Symmetry jest grą, w której liczy się przetrwanie. Głównym celem jest naprawa oraz wydostanie się ekipy naukowców z nieznanej planety. Produkcja polskiego studia przypomina This War of Mine, gdzie musimy zarządzać zasobami, aby przeżyć. Przekonajmy się, ile warta jest ta przygoda.
Co, gdzie, jak, kiedy, po co?
Fabuła jest prosta. Załoga poleciała na planetę, która wywoływała strach w ludziach. Zostali zwabieni przez sygnał i awaryjnie wylądowali. Przez to część załogi zaginęła i zostajemy z trzema osobami. Celem jest naprawa transportu i powrót do domu. Wszystko to w retro-futurystycznym świecie science-fiction. Ludziom pozostało przetrwać piekielnie niskie temperatury, głód, zbieranie elektro-odpadów oraz zachowanie trzeźwych umysłów. Zarządzanie nimi odbywa się w dwuwymiarowej perspektywie. Minimalistyczna oprawa graficzna świetnie oddaje klimat gry. Do dyspozycji jest stacja badawcza z urządzeniami, które pozwalają na przeżycie, piec, który dostarcza ciepło do grzejników, laboratorium produkujące żywność oraz kapsuła regenerująca stan zdrowia. Symmetry wymaga od nas mikro-zarządzania ludźmi, aby nie umarli.
Przeżyć i uciec – rozgrywka
Celem gry jest naprawa statku oraz powrót do domu. Dokonanie tego wiąże się z uzbieraniem wystarczająco dużej ilości elektro-odpadów, by transport został naprawiony. Do tego postacie odczuwają głód, zmęczenie, a te stany wpływają na kondycję psychiczną. Będąc w złym nastroju, na ekranie pojawiają się niepokojące obrazy w postaci martwych ciał i krwi.
Rozbitkowie posiadają różne początkowe umiejętności. Jedni zbierają więcej drewna na opał, a inni pozyskują żywność z laboratorium z lepszą efektywnością przez jeden obchód. Bezproblemowo można rozwinąć te zdolności, poświęcając czas na naukę, ale nie zapominając o podstawowych potrzebach. Zimno wpływa na zmęczenie; im niższa temperatura, tym szybciej pasek zdrowia spada. Raz jest siarczyście mroźno, a raz spokojnie (-20 stopniowa temperatura to norma, -70 już śmiertelna).
Rozgrywka jest przyjemna, nie sprawia kłopotów. Gra pamięta, czym dana postać się zajmowała i po regeneracji od razu powróci do przydzielonej wcześniej pracy. Urządzenia mogą się losowo psuć, dając znać poprzez specyficzny sygnał dźwiękowy. Oddalenie mapy pomoże w zlokalizowaniu usterki – w tym celu pojawi się w odpowiednim miejscu ikonka z naprawą. W tym czasie urządzenie nie jest możliwe do obsługi. Oprócz tego można jeszcze zasilić akumulator, by w przypadku awarii prądu, wszystkie urządzenia działały i sprawdzać, jaka pogoda będzie w przyszłości, ulepszając nadajnik meteorologiczny.
Generalnie to wszystko. Cała gra opiera się na jednej planszy, która jest ograniczona z lewej i z prawej strony. Po pół godzinie już zacząłem czuć monotonię. Robiąc w kółko to samo, bez żadnych specjalnych wydarzeń, jedynie wysłuchując monologów bohaterów. Szkoda, bo gra naprawdę mogłaby być bardziej rozbudowana pod tym względem.
Grafika? Minimalistyczna, świetna. Udźwiękowienie? Em…
Bardzo spodobała mi się wizualna otoczka Symmetry. Pastelowy, wektorowy wygląd mapy i postaci świetnie oddaje retro klimat. Animacje są w porządku i nie ma nic rażącego. Pojawiające się przez złą kondycję psychiczną zwłoki wpływają wartościowo na charakter gry. Byłem zaskoczony, gdy nagle pojawiło się ciało załogi w kącie budynku.
