World War Z jest strzelanką trzecioosobową na system Windows oraz na konsole PlayStation 4 oraz Xbox One, wydaną w 2019 roku. 2 listopada doczekaliśmy się portu na Nintendo Switch. Tytuł słynie z walki z hordami zombie liczącymi nawet setki (!). Czy dzieło Saber Interactive będzie można uznać za “cud” na przenośnej konsoli, tak jak to było w przypadku Wiedźmina 3?
Świat pochłonięty przez apokalipsę
World War Z jest wzorowany na powieści oraz filmie o tej samej nazwie, w których wcielamy się w bohaterów z różnych zakątków świata. Każdy rozdział ma przypisane cztery postacie i żadna z nich nie ma specjalnych zestawów cech. Po wyborze misji oraz ocalałego będziemy mogli wyruszyć w przygodę z innymi graczami lub ze sztuczną inteligencją. Bardzo szybko przyjdzie nam przechodzić przez „apokalipsę” – podczas wyszukiwania w lobby. Często trafiamy do gry tylko z jednym aktywną osobą (a czasami z żadną), a znalezienie pełnej poczekalni graniczy z cudem.
Problem wynika z braku rozgrywki międzyplatformowej. Nie ma żadnej możliwości zagrania z przyjacielem, który swoją kopię posiada np. na PC czy PS4. Jak na współczesne standardy, ta funkcjonalność to wymóg obowiązkowy przy grach wieloosobowych i dzięki crossplayowi produkcje mają szansę na przeżycie wielu lat. Oczywiście istnieją pewne wyjątki.
Niestety, problemy na samym początku sprawiły, że bardzo sceptycznie podchodziłem do World War Z na Switchu. W trakcie pisania tej recenzji dostępna jest kampania z czterema aktami, w których akcja rozgrywa się w różnych miastach świata: Nowym Jorku, Jerozolimie, Moskwie czy Tokio. W niedalekiej (oby!) przyszłości ma być dodane darmowe DLC (już dostępne na innych platformach), które pozwoli rozegrać akcję w Marsylii. Tryb multiplayer był zablokowany przez 2 tygodnie, a po tym czasie (po pobraniu dodatkowej zawartości) można było spróbować własnych sił w trybie PvPvZ (Gracz kontra Gracz kontra Zombie).
Przedzieranie się przez zmasowane hordy
Każdy rozdział składa się z paru sekcji, w których będziemy musieli wypełniać konkretne cele. Wszystko to otoczone jest fabularnymi wstawkami, które wprowadzają gracza w świat zawładnięty przez zainfekowanych i przedstawia, jak grupy ocalałych radzą sobie z apokalipsą.
Zanim zaczniemy rozwałkę, World War Z daje nam do dyspozycji przeróżne klasy, które charakteryzują się konkretnymi wzmocnieniami. Jedna zadaje większe obrażenia z materiałów wybuchowych, a druga może wyleczyć więcej obrażeń jedną apteczką. Te i inne umiejętności zdobędziemy poprzez ich zakup po osiągnięciu odpowiednich poziomów doświadczenia. Broń, z której korzystamy, również otrzymuje punkty, a jeśli wykonamy odpowiednio duży postęp, to jesteśmy w stanie odblokować mocniejsze wersje danego arsenału.
W trakcie misji będziemy przeprowadzać eksploracje miejsc, w których co krok spotykamy przeciwników w postaci zombie lub ich wzmocnionych wersji. Jedni są bardziej odporni na obrażenia, drudzy niezwykle szybcy, a trzeci mogą przyzywać non stop swoich sprzymierzeńców. Te i inne potwory będą stawać nam na wyboistej drodze do celu.
Zazwyczaj w każdej misji jest sekwencja, w której musimy bronić się przed hordą zainfekowanych. Będziemy mieli okazję zmierzyć się z setkami wrogów naraz, nawet wspinających się po sobie, jeśli sytuacja tego wymaga. Niezwykle zaskoczyło mnie, że na Switchu dało się uchwycić tyle ruchomych modeli bez znacznego spadku płynności. Czasami zdarzały się pewne zgrzyty, np. gdy broniłem się przed atakiem za pomocą ładunków wybuchowych.
Gra pod względem wizualnym stoi na przyzwoitym poziomie. Główne postacie są najbardziej dopieszczone jakościowo zaraz obok broni; reszta tekstur jest mniej lub bardziej rozmazana, ale niespecjalnie przeszkadza to w prowadzeniu rozgrywki. Całość imponuje, biorąc pod uwagę, ilu przeciwników może pojawić się na ekranie.
