Need for Speed to długoletnia seria gier wyścigowych, która miała swoje wzloty i upadki. Ciepło wspominam odsłonę Most Wanted z 2005 roku, przy której swego czasu spędziłem niewyobrażalną liczbę godzin. Po kilku ogranych odsłonach kontakt z serią się urwał, lecz za sprawą remastera Need for Speed: Hot Pursuit postanowiłem przypomnieć sobie o jej istnieniu.
Fabularny ascetyzm
Część gier z serii posiadało fabułę, która w większości przypadków bywała słaba, kiczowata, ciągle powielała klisze gatunkowe, prezentując stereotypowe podejście do płci, a całość osadzona była w świecie, gdzie szybkie samochody są najważniejsze. Wszystko przedstawiano w taki sposób, by ściganie się miało jakikolwiek sens. W Need for Speed: Hot Pursuit fabuły… nie ma. I uważam to za ogromną zaletę. Jeżeli będę chciał sięgnąć po produkcję z piękną opowieścią, to z pewnością pierwsza na myśl nie przyjdzie mi gra wyścigowa. Remaster posiada bardzo ograniczone założenia fabularne – możemy wcielić się w kierowcę nielegalnych wyścigów lub policjanta. Każda z tych postaci oddzielnie zdobywa doświadczenie.
Dziesięć lat później i nie zmienia się nic
Criterion Games na potrzeby swojej produkcji stworzyło całkiem pokaźny kawałek świata, próbujący wabić dzikimi widokami, w których rzadko pojawiają się drobne zabudowania. Gra zawiera tryb swobodnej jazdy, lecz jest on nieprzydatny; produkcja nie ma w nim nam nic do zaoferowania, więc tak naprawdę można pobawić się pięć minut i wrócić do głównej części tytułu. Mowa oczywiście o trybie kariery, w którym weźmiemy udział w szeregu zadań. Gra przedstawia dość duży obszar, ale wyścigi odbywają się na wyznaczonych, bardzo często nienaturalnie długich, odcinkach.
W ramach kampanii będziemy musieli wykonywać różnorodne zadania. Podstawą są klasyczne wyścigi, w których pierwsza osoba na mecie wygrywa oraz pościgi z czasem, gdzie dany odcinek trzeba pokonać w określonym limicie czasowym. Zadania możemy wykonywać jako entuzjasta nielegalnych wyścigów lub stróż prawa. Nie działa to jednak tak, że wybieramy samodzielnie, kim gramy, lecz do konkretnego zadania automatycznie podłączona jest poszczególna postać. Kolejne rodzaje zadań to dwuosobowy pojedynek między policjantem a kierowcą rajdowym oraz wyścigi, w których nieoczekiwanie pojawia się konwój policji.
W trakcie wykonywania zadań możemy korzystać ze wspomagaczy, które ułatwiają rozgrywkę – pojawiają się kolczatki, impulsy elektromagnetyczne, policja może wezwać helikopter, natomiast piraci drogowi skorzystać z trybu turbo, który zakłóca radar i umiejętności specjalne stróżów prawa. Całościowo wywołuje to świetne wrażenie i nawet po dziesięciu latach od premiery oryginału gorące pościgi są najlepszym elementem produkcji. Jednakże gra posiada zbyt wiele tradycyjnych wyścigów, które sztucznie wydłużają rozgrywkę.
Model jazdy jest bardzo dopracowany, lecz nierealistyczny i mocno arcade’owy – jeżeli ktoś grał wcześniej w jakąkolwiek grę od Criterion Games, to będzie wiedział, czego się spodziewać. W produkcji bardzo ważna jest mechanika nitro – policjantom nitro ładuje się automatycznie, natomiast nielegalni rajdowcy będą musieli się wysilić, by uzyskać dodatkowe doładowanie. Nitro ładuje się wtedy, gdy zachowujemy się niebezpiecznie na drodze albo używamy skrótów.
Potrzeba rywalizacji
Need for Speed: Hot Pursuit Remastered oferuje również tryb gry wieloosobowej w sieci, w którym również możemy rozwijać swoje postacie. W multiplayerze, który wspiera cross-play, możemy zagrać w kilka trybów – tradycyjne wyścigi, walki czterech policjantów kontra czterech rajdowców czy też dwuosobowe potyczki policja kontra rajdowiec. Hot Pursuit posiada aspekt społecznościowy, z którego nie skorzystałem ani razu i to na nim najmocniej odcisnęło się piętno czasu. Możemy chwalić się swoimi wynikami i korzystać z Walla, który jest swoistą kopia facebookowej ściany, ale widać, że całość powstała dziesięć lat temu; jest niedostosowana do dzisiejszych standardów i działa dość topornie.
W grze nie pojawia się żadna forma rozgrywki na podzielonym ekranie, co jest szczególnie bolesne, gdyż Nintendo Switch jest idealną konsolą do wspólnej, kanapowej rozgrywki. Każdy z graczy brałby po jednym Joy-Conie i można byłoby wpaść w wir szalonych pościgów. Niestety nic takiego się nie wydarzy – takiej opcji nie było w oryginale i nie ma również w zremasterowanej wersji gry.
Audiowizualny lifting
Na pochwałę zasługuję natomiast udźwiękowienie, które przypadło mi bardzo mocno do gustu – wszystkie odgłosy otoczenia brzmią tak jak powinny, a soundtrack jest po prostu świetny. W trakcie rozgrywki usłyszymy sporo rocka i elektroniki. Graficznie, no cóż… widać, że jest to produkcja z dziesięcioletnim stażem, a remaster to tylko delikatny lifting. Mimo wszystko gra wygląda przyzwoicie, szczególnie w trybie przenośnym. Modele samochodów są dość szczegółowe, a otoczenia różnorodne. Największym minusem wizualnym jest fakt, że gra nie posiada jakiegokolwiek modelu zniszczeń. Ze względu na użycie licencjonowanych samochodów, jedyne, czego uświadczymy, to lekkie zadrapania, które nie odzwierciedlają akcji pojawiającej się na drodze. Nie istnieje też żadna forma tuningu – jedyna ingerencja w samochód to zmiana koloru karoserii.
Gra chodzi w stabilnych 30 klatkach na sekundę i nie pojawiają się żadne przycięcia. Jedyne, do czego mogę się przyczepić pod względem optymalizacji, to zbyt długie czasy ładowania. Gra ma dziesięć lat, a na Swichu ładowanie potrafi trwać zaporowo długo. Hot Pursuit to idealna gra na pojedyncze partyjki, lecz czasy ładowania mogą do tego zniechęcać.
Dla kogo jest Need for Speed: Hot Pursuit Remastered? Trudno określić. Przyznam się bez bicia, że bawiłem się przy tej produkcji dobrze dzięki świetnemu modelowi jazdy i idealnie dopasowanemu soundtrackowi, lecz nie zapominajmy, że jest to dziesięcioletnia gra, która na ten moment kosztuje 179,90 zł, co jest ceną nieadekwatną. Jeżeli ktoś posiada już tę grę, to nie warto kłopotać się z zakupem zremasterowanej wersji.
Cena w eShopie: 179,90 zł
Podziękowania dla EA Polska/MondayPR za dostarczenie gry do recenzji.