Trzeba przyznać, że Polska rzadko staje się miejscem akcji dla gier. Observer przełamuje ten stereotyp i tworzy gęstą atmosferę horroru detektywistycznego w Krakowie przyszłości. Rok 2084 przyniósł olbrzymie zmiany względem bieżącego wyobrażenia o tym pięknym mieście. Czy rozpoznacie nawiązania do książek? Z Observer nie będzie to trudne (na czele ze słynnym ,,Rokiem 1984”). Gra dosyć zgrabnie łączy klimat przyszłości z…zamierzchłymi czasami.
Świat, który zadziwia
Nie zrozumcie mnie źle, ale w Observer na samym starcie doznacie mieszanego uczucia. Z jednej strony będzie to futuryzm, który został umiejętnie wpleciony w V Rzeczypospolita. Z drugiej zaś spotkacie się z wieloma reliktami przeszłości. Będą miały związek z codziennym życiem nowoczesnego Krakowa, ale wydają się nienaturalne. Wtrącone na siłę, aby wzbudzić pewien sentyment do minionych czasów? Innego powodu tego zabiegu nie jestem w stanie dostrzec.
Pod względem graficznym gra prezentuje się intrygująco. Główny bohater Lazarski (w tej roli Rutger Hauer) jest detektywem przyszłości. Niestety, ale możliwości konsoli dają o sobie znać przy doznaniach artystycznych. Nintendo Switch nie wiesza się nagminnie, ale drobne spadki płynności będą na porządku dziennym. Większych problemów z tym związanych nie zauważyłem, lecz psuje to ogólny klimat, odczuwany zza małego ekranu. A w przypadku tego typu historii, jest to bardzo istotny element.
Horror, czy kryminał?
Chociaż gra nie składa się z liniowego przechodzenia od punktu A do punktu B, niestety, same mechanizmy działania wypadają dość monotonnie. Mowa tu przede wszystkim o bardzo podobnych czynnościach, które wykonujemy przy śledztwie. Sam zamysł detektywistycznego wątku jest bardzo umiejętnie wprowadzony. Główny protagonista należy do elitarnego grona Observer. Jest detektywem, potrafiącym włamać się do mózgów podejrzanych (zaawansowane umiejętności neuronowe).
Observer jest zatem grą, która łączy oba światy. Z jednej strony pełen adrenaliny horror, z drugiej futurystyczny kryminał. Szkoda, że pierwszy z etapów potraktowano bardzo dosłownie. Sekwencje włamań może z początku wydadzą się efektowne, ale z czasem poczujemy sztuczną dłużyznę. Bloober Team chciał chyba w ten sposób przypomnieć o swojej dawnej produkcji. Jeżeli graliście w Layers of Fear, zapewne będziecie mieli pewne wyobrażenie o scenach grozy. O dziwo jednak, w Observer nie spotkacie podobnego klimatu, a także zabiegów technicznych. Miłośnicy poprzedniej gry studia solidnie się zaskoczą!
Fabuła, czyli ,,z czym to się je”
Znamy już ogólną koncepcję gry, dlatego warto zastanowić się nad istotą fabuły. Tytuł jest przecież horrorem psychologicznym, stąd też istotny wpływ ogólnej zagadki na nasz odbiór końcowy.
Historia może i jest ciekawa, ale na pewno nie powala na kolana. Motyw detektywistyczny rozpoczyna list od zaginionego syna. Okazuje się, że to pracownik krajowego potentata. Aby lepiej uzmysłowić sobie powiązania, Chiron to firma odpowiedzialna za zatrudnianie (finansowanie) detektywów neuronowych. Czy jest w pełni ,,czysta”? Na to pytanie poznacie odpowiedź w trakcie rozgrywki, ale sami powinniście domyślić się pewnych schematów…
Nie zdradzę wiele, gdy powiem o samych technikach śledczych. Posługujemy się nie tylko umiejętnościami włamywania do umysłów. Mamy do dyspozycji dwa specjalne skanery: biologiczny oraz technologiczny. Co ciekawe w trakcie przygody prowadzimy również rozmaite interakcje. Nie jest to dynamiczny moment pełen zwrotów akcji, ale możemy wybrać zadawane pytania, czy też po prostu analizować miejsca. Pod tym względem nawiązuje się do znanych klasyków pokroju L.A. Noire. Oczywiście w mniejszej skali, gdyż to tylko jeden z wątków produkcji.
