Seria Fire Emblem miała swoje wzloty i upadki. Intelligent Systems w 2012 roku postanowiło dać marce ostatnią szansę, wydając Awakening, które można uznać za dosłowne przebudzenie – gra została ciepło przyjęta przez krytyków oraz graczy, a marka od ponad dekady otrzymuje nowe części na sprzętach Nintendo. Teraz możemy zapoznać się Engage, które jest idealnym prezentem dla długoletnich fanów.
Zwariowane opowieści
Na Switchu w 2019 roku wydano Three Houses, stające się najchętniej kupowanym tytułem z serii. Produkcja wprowadziła wiele zmian w porównaniu do poprzedników – wszystko za sprawą tego, że opracowało ją KOEI TECMO, a Intelligent System tylko wspomagało większego dewelopera. Teraz sytuacja wygląda zgoła inaczej – Engage stworzyło wyłącznie mniejsze studio, wykonując krok w tył – porzucono kilka elementów znanych z poprzednika, stając się idealnym prezentem dla entuzjastów odsłon z 3DSa lub starszych konsol.
Zacznijmy jednak od historii opowiadanej w grze, która nie jest zbyt skomplikowana, ale potrafi powalić szczerością oraz rzucać fabularnymi twistami prosto w twarz. Scenarzyści postanowili zrezygnować z logiki na rzecz przesady, dzięki czemu otrzymujemy opowieść patetyczną, lecz zarazem przejmującą. Trzeba jednak lubić taką formę budowania narracji, w ramach której twórcy nie traktują zbyt poważnie przedstawianych wydarzeń i efektowność stawiają nad rozumem.
Tysiąc lat przed rozpoczęciem fabuły Engage upadły smok podbił i spustoszył kontynent Elyos. Sombron zatrzymany został przez grupę bohaterów, którzy zapieczętowali antagonistę za pomocą mocy tytułowych emblematów.
Następuje przeskok do czasów obecnych, gdy sekta Four Hounds próbuje wybudzić upadłego smoka ze snu wiecznego. Gracz wciela się natomiast w jego boski odpowiednik, który może przybrać formę męską lub żeńską (decyzja zależy od nas). W trakcie rozgrywki będziemy walczyć, zwiedzać świat, rekrutować nowych sojuszników oraz zbierać pierścienie (jest ich 12). Biżuteria wprowadza mechanikę engage, dzięki której ujrzymy bohaterów z poprzednich odsłon. Osoby nieznające serii nie muszą się martwić, gdyż stare postacie wprowadzono w umiejętny sposób – grą mogą cieszyć się zarówno weterani, jak i nowi gracze.
Powiew świeżości
Fire Emblem to długoletnia seria gier turowych, których trzon rozgrywki jest bardzo prosty. Bohaterowie oraz wrogowie rozrzuceni są na mapie składającej się z kwadratów. Każda z postaci ma odpowiedni zakres ruchów, a gdy znajdziemy się odpowiednio blisko wroga, to możemy go zaatakować. Podczas walki można używać też przeróżnych przedmiotów (np. medykamentów). Każda z kierowanych postaci posiada własne statystyki, które automatycznie wzrastają podczas uzyskiwania kolejnych poziomów doświadczenia.
Rozgrywka to klasyka gatunku, lecz każda odsłona Fire Emblem zawsze próbuje wyróżnić się z tłumu. W tej części pojawia się mechanika engage, której może użyć bohater posiadający pierścień. Właściciel błyskotki w trakcie potyczki wspierany jest przez emblemat, natomiast po wykonaniu odpowiedniej liczby ruchów może złączyć się z sojusznikiem, by przybrać jeszcze mocniejszą formę.
Mimo że gra wprowadza kolejne pierścienie wraz z nowymi postaciami, nic nie stoi na przeszkodzie, by później w opcjach zmienić właściciela. Czeka na nas wtedy wiele kombinacji przydatnych w walce, bo możemy złączyć ze sobą dwie takie same klasy lub dwie różne – każda ma swoje mocne i słabe strony, więc odpowiednie wybory z pewnością ułatwią późniejszą walkę. Dodatkowo bohaterowie oprócz klasycznego levelowania mogą zdobywać nowe poziomy więzi z emblematem, z którego pomocy korzystają. Im mocniejsza relacja, tym uzyskujemy silniejsze ataki oraz więcej nowych umiejętności. Oczywiście możemy żonglować pierścieniami, lecz obdarowanie konkretnej postaci na stałe może wprowadzić później wiele korzyści. Decyzja leży po naszej stronie.
