Nieodzowną częścią każdej konsoli są kontrolery. Nintendo Switch jest na tyle specyficznym urządzeniem, że już od samego początku daje nam do rąk Joy-Cony stanowiące swego rodzaju wielofunkcyjną hybrydę. Z jednej strony klasyczny pad, z drugiej dwa oddzielne kontrolery dla gry w kooperacji. I w końcu z trzeciej – część spójna dla przenośnego urządzenia. Nie ma co się dziwić, że na ich wzór tworzone są kolejne kontrolery, mające zwiększyć komfort gry, a do tego ładnie się prezentować. FUNLAB z serią Luminous robi to w doskonałym stylu!
Drobna paczuszka
Pewnego jesiennego popołudnia, po powrocie z pracy, podszedłem do skrzynki pocztowej umieszczonej w przedsionku bloku, w którym mieszkam, by z niecierpliwością sprawdzić jej zawartość. Niecierpliwość wynikała z dość prozaicznego faktu – kurier kilka godzin wcześniej napisał „zostawiam paczkę w skrzynce”. Sam nie wiedziałem co takiego zostało zamówione kurierem, a zmieścić mogłoby się w skrzynce zapchanej głównie wciśniętymi tam ulotkami. Po otwarciu w moje dłonie wpadła paczka o rozmiarach 14,5×14,5×6,5, idealnie wpasowująca się w przestrzeń mojej skrzynki pocztowej. Czym prędzej wskoczyłem więc do windy, by w mieszkaniu rozszarpać przesyłkę, gdyż już wiedziałem… Wyczekiwany przeze mnie kontroler FUNLAB Luminous, był gotów do wypróbowania!
Zawartość paczki była równie minimalistyczna jak samo opakowanie. Nie spodziewałem się jednak niczego więcej. Cztero-stronnicowa instrukcja obsługi w języku angielskim, krótki kabel USB – USB-C do ładowania, oraz wypraska dopasowana do kształtu zawartego w niej kontrolera składającego się – na wzór Joy-Conów – z dwóch osobnych części i mogącego połączyć je w jedną całość – „dynksa”.
Seria Luminous Joy-pad
W moje ręce wpadła wersja Zonaite Black, co wyjaśnić mogę wprost przyznając się, że jestem zagorzałym fanem przygód Linka. Wzory zarysowane na padzie, wydały mi się najbardziej odpowiadające moim preferencjom, choć FUNLAB ma w swoim asortymencie do zaoferowania nieco więcej. Należy mieć więc na uwadze, że opisywany w tej recenzji egzemplarz, to nie jedyny dostępny wzór! Abstrahując jednak od samego wzornictwa, każdy pad z tej serii charakteryzuje się tym samym kształtem, masą, ułożeniem przycisków i funkcjonalnością.
Solidny chwyt!
Jedną z większych zalet Luminous jest właśnie jego budowa, która sprawia, że pad leży dobrze w dłoniach. Bez względu na to czy korzystamy z niego jako z dwóch pojedynczych kontrolerów, czy jako z całości, to palce zawsze układają się wygodnie na przyciskach. Komfort trzymania Switcha w trybie handheld jest również dużo większy niż przy wykorzystaniu klasycznych Joy-Conów. Natomiast matowa struktura tylnej części pada sprawia, że jest on również bardziej stabilny w dłoniach.
Solidne jednak nie wydają się szyny „dynksa”, który łączy te dwa osobne pady w jeden. Jest ona plastikowa i sprawia wrażenia jakby mogła się szybko zużyć. Sam łącznik jest zwyczajnie prostokątną strukturą, która nie wyróżnia się niczym finezyjnym. Jakkolwiek jednak nie brzmią te oskarżenia, jest on naprawdę w zupełności wystarczający. Pad, w całej tej „absolutnej” kombinacji jest jakieś 2,5cm szerszy niż podstawowy kontroler złożony z dwóch Joy-Conów.
Możliwości i funkcje
Luminous wydaje się być pełny w swej funkcjonalności. Oczywiście mamy możliwość podłączenia kontrolera bezpośrednio do konsoli Nintendo. Tryb wybudzania konsoli również działa bezbłędnie. Kontroler działa bezprzewodowo do około 6,5 godziny (akumulator 500mAh). Posiada również dodatkowe przyciski z tyłu, funkcje mapowania, czy regulowania turbo. Sterowanie ruchem działa prawidłowo i nie mam żadnych zastrzeżeń co do responsywności kontrolera pod tym względem. Pad również reaguje na wydarzenia w grach wibrując w kluczowych sytuacjach. Natomiast zasięg jego działania przez producenta szacowany jest na około 10m, co wydaje się być w zupełności wystarczające.
Może coś wytkniemy?
Tak, jest parę rzeczy do których można przyczepić się i tu. Jednym z głównych moim zdaniem problemów jest konieczność ładowania każdej części pada osobno. Oczywiście ładowanie ich, gdy są podłączone do konsoli działa. Ale o ile wygodniejsze byłoby, gdyby „dynks” łączący kontrolery w jedną całość mógł ładować je, samemu będąc podłączonym do źródła prądu. Takiej możliwości jednak niema. Aby więc załadować nasze kolorowe pady, musimy podłączyć je bezpośrednio do konsoli lub ładować dwoma osobnymi kablami. I choć konsola wzbogacona o Luminous zamiast o Joy-Cony mieści się w docku, to jednak da się dostrzec, że jest to dopasowanie dosłownie „na styk”. Ponadto wyżej wspomniana plastikowa budowa szyn budzi pewne wątpliwości, co do swojej trwałości. Na doczepkę można wytknąć brak nakładanych pasków w zestawie, które ułatwiłyby korzystanie z kontrolera przy grze dwuosobowej. Na ratunek jednak przychodzą nam te przeznaczone do oryginalnych Joy-Conów, gdyż pasują do Luminous.
Magia świateł
Nie można przejść obok tej charakterystycznej cechy kontrolera jaką są jego świecące się wzory, które pojawiają się wraz z jego uruchomieniem. Prezentuje się to naprawdę pięknie. W dodatku producent daje nam do dyspozycji siedem różnych kolorów i cztery modyfikacje świecenia – od stałego światła po jego pulsowanie. W zaciemnionym pomieszczeniu efekt tych świecących wzorów jest szczególnie wyrazisty. Niestety opcja całkowitego wyłączenia tego podświetlenia nie jest dostępna. Istnieje jednak możliwość zmiany jego intensywności.
Cena takiej przyjemności najniższa nie jest, ale również nie jest przesadnie wysoka. Osoby, które chciałyby przerzucić się z Joy-Conów na Luminous, powinny spodziewać się wydatku w okolicach nieco powyżej 200 złotych. W mojej opinii prezentowana tu propozycja od FUNLAB, jest godna polecenia. Od dziś sprzęt ten będzie moim podstawowym, gdy postanowię wybrać się do któregoś ze światów w mojej bibliotece gier Nintendo.
Redaktor
Jakub Malik
Dobre historie przyciągają mnie do siebie w grach, serialach i książkach. Mam słabość do gier retro i grafiki pixel art. Każdego roku z nadzieją wyczekuję nowych przygód z Księciem Persji. A poza tym wszystkim tańczę z ogniem, trenuję i realizuję się w doktoracie.