polskiej wersji językowej, co może być utrudnieniem dla niektórych graczy. Zazwyczaj nie zwracam na to uwagi, lecz The Silver Case 2425 oferuje ściany tekstu i ich zrozumienie jest kluczowe, by móc cieszyć się rozgrywką. Fabuła potrafi wciągnąć, ale pod względem mechaniki widać, że omawiana kolekcja zawiera gry starej daty – postawiono na prosty remaster, więc trzeba pogodzić się z rozwiązaniami, które kiedyś były standardem, a teraz wyszły z mody. W trakcie gry będziemy dosłownie polować na pojedyncze piksele, gdyż dogłębne przeszukanie lokacji jest wymagane. Zagadki również często są niejasne i niezrozumiałe. Część z nich próbowałem obejść za pomocą podawania przypadkowych rozwiązań, a przy innych musiałem posiłkować się rozwiązaniami znalezionymi w sieci. O skali problemu wskazuje wiele wątków na różnych forach oraz zapytania o podpowiedzi w Internecie.
Starość nie radość
Wydajność obu tytułów na Switchu zaskakująco jest lepsza niż na innych platformach, a to za sprawą trybu przenośnego. Na telewizorze poziom szczegółowości może być bezlitosny w przypadku większości przerywników filmowych oraz prostych plansz dialogowych. Natomiast na małym ekranie Switcha tytuły bronią się całkiem dobrze jak na swój wiek. Rozmiar wyświetlacza pomaga ukryć prymitywność oraz techniczny ascetyzm, a gracz może skupić się na przedstawionym kierunku artystycznym. Ścieżka dźwiękowa broni się nawet dziś, gdyż jest idealna – świetnie dopasowano ją do wszelakich wydarzeń uderzających z ekranu. Soundtrack zwiększa poczucie napięcia oraz wyobcowania płynącego z gier.
Całościowo The Silver Case 2425 jest tworem trudnym do ocenienia, gdyż dostajemy starsze gry w niezmienionej formie, zaskakującej swoimi dziwactwami i technikami narracyjnymi. Co prawda otrzymujemy dwa tytuły w cenie jednego, lecz trzeba przyjąć pewien powiew retro płynący z ekranu, gdyż nowoczesnych udogodnień tutaj nie uświadczymy. Dla fanów visual novel kompilacja ta będzie pozycją obowiązkową, lecz inni gracze rozpoczynający przygodę z tym gatunkiem powinni sięgnąć po coś bardziej przyjaznego.
Cena w eShopie: 160 zł
Podziękowania dla NIS America za dostarczenie gry do recenzji.