Brakujące elementy układanki
Przygoda z najnowszą grą przeniesioną na Nintendo Switcha przynosi swoisty niedosyt. Nie jest to pozycja słaba albo też wadliwa. Zdaje się jednak, iż twórcy za bardzo poszli w klimat horroru. Sceny i rozwiązania zastosowane do straszenia są niebanalne, ale ciężko wyczuć napięcie grozy przed ekranem Switcha. To efekt mobilnego formatu konsoli. Porównajcie sobie ciemny wieczór w pokoju i słuchawki na uszach do scenerii podróży komunikacją miejską w dzień. Sami zrozumiecie, że w pierwszym przypadku lepiej poczujecie historię oraz wszelkie smaczki, płynące z elementów grozy.
Sam tryb przenośny ma też inną wadę, a mianowicie płynność działania. Koszmarnie wyglądają sekwencje senne i to nie ze względu na przerażającą treść (byłby to wszak plus). Po raz kolejny nawiązuję do kwestii grafiki, ale trzeba pamiętać, że wizualne efekty potrafią straszyć odbiorców końcowych najbardziej (podobnie do słuchu). Chyba, że są stworzone bez odpowiedniej optymalizacji. Przy Observer w wielu aspektach odniosłem właśnie takie wrażenie.
Smutna wizja przyszłości, która (nie) nadejdzie…
Dramat i horror rozgrywa się w Observer na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim widzimy tu przygnębiającą wizję modernistycznego miasta. Polska po wojnie, wielkie korporacje i niemal znane krajobrazy, ubrane w sztuczną otoczkę futuryzmu. W tym mieście rozgrywa się dramat wielu osób. Więzienny, rodzinny oraz społeczny, a my podczas rozgrywki przyjrzymy się każdemu z nich.
Szara kolorystyka z cyberpunkowymi dodatkami nie powinna nikogo dziwić. Główny bohater także daje radę, a historia ma idealne warunki do dalszego rozwoju. Problemem okazuje się pewna schematyczność, stosunkowo ograniczony repertuar ruchów, a także płynność. Nintendo Switch nie ma problemu z adaptacją gier, ale kwestia optymalizacji nadal sprawia trudności. Poczucie historii będzie tu wymagało zwrócenia większej uwagi na detale.
Podsumowanie
Gdybym miał określić jednym słowem przygodę z Observer byłaby to przeciwność. Potężna dawka możliwości oraz emocji została zamknięta w przeciągniętej historii. Nie jest to zła produkcja, ale widać tu pewne braki oraz niedociągnięcia Zwłaszcza ślamazarnie rozwija się koncepcja horroru. Na plus na pewno interakcja w tym aspekcie. Możemy zginąć oraz musimy uważać na czyhające zło. Nie jesteśmy nieśmiertelni i szybko zrozumiemy, na czym polega mechanizm sterowania w tej akurat części.
Wątek kryminalny przypadł mi bardziej do gustu, ale to może efekt hobbystycznego czytania książek detektywistycznych. Zastosowano tu kilka ciekawych niuansów, ale znowu w toku śledztwa pojawia się powtarzalność. Miłym urozmaiceniem jest realny wpływ na przebieg rozmów z napotkanymi. Możemy wybrać opcje dialogowe, które uznamy za odpowiednie. Dzięki temu znika efekt kompletnej liniowości. Chociaż przy badaniu scenerii niestety potrafi się pojawić ze względu na wąskie spektrum zastosowań kolejnych gadżetów.
Czy Nintendo Switch to odpowiednia konsola dla Observer? Na pewno zamysł producentów był właściwy, ale nieco zabiera atut tego typu produkcji. Chodzi bowiem o klimat, wdrożenie się w świat, a także skrupulatne przeżywanie bodźców. Tymczasem w Observer w trybie przenośnym zagramy w komunikacji w biały dzień, bez odpowiednich słuchawek na uszach, w ograniczonym wymiarze czasowym. Lepiej prezentuje się zatem stacjonarna wersja, pozbawiona tak dużej ilości przycięć.
Chociaż z biegu recenzji mogą płynąć negatywne wrażenia, uważam, że w produkcję polskiego studia zagrać warto. To na pewno niszowy segment w stosunku do popularnych gatunków gier. Stworzono go z ciekawą koncepcją, umiejętną synergią oraz cyberpunkowym klimatem.
Podziękowania dla Bloober Team za dostarczenie gry do recenzji.
Observer Recenzja