Seria Neighbours back From Hell doczekała się odświeżonego wydania, łącząc dwa tytuły w jeden, jednocześnie udostępniając go na najnowsze konsole, w tym na Nintendo Switch. Czy gra jest równie wciągająca, co kilkanaście lat temu? Czas się przekonać!
Trafiła kosa na kamień
Woody – nasz protagonista – prowadził szczęśliwe życie, ale niestety jego spokój został zniszczony przez sąsiada. Bohater postanawia zemścić się i odwdzięczyć pięknym za nadobne. Jego cel to uprzykrzyć życie panu Rottweilerowi i uwiecznić to w programie telewizyjnym o tej samej nazwie, co gra.
Neighbours back From Hell posiada dość prostą fabułę. Uwaga jest skupiona głównie na rozgrywce. Otrzymamy szczątkowe informacje o aktualnej sytuacji przed rozpoczęciem każdego odcinka, ale osobiście mnie się to nie spodobało i niezbyt przepadam za takim nieskomplikowanym sposobem opowiadania historii.
Produkcja utrzymywana jest w widoku z boku, bez możliwości obracania kamery, a tylko jej przesuwania. Mamy podgląd na wszystkie dostępne miejsca w danej lokacji, co pozwala na swobodne organizowanie swojego planu. Nasz bohater potrafi poruszać się we wszystkich kierunkach, a nie tylko na boki (jak w przypadku standardowych 2D platformowych gier).
Jak uprzykrzyć życie delikwentowi?
Do zastawiania pułapek potrzebne są przedmioty schowane na mapie. Musimy unikać antagonisty w trakcie przemieszczania się po planszy. Jak tylko znajdziemy się z nim w tym samym pomieszczeniu, to wymierzy on karę naszemu bohaterowi. Zostanie pobity i „wystrzelony” w inne miejsce. Spowoduje to utratę życia, a jeśli stracimy je wszystkie, to musimy zaczynać epizod od nowa.
Na naszej drodze napotkamy jedną z dwóch minigier. Pierwsza z nich to znalezienie trzech tych samych rzeczy i dopasowanie ich w rzędzie, a inna to utrzymanie kursora w okręgu, dopóki postęp nie będzie osiągnięty w 100%. Dodaje to świeżości w grze, jednak po dłuższym czasie dla mnie stało się to denerwujące. Wykonanie jednej z tych czynności uzupełnia ekwipunek o dodatkowy element.
W późniejszych epizodach wykorzystujemy kilka pułapek naraz, co powoduje satysfakcjonującą oraz efektowną reakcję łańcuchową. Przy planowaniu bardzo mi przeszkadzał fakt, że nie ma żadnego paska postępu w wykonywanych czynnościach. Były momenty, w których nie wiedziałem, czy mój bohater skończył aplikować modernizację, czy nie. Każdy ruch anuluje wykonywaną czynność i trzeba niestety zacząć ją od nowa.
Mechanika skradania nie jest najwyższych lotów. Problem powstaje wtedy, kiedy w pomieszczeniu jest do wykonania minigra, a obok znajduje się śpiący zwierzak Rottweilera. Każdy ruch analogiem gra rejestruje, jakby postać się poruszała, co powoduje ładowanie paska alarmu. Jego zapełnienie przywoła sąsiada, gotowego nas ukarać. Na szczęście mamy czas, aby uciec i schować się przed oprawcą.
Jedna gra, ale podzielona na dwie części
Łatwo zauważyć, kiedy kończy się jedna część, a zaczyna kolejna. To ze względu na to, że pierwsza jest skupiona tylko na mieszkaniu, a pokoje są odblokowywane wraz z następnymi odcinkami. Dodaje to nie tylko innych możliwości do żartów, ale też utrudnia rozgrywkę ze względu na większy obszar do kontrolowania. Druga jest skupiona na wakacjach, gdzie Woody chce za wszelką cenę urządzić wakacyjne piekło. Tutaj pojawią się inne osoby, które możemy wykorzystać do psikusów, ale mają do nas neutralne nastawienie i nie zbiją nas na kwaśne jabłko.