W Fire Emblem Engage dzieje się całkiem sporo. Co prawda gra wita nas nieskomplikowanym menu, które wrzuca nas od razu w wir rozgrywki. Tytuł posiada tryby rozgrywki sieciowej, więc fani rywalizacji znajdą coś dla siebie. Możemy zagrać w mecz kooperacyjny w trybie sztafety wraz z pięcioma innymi graczami. Pojawia się też prostszy tryb rywalizacji, lecz w nim możemy tworzyć własne mapy. Opcje sieciowe dostępne są w naszym królestwie, które staje się zarazem centrum dowodzenia gotowym na eksplorację. Pojawia się również opcja rozmowy z pobratymcami oraz wzięcia udziału w minigrach. Gracz może obdarowywać postacie prezentami – relacje osobiste pokazywane są w krótkich scenkach poprawiających statystyki przydatne w walce.
Gra dla każdego?
Nowa odsłona Fire Emblem jest dobra dla starych wyjadaczy, ale też świeżych graczy. Przyczynia się do tego kompleksowy dobór poziomu trudności – możemy wybrać między trzema różnymi, które skalują zakres wyzwania. Pojawia się również wybór, co dzieje się z poległymi przyjaciółmi po walce – możemy wybrać permanentną śmierć, przez co postacie już nie wrócą podczas trwania fabuły, ale pojawia się również opcja, że bohater uśmiercony wraca do życia po skończonej potyczce. Z pewnością każdy znajdzie rozwiązanie dla siebie. Dynamika rozgrywki jest na tyle spotęgowana, że obserwowanie walki czasem przypomina oglądanie filmu akcji – na ekranie wiele się dzieje, każda z postaci prezentuje swój unikalny zakres ruchów i obserwowanie, czy nasz misternie uknuty plan zostanie zrealizowany, jest czystą przyjemnością. Rozgrywka jest po prostu wciągająca i można w nią wsiąknąć na wiele godzin.
Główną oś fabularną bez zadań pobocznych można ukończyć w około 30 godzin – jest to dobry czas rozgrywki, lecz może być to rozczarowujące dla fanów Three Houses, które oferuje znacznie więcej. Największym problemem Engage jest mocno ograniczona intuicyjność oraz nieprzydatność menu. Wszystkie opcje są poukrywane w niepraktycznych zakładkach i całość wydaje się na pierwszy rzut oka bardzo skomplikowana. Chaos potrafi wkraść się, gdy w naszych szeregach pojawi się wiele postaci. W grach strategicznych konieczne dopasowywanie jest oręża do konkretnego bohatera, co w nowym Fire Emblem jest sporym utrapieniem.
Kolory uderzające po oczach
Omawiany tytuł pod względem technologicznym nie jest niczym odkrywczym. Twórcy postanowili pójść innym tropem niż w Three Houses, więc szarobure klimaty pożegnamy na rzecz feerii barw uderzających w nasz zmysł wzroku. Nie ma co ukrywać, Fire Emblem Engage jest jedną z najbardziej kolorowych gier, jakie widziałem w ostatnim czasie. Styl uderza swoją specyficznością, gdyż postacie wyglądają jak cosplayerzy omawiający trudy wojny oraz związane z nią dylematy.Estetyka przypadła mi do gustu, lecz wiem, że z pewnością nie jest dla każdego. Gra przez większość czasu działa w 30 FPSach, lecz zdarzają się pojedyncze spadki animacji. Nie rzuca się to jednak mocno w oczy, gdyż mamy do czynienia ze strategią turową, gdzie przez znaczną część czasu będziemy obserwować nieruchomą siatkę kwadratów i myśleć, jak teraz się poruszyć. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że pojawiają się poszarpane krawędzie tekstur, które potrafią przenikać się między sobą. Jeżeli twórcy nie pracowali nad zwiększoną liczbą klatek na sekundę to mogli oprawę graficzną doprowadzić do perfekcji, a tak się nie stało.
Pod względem audio gra natomiast błyszczy. Oprawa muzyczna potrafi zachwycić i idealnie adaptuje się z tym, co widzimy na ekranie, w perfekcyjny sposób nastrajając do rozgrywki. W grze pojawia się również japoński oraz angielski dubbing, który możemy wybrać, a potem zmienić względem własnych preferencji. Do głosów postaci również nie mam zastrzeżeń.
Intelligent Systems postanowiło zaszaleć i pobawić się konwencją skostniałej gry strategicznej w serii, która istnieje od wielu lat. Gra różni się od poprzednika za sprawą prowadzenia przesadzonej, wręcz kreskówkowej fabuły. Potrafi również zadziwić przesyconą kolorami oprawą wizualną. Jednakże trzon samej gry został zaprezentowany w świetny sposób, a mechanika engage wprowadza powiew świeżości do rozgrywki. Mimo swoich wad, nowe Fire Emblem potrafi wciągnąć na długo i zdecydowanie jest to pozycja obowiązkowa dla fanów turówek.
Cena w eShopie: 249,80 zł
Podziękowania dla ConQuest Entertainment za dostarczenie gry do recenzji.