Nie mogę tego samego powiedzieć o dźwięku. Jest go zdecydowanie za mało, brakuje mi tutaj czegoś. Nastrojowej muzyki? Może po prostu więcej efektów. Najbardziej irytujący dźwięk jest, kiedy postacie zaczynają tracić zdrowie psychiczne. Zdeformowany odgłos w połąćzeniu z obrazami grozy, na dłuższą metę jest irytujący. Sam zacząłem szaleć, gdy kilka takich odgłosów nałożyło się na siebie. Nie usłyszymy tutaj też kwestii postaci, oprócz wstawki początkowej i końcowej od narratora. Większość gry jest niema.
Fabuła mnie nie zaangażowała. Ciągłe monologi, brak komunikacji pomiędzy postaciami zapobiegł powstaniu jakichkolwiek relacji między nimi, tak jakby nie istnieli obok siebie. Dostajemy różne informacje, przemyślenia danej osoby, co sądzi o obecnej sytuacji itp. Dla mnie to osobiście za mało.
Gra na jeden, krótki wieczór
Zbliżając się do podsumowania, gra nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Wybierając fabularny tryb mamy do dyspozycji dwa poziomy trudności, a po jego przejściu odblokuje się tryb przetrwania (niekończący się). Przewodnik po grze jest dość ubogi, dostajemy kilka podstawowych informacji na temat sterowania. Resztę mechanik musimy poznać sami. Rozgrywka wymaga skupienia, ciągłego obserwowania, co się dzieje z naszą załogą oraz zarządzanie nią.
Główny wątek można skończyć bardzo szybko, jeśli to będzie naszym celem numer 1. Jest jedno „ale”: więcej „fabuły” otrzymamy, gdy będziemy specjalnie wydłużać rozgrywkę. Zasoby nie są nieograniczone, a ludzie muszą wędrować po surowce coraz dalej od stacji. Gra karze za niewykorzystywanie aktualnych surowców. Zanosząc np. drewno do pełnego magazynu, zostanie wyrzucone. Podkręcić poziom trudności możemy poprzez popełnienia samobójstwa. Tak, można w tej grze samemu się zabić, a ciało możemy pochować lub przerobić na jedzenie i na tym się kończy. Gra robi się wtedy tylko trudniejsza, bo mamy mniejszy zasób ludzki. Nie wpływa to na zachowania innych.
Czy gra jest warta zachodu?
Suma summarum, sądzę, że gra studia Sleepless Clinic jest mniej niż przeciętna. Gdyby klimat i grafika były na równi z grywalnością, to byłby to dobry tytuł. Symmetry wygląda na niedokończony projekt, jakby brakowało pomysłów na mechanikę albo czasu na ich stworzenie. Przejście wątku fabularnego zajęło mi niecałe 2 godziny, za drugim podejściem. W kółko powtarzające się czynności, które musimy wykonywać, jest nużące. Wygląda to w ten sposób: Praca – jedzenie – odpoczynek – praca, i tak w kółko. Fani gier surwiwalowych nie będą zachwyceni. Potencjał polskiej gry był naprawdę duży, a dostaliśmy okrojoną, science-fiction, retro wersję This War of Mine.
Podziękowania dla IMGN.PRO za dostarczenie gry do recenzji.
Redaktor
Damian "Dadaista" Filipkiewicz
Z zamiłowaniem śledzę wszystkie informacje i pogrywam różne produkcje na Nintendo Switch oraz PC. Nie mam ulubionego gatunku gier, a przez te lata przewinęły się dziesiątki, z którymi świetnie się bawiłem. Zręcznościówki, strzelanki, karcianki, strategie, RPG'i nie są mi straszne. Na co dzień pracuję jako programista. Lubię kawę z mlekiem, moim spirit animal jest Slowpoke i należę do Ravenclaw.