W tym czasie pojawia się inna postać, która jest gotowa stać w obronie głównego antagonisty. To mama pana Rottweilera, która postanowiła wspierać własnego syna. W dalszym ciągu celem żartów będzie tylko nasz ukochany sąsiad. Gra robi się trudniejsza, bo musimy zwracać uwagę na dwie osoby. Wyzwania są coraz bardziej skomplikowane, a ich rozwiązanie przynosi niesamowitą satysfakcję.
Całkiem udany tytuł, ale ze skazami
Neighbours back From Hell działa znakomicie pod względem wydajnościowym, a prezentowane pomieszczenia oraz postacie są nienagannej jakości. Rozgrywka jest prowadzona w stabilnej, wysokiej ilości klatek na sekundę. Jedynie przy wyborze poziomu gra ma niestabilne przejścia. Szkoda jednak, że nie poświęcono większej uwagi na animacje i zachowania sztucznej inteligencji. Czasami sąsiad mógł bez końca przechodzić przez te same drzwi podczas alarmu lub wstawać i siadać na fotelu w kółko, kiedy przypadkiem weszliśmy do tego samego pokoju.
Brakuje mi tu parę rzeczy, które widziałbym w Neighbours back From Hell. Po pierwsze, pełnoprawny samouczek, który był w oryginalnej grze, ale tutaj tego nie znajdziemy. Zauważyłem, że niektórych poziomów brakuje z pierwotnej wersji i niestety nie zobaczymy ich w remasterze. Szkoda, że deweloperzy nie pokusili się o zaimplementowanie obsługi ekranu dotykowego. Rozgrywka byłaby o wiele przyjemniejsza, ze względu na dużą ilość elementów, które mogłyby się opierać na systemie point and click.
Ogólna praca kamery jest jak najbardziej w porządku, możemy oddalić sobie widok na tyle, że jesteśmy w stanie dostrzec, gdzie nasza ofiara aktualnie się znajduje, aby przypadkowo na nią nie trafić. Czasami interakcja z przedmiotami, które są skupione w jednym miejscu, może przysporzyć problemów. Spędziłem dobrych parę minut, aby przekonać się, że przed skorzystaniem z rury należy się od niej wystarczająco daleko odsunąć, bo gra chciała wejść w interakcje z innymi przedmiotami znajdującymi się obok.
Każdy show musi się skończyć
Neighbours back From Hell nie jest wyjątkowo długą grą i fani tej serii z pewnością mogą zauważyć, że zdecydowanie łatwiej zdobyć statuetkę (100% na poziom) niż w oryginale. Było to związane z przekroczeniem poziomu zdenerwowania Rottweilera. Tutaj jedynie wpływa na nasz końcowy wynik, który jest tylko dla osobistej informacji.
Tytuł zdecydowanie ma delikatne braki i błędy, ale to nie przeszkodziło mi, aby się nim cieszyć. Znajdowanie przedmiotów, planowanie z góry na dół żartów i obserwowanie, jak sąsiad wpada w sidła, sprawiało mi mnóstwo frajdy. Szkoda, że produkcji nie poświęcono więcej czasu, by móc ją doszlifować.
Cena w eShopie: 62,49 zł
Podziękowania dla Dead Good Media za dostarczenie gry do recenzji.
Redaktor
Damian "Dadaista" Filipkiewicz
Z zamiłowaniem śledzę wszystkie informacje i pogrywam różne produkcje na Nintendo Switch oraz PC. Nie mam ulubionego gatunku gier, a przez te lata przewinęły się dziesiątki, z którymi świetnie się bawiłem. Zręcznościówki, strzelanki, karcianki, strategie, RPG'i nie są mi straszne. Na co dzień pracuję jako programista. Lubię kawę z mlekiem, moim spirit animal jest Slowpoke i należę do Ravenclaw.