Green Hell Nintendo Switch
RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

Survival z kraju nad Wisłą – recenzja Green Hell

Czy miałeś już w swoim życiu okazję spróbować mięsa z…

18 października 2020

Czy miałeś już w swoim życiu okazję spróbować mięsa z grzechotnika albo z kapibary? Nie? To może przynajmniej piłeś święty wywar z Banisteriopsis caapi, znany jako Ayahuasca? Też nie? Trudno, prawdopodobnie jeszcze wiele doświadczeń przed tobą. Jeśli natomiast interesuje cię któreś z wymienionych, a nawet wiele więcej, to Green Hell może dać ci tego przedsmak. Skosztuj przygody, wystaw się na liczne zagrożenia, jakie tylko ma do zaoferowania amazońska dżungla! W tej grze możesz zginąć od łyku brudnej wody, ukąszenia owadów, zjedzenia owocu z pasożytami, grotu strzały tubylca i nie tylko! Nie czujesz się wystarczająco przekonany? A więc zapraszam do lektury.

 

Green Hell

 

Survival od rodaków

 

Zacznijmy jednak od początku. Green Hell to gra typu survival od rodzimego studia Creepy Jar, składającego się z osób wcześniej pracujących w Techlandzie nad takimi tytułami jak Dying Light i Dead Island. W przeciwieństwie do wymienionych produkcji tutaj nie przyjdzie nam zmagać się z hordami nieumarłych. Jednak poczynania bohatera również obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby. I również naszym celem jest to, aby przetrwać w niezbyt sprzyjającym środowisku. Na tym podobieństwa się kończą.

Tytuł pojawił się już na PC we wczesnym dostępie w 2018 roku. Natomiast 8. października tego roku doczekaliśmy się portu na Nintendo Switch. Wersja na komputery osobiste została ciepło przyjęta, w związku z czym zapewne wiele osób zastanawia się, jak wyszedł port na konsolę Japończyków.

 

Green Hell

 

Gołąbeczki w środku dżungli

 

Na samym początku rozgrywki, bez zbędnego wprowadzenia, zostajemy wrzuceni w środek amazońskiej dżungli. Na tym etapie wydaje się być jeszcze sielankowo. Poznajemy głównego bohatera, antropologa o imieniu Jake oraz jego żonę Mię, która z zawodu jest tłumaczką. Małżeństwo przybywa tutaj z misją, ponieważ chcą dotrzeć do pewnego wyizolowanego plemienia. Jednakże cel tej wyprawy nie jest jeszcze zbyt wyraźnie zarysowany graczowi. Obydwoje zadomawiają się w rozbitym już tu wcześniej namiocie i w tym miejscu zaczyna się samouczek. Pomimo że można go pominąć, to jednak w przypadku tej gry warto go uczciwie przejść. Gracz ma możliwość poznania podstawowych technik przetrwania, wykorzystywanych w trakcie rozgrywki. Musi nauczyć się rozpalać ognisko, leczyć rany, używać swojego notatnika. Na tym etapie warto skupić się na wykonywanych czynnościach, ponieważ mechanika nie jest zbyt intuicyjna. Trzeba poświęcić kilka lub nawet kilkanaście minut, aby ją ogarnąć.

 

Green Hell

 

Na spotkanie tubylców

 

Wracając jednak do fabuły, wieczorem tego samego dnia małżeństwo urządza sobie romantyczną kolację przy ognisku i puszce fasoli. Natomiast wcześnie rano, gdy Jake jeszcze śpi, Mia wyrusza w samotną podróż, by spotkać się z plemieniem zamieszkującym serce dżungli. Mężczyzna pozostaje w obozie, mając możliwość komunikowania się z żoną przez krótkofalówkę. Cała misja z założenia miała być spacerkiem po parku, jednakże w pewnym momencie coś idzie nie tak. Któregoś dnia z samego rana Mia kontaktuje się z mężem z błaganiem o pomoc. Ten niezwłocznie wyrusza na jej poszukiwanie, jednak w wyniku niefortunnych zdarzeń traci częściowo pamięć i ląduje w środku dżungli bez wyposażenia, zdany wyłącznie na siebie. W tym momencie rozpoczyna się właściwa rozgrywka.

 

Green Hell

 

Nie pomijaj samouczka

 

Na samym początku gry mamy do wyboru cztery stopnie trudności, w zależności od tego, czy chcemy jedynie cieszyć się fabułą, czy może jesteśmy otwarci na bardziej wymagające wyzwania. Dla większości graczy najbardziej zadowalające będą prawdopodobnie te bardziej zrównoważone poziomy. Ponadto do wyboru jest jeden z dwóch trybów: fabularny oraz czysty survival, w którym celem jest po prostu przetrwanie. Na początek polecałbym ten pierwszy, jako że fabuła nie jest wcale najgorsza i można nauczyć się mechaniki rządzącej grą. Dopiero później warto sprawdzić nabyte już umiejętności.

Jak wspomniałem na początku, samouczek jest tą częścią gry, której nie warto pomijać. Wynika to z mechaniki gry. Jest ona może nie tyle trudna, co dosyć złożona i mało intuicyjna. Bardzo dużą rolę pełni tutaj crafting. Trzeba nauczyć się tworzyć różne przedmioty wyłącznie z tego, co znajdziemy w dżungli. Do dyspozycji mamy notes, w którym na bieżąco zapisywane są rzeczy możliwe do zrobienia oraz potrzebne składniki. W każdej chwili możemy więc zajrzeć do notatek i sprawdzić, co można z czego zrobić. Nie jest to trudne, ale jest tego sporo i czasem można się w tym wszystkim pogubić.

