Debiutancka gra rosyjskiego studia Warm Lamp Games, Beholder, porusza niełatwy temat – z całkiem niezłym skutkiem.
Beholder stawia gracza w nietypowej sytuacji – główny bohater, Karl Stein, zostaje wyznaczony przez urzędników totalitarnego państwa do objęcia roli zarządcy budynku i przeprowadza się wraz z rodziną do nieco podupadłej kamienicy w stolicy kraju. Do jego obowiązków nie należą jednak jedynie dbanie o stan kamienicy, czy zbieranie czynszu od lokatorów, ale też coś dużo bardziej mrocznego – ma służyć jako oczy, uszy, a często nawet ręce opresyjnego aparatu państwowego.
Gracz ma do swojej dyspozycji szereg narzędzi i działań, które mają mu pomóc w pełnieniu jego nowej, podwójnej roli. Pod nieobecność lokatorów mamy okazję montować w ich lokalach kamery lub przeszukiwać ich dobytek aby znaleźć kontrabandę, czy też odkryć ich sekrety.. Kiedy lokatorzy wracają do swoich pokojów, możemy przez dziurki od kluczy podglądać ich codzienne życie. Często też, do zdobycia cennego tropu, wystarczy krótka rozmowa z lokatorem. A kiedy zbierzemy już wystarczającą ilość informacji, możemy wysłać na ich temat raport do służb bezpieczeństwa lub wezwać policję, która natychmiast zaaresztuje niewygodnego lokatora. Co ciekawe, możemy też na chwilę zapomnieć o patriotycznym obowiązku i zamiast słać raporty do aparatury państwowej, zaszantażować jednego z naszych mieszkańców i zdobyć pieniądze na potrzeby swoje i własnej rodziny.
I to jest chyba właśnie najsilniejsza część tego tytułu – w każdej minucie gry, przy każdej decyzji, każdym dialogu, jesteśmy rozdarci pomiędzy dobrem często bogu ducha winnych lokatorów, a dobrobytem (a nawet przetrwaniem!) własnej rodziny. Konsekwencje wielu z tych wyborów są bardzo ciężkie. Czy powinniśmy pomóc prześladowanemu przez państwo byłemu właścicielowi kamienicy, czy skupić się na jak najszybszym zdobyciu leku dla ciężko chorej córki? Czy lepiej wydać pieniądze na broń do samoobrony dla uciekającej przed swoim agresywnym mężem młodej nauczycielki muzyki, czy opłacić wysokie czesne na uniwersytecie dla syna, który inaczej będzie musiał porzucić marzenia i zacząć pracować w kopalni? Praktycznie każda z postaci, które napotkamy na swojej drodze ma własną osobowość, pragnienia i potrzeby, więc szybko zaczynamy z nimi sympatyzować i coraz trudniej jest wykonywać przychodzące przez telefon rozkazy bezdusznego państwa. Jednocześnie twórcy gry zadbali o to, żeby droga posłuszeństwa aparatowi bezpieczeństwa była zawsze tą najbardziej „opłacalną” – jeśli pozostaniemy mu wierni bardzo szybko obsypie nas dużą ilością pieniędzy, co pozwoli nam się odpowiednio zaopiekować naszą rodziną. Tylko jakim kosztem?
Choć całą grę spędzamy w jednym, 4 piętrowym budynku, konsekwencje naszych decyzji będą miały realny wpływ na dalsze losy całego państwa. Dość szybko kontaktuje się z nami przedstawiciel ruchu oporu, mającego na celu obalenie obecnego reżimu. W błędzie będzie jednak ten kto myśli, że mamy tu do czynienia z prostą historią typu złe państwo vs. dobra opozycja. Choć intencje tej drugiej grupy mogą być dobre, ich metody niewiele różnią się od tych stosowanych przed reżim, a często bywają jeszcze bardziej okrutne. Trzeba też pamiętać, że jeśli zdecydujemy się pomóc rewolucjonistom, aparat bezpieczeństwa może się bardzo szybko o tym dowiedzieć, a cena którą zapłacimy będzie bardzo wysoka.
Kampania niestety nie jest długa. Można ją spokojnie ukończyć w zaledwie kilka godzin. Miejmy na uwadze jednak, że gra została zaprojektowana w taki sposób, że powinno się do niej podejść kilka razy. Tylko wtedy możemy sprawdzić różne konsekwencje naszych decyzji – tym bardziej, że pierwsze podejście ma dużą szansę skończyć się dla nas i naszej rodziny tragicznie. Jest to niestety dość duży problem z Beholderem – często wybory dokonywane przez gracza mają konsekwencje, które trudno przewidzieć, czy nawet zrozumieć ich ciąg przyczynowo-skutkowy. Jest to coś, co niektórych graczy może od gry odrzucić. Naprawdę, nie ma co liczyć na happy end za pierwszym podejściem. Jeśli jednak przygotujemy się na to, że grę przejdziemy kilka razy, próbując różnorakich rozwiązań, niewątpliwie da nam ona dużo satysfakcji.
Dodatkowym plusem jest też to, że kupując wersję na Nintendo Switch dostajemy też dodatkowe DLC ,,Blissful Sleep” będące swego rodzaju prequelem dla głównej kampanii. Opowiada ono historię poprzedniego zarządcy kamienicy którą przejął później Karl. Niektórzy uznają, że jest to więcej tego samego, bo tak naprawdę rozgrywka pozostaje w dużej mierze identyczna, ale jest to na pewno dodatkowa gratka dla osób, które z kampanii głównej wyciągnęły już wszystko, co się da.
Grafika utrzymana jest w lekko mrocznej, stonowanej stylistyce. Wszystkie postacie przedstawione są jako czarne kształty z zaznaczonymi na biało akcentami, takimi jak oczy, biżuteria, czy krawat. Zaniedbana i brudna kamienica świetnie utrzymuje opresyjny klimat całej produkcji i nie pozwala nawet na chwilę zapomnieć o przygnębiającej rzeczywistości Beholdera. Nieco dziwnym i chyba nie do końca udanym rozwiązaniem jest to, że całość przedstawiona jest w widoku 2,5 D – oprócz poruszania się w lewo i w prawo Karl może też wchodzić w głąb pomieszczeń. Niestety, może być to źródłem sporej, niezamierzonej przez twórców, frustracji. Często bardzo trudno jest trafić w konkretny obiekt, z którym chcemy wejść w interakcję, szczególnie gdy w pośpiechu próbujemy coś zdziałać w danym pokoju tuż przed powrotem lokatora. Jeśli chodzi o oprawę muzyczną, dobrze spełnia ona swoją funkcję, ale nie jest niczym specjalnym – w godzinę po skończeniu gry prawdopodobnie o niej zapomnimy.
Muszę przyznać, że mieszanka nietypowego gameplay’u, ciekawego założenia, interesujących postaci i trudnych wyborów moralnych całkowicie mnie wciągnęła. To jedna z tych gier, które bardzo trudno odłożyć na bok, bo już za rogiem czeka kolejna decyzja albo kolejne ciekawe zadanie. Pomimo drobnych frustracji związanych ze sterowaniem i niejasnością niektórych decyzji, gracze którzy dobrze bawili się w przy ,,This War of Mine” lub ,,Papers, Please” znajdą tu dla siebie kilka godzin nietuzinkowej i ciekawej rozrywki.
Beholder Recenzja