Tryb wieloosobowy, w którym będziemy mierzyć się z innymi graczami, pozwoli na przetestowanie swoich umiejętności strzeleckich w boju. Dostępne klasy oraz arsenał delikatnie różnią się od tych w kampanii. Doświadczenie nie jest połączone z sekcją kooperacyjną gry. Mamy do dyspozycji różne tryby, takie jak klasyczny drużynowy deathmatch, utrzymywanie punktów kontrolnych (dominacja) czy król wzgórza.
Mimo obiecującej rozgrywki, są również znaczące wady
Pierwszym mankamentem World War Z jest to, że bardzo trudno znaleźć graczy. Często spotykałem tylko jedną osobę, w porywach dwie, podczas wyszukiwania kampanii. Sprawiło to, że niektóre misje były bardzo trudne do wykonania, a nawet niemożliwe nawet na najniższym poziomie trudności. Sztuczna Inteligencja sterująca bohaterami jest wręcz bezużyteczna. Czasami potrafią zignorować to, że wróg jest obok, nie leczą się, nie podnoszą lepszej broni i nie są zbyt skorzy do pomocy w trudnych sytuacjach. Rozgrywka staje się przez to uciążliwa i irytująca.
Możliwość komunikacji w grze według mnie jest zbyt prymitywna i sprowadza się do pięciu komend – zaznaczenie celu, „za mną”, „tak”, „nie” oraz „potrzebuję pomocy”. Osoby posiadające słuchawki z mikrofonem mogą być zadowolone, ponieważ jest dostępny czat głosowy.
Jeśli o oprawie graficznej można wiele dobrego powiedzieć, to udźwiękowienie pozostawia wiele do życzenia. Jakość jest wręcz tragiczna, słychać bardzo mocną kompresję, przez co sprawia wrażenie płytkiej. Z tego powodu nakładające się na siebie odgłosy mogą powodować nieprzyjemny hałas.
Niezwykle nie przypadł mi do gustu brak możliwości aktywacji czujników kontroli ruchu. Byłem rozczarowany, że gra, która premierę miała w tym roku, nie ma takiej opcji. Zwykle pomagało mi to oddawać precyzyjne strzały w przeciwników i cóż, tutaj musiałem posiłkować się tylko prawym analogiem kontrolera. Szkoda, że twórcy nie pokusili się o dodanie większych opcji asysty celowania. Dla mnie były one niezbyt precyzyjne i nie mogłem znaleźć swojego „złotego środka”.
Końcowy efekt? Niekompletny, zbyt szybko wydany produkt
Nie jestem przekonany, czy World War Z jest rewolucyjną grą na rynku Nintendo Switch. Niedopracowania oraz brakująca zawartość w dniu premiery wpłyną na mój nie do końca dobry odbiór tytułu. Dlaczego premiera nie została przesunięta, aby dać graczom pełnoprawny, doszlifowany produkt? Ponadto przewiduję, że brak crossplayu spowoduje szybką stagnację i z każdą dobą produkcja będzie tracić zainteresowanie.
Gra zyskuje naprawdę wiele na wartości, kiedy mamy z kim grać. W przeciwnym wypadku czeka na nas rozczarowanie i znużenie. World War Z ma swoje plusy, grafika w połączeniem z mnóstwem wrogów pojawiających się na ekranie jest cudem, jeśli chodzi o wydajność. Tytuł jest w pełni grywalny i system progresji zachęca do zdobywania coraz to lepszej broni oraz umiejętności, co umożliwia przejście poziomów na wyższym poziomie trudności. Dodatkowy tryb wieloosobowy PvPvZ zdecydowanie dodaje grze smaku i odskoczni od standardowego trybu kooperacyjnej kampanii.
Cena w eShopie: 160,00 zł
Podziękowania dla Koch Media za dostarczenie gry do recenzji.
Redaktor
Damian "Dadaista" Filipkiewicz
Z zamiłowaniem śledzę wszystkie informacje i pogrywam różne produkcje na Nintendo Switch oraz PC. Nie mam ulubionego gatunku gier, a przez te lata przewinęły się dziesiątki, z którymi świetnie się bawiłem. Zręcznościówki, strzelanki, karcianki, strategie, RPG'i nie są mi straszne. Na co dzień pracuję jako programista. Lubię kawę z mlekiem, moim spirit animal jest Slowpoke i należę do Ravenclaw.