 

Green Hell

 

Złożona mechanika

 

W niektórych grach typu survival crafting jest nieco ułatwiony. Zwykle posiadamy jakieś gotowe schematy i wystarczy, że dysponujemy wymaganymi składnikami, aby złożyć daną rzecz. Tutaj wszystko trzeba zrobić samemu, w związku z czym, żeby zrobić jakąś rzecz, często trzeba „przeklikać” kilka ekranów. Z plecaka należy podnieść po kolei składniki, położyć je na specjalnym stole, które również znajduje się w menu podręcznym, czasem trzeba jeszcze coś do tego dołożyć. Nie grałem w wersję na PC, jednak wnioskuję, że tam to zadanie było trochę ułatwione ze względu na użycie myszki. Z kolei na Switchu nie jest to zbyt wygodne, ponieważ w menu również znajduje się kursor, którym kierujemy gałką analogową. Pomimo tego crafting w grze jest dosyć ciekawie rozwiązany i pomimo topornego sterowania sprawia przyjemność. Same składniki natomiast są dosyć łatwe do znalezienia.

 

Green Hell

 

Główny bohater posiada również specjalny zegarek, który otrzymał w prezencie od swojej żony. Jest to gadżet niezwykle przydatny w dżungli, ponieważ, jak przystało na nowoczesnego smartwatcha, jest w stanie monitorować wiele funkcji życiowych, takich jak nawodnienie, głód, zmęczenie, ilość minerałów w organizmie. Istotne jest więc, aby na bieżąco pilnować poziomu wszystkich tych składników. A nie wystarczy być po prostu najedzonym, nawodnionym i wyspanym. Jesteśmy w środku dżungli, więc czyha na nas wiele zagrożeń. I nie chodzi mi tylko o dzikie zwierzęta i tubylców, chociaż tych też spotkamy. Zaszkodzić nam może napicie się brudnej wody, zjedzenie nieznanego grzyba, ukąszenie grzechotnika lub jadowitego pająka i wiele innych. Ważne jest również dbanie o zdrowie psychiczne. W przeciwnym wypadku nasz bohater będzie musiał zmagać się z pewnymi negatywnymi skutkami, jak słyszenie głosów w głowie. Trzeba więc mieć oczy dookoła głowy, uważać, co się je i pije, nie deptać grzechotników i nie podnosić kolorowych żab.

 

Green Hell

 

Oczy dookoła głowy

 

Jak to bywa w dżungli, jesteśmy też narażeni na różnego rodzaju uszkodzenia fizyczne. I tutaj została zastosowana bardzo ciekawa mechanika. Pojawił się system oglądania własnego ciała. Aby sprawdzić, czy nie jesteśmy zranieni lub nie mamy jakiejś wysypki, musimy samodzielnie obejrzeć każdą kończynę. W razie konieczności trzeba zrobić bandaż z liści i opatrzyć się.

Przechodząc do grafiki, trzeba zauważyć, że jej jakość została w znacznym stopniu obniżona względem wersji PC. Fakt ten nie powinien jednak zbytnio dziwić, ponieważ Switch jako konsola hybrydowa nie jest demonem prędkości. Obniżono więc znacznie jakość tekstur, na 60 klatek na sekundę również nie powinniśmy liczyć. Mimo wszystko gra działa dosyć płynnie jak na takie możliwości sprzętowe. Dzięki temu jakość tekstur nie kłuje tak w oczy i gra się całkiem przyjemnie. Zauważalny jest natomiast brak niektórych animacji, np. podczas chowania maczety. Wówczas przedmiot po prostu znika z naszego pola widzenia. Jeśli natomiast chodzi o muzykę, to tej nie uświadczymy w trakcie właściwej gry. W kwestii początkowej ścieżki dźwiękowej przyznam, że jest dosyć klimatyczna i dobrze wkomponowuje się w atmosferę tytułu.

 

Green Hell

 

Na zakończenie

 

Green Hell jest grą dobrą, można nawet posunąć się do stwierdzenia, że bardzo dobrą. Posiada oczywiście pewne wady, ale nie psują one ogólnych wrażeń płynących z rozgrywki. Mamy stosunkowo dobrze zarysowaną fabułę i oryginalną mechanikę. Chociaż sam nie zaliczam się do wielkich fanów gier typu survival, to jednak w ten tytuł grało mi się wyjątkowo dobrze. System eksploracji i tworzenia przedmiotów z tego, co uda znaleźć się w dżungli, skutecznie przykuwały moją uwagę. Z czystym sumieniem mogę polecić.

 

Cena w eShopie: 99,99 zł (do 28 października tytuł przeceniony do 89,99 zł)

Podziękowania dla Forever Entertainment za dostarczenie gry do recenzji.

 


Podsumowanie

Zalety

  • + ciekawa fabuła
  • + klimat zaszczucia w amazońskiej dżungli
  • + oryginalna mechanika gry

Wady

  • - niewygodne sterowanie przy craftingu
  • - niedopracowane animacje

8

Wyświetleń: 9465

Redaktor

Paweł Sępioł

Wyznawca Eris z utęsknieniem czekający na powrót Wielkich Przedwiecznych. Na nowo odkrył miłość do Nintendo, chociaż od wielu lat romansuje jeszcze z PlayStation. Fan planszówek, horroru w każdej formie oraz zombie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *