Czy warto kupić Nintendo Switch Lite? – Wyg(r)adani #6
W kolejnej częśći cyklu Wyg(r)adani, redakcja NintendoSwitch.pl zastanawia się nad…
W kolejnej częśći cyklu Wyg(r)adani, redakcja NintendoSwitch.pl zastanawia się nad słusznością nadchodzącej nowej wersji Switcha – Nintendo Switch Lite. Czy zamierzamy kupić nową konsolę Nintendo? Jakie są jej zalety i wady? Zapraszamy do lektury!
Kosma
Ostatnia zapowiedź następcy Switcha – Nintendo Switch Lite – dla wszystkich była sporym zaskoczeniem. Nowy sprzęt skupi się na przenośnym aspekcie pierwowzoru, likwidując takie funkcje jak możliwość przełączenia obrazu na TV czy odpięcia Joy-Conów. Ma to też być tańsza alternatywa dla klasycznego Switcha. Sądzę, że jest to całkiem fajny pomysł ze strony Nintendo. Co prawda, mija się trochę z ideą Switcha samą w sobie, ale ostatecznie nie każdy korzysta z opcji gry stacjonarnej i to rozwiązanie może się okazać dla takich osób wygodniejsze. Poza tym – te kolorki! Wersja Lite na materiałach promocyjnych prezentuje się prześlicznie. Osobiście zostanę jednak przy tym sprzęcie, który już posiadam – nie potrafię sobie odmówić grania w Zeldę na większym ekranie. Erę 3DSa mam już chyba za sobą.
Zimny
A jednak – wszystkie plotki się sprawdziły! Mamy Switcha Lite. Czy go kupię? Nie. Czy uważam go za świetne urządzenie? Jak najbardziej! Jest to wyraźnie tańsza, “wejściowa” alternatywa dla naszego Pstryczka, trochę podobna do znanego i lubianego 2DSa. Idealnie sprawdzi się dla wszystkich, którzy szukają w swojej konsoli trochę większej przenośności i lepszego czasu pracy baterii. Jestem też przekonany, że Lite będzie bardzo popularny wśród rodziców i posłuży jako pierwsza, “treningowa” konsola dla niejednego dzieciaka. Coś czuję, że sprzedaż Switcha gwałtownie podskoczy zaraz po jego wydaniu i chociaż nie jest to chyba sprzęt dla mnie, świetnie, że pojawiła się tańsza alternatywa!
Ruqer
Zapowiedź kolejnej wersji Switcha była kwestią czasu, nie spodziewałem się jednak, że nastąpi to tak szybko! Niestety, produkt zupełnie nie wpasowuje się w mój gust. Wersja Lite powinna wyróżniać się dwoma elementami – być mniejsza oraz tańsza. Oczywiście, urządzenie spełnia te warunki, jednak cena różni się „tylko” około 300 zł mniej niż standardowa wersja Switcha. W zamian za to dostajemy brak możliwości odłączenia Joy-Conów (czyli brak „dodatkowego” pada), brak możliwości podłączenia pod TV, brak wibracji i nieco mniejszy ekran. Według mnie, zbyt dużo tracimy względem oryginału, a zbyt mało zostaje w naszym portfelu.
Jak się ma kwestia z mniejszymi gabarytami? Switch Lite ma być około 3 cm krótszy. Żeby to sobie wyobrazić, odłączcie jednego Joy-Cona od swojego Switcha i sprawdźcie, czy taka wielkość wam odpowiada (oczywiście, z góry też trochę ubędzie). To wciąż zbyt dużo, żebym mógł wygodnie trzymać konsolę pod ręką. Ba! Zwykłego Switcha łatwiej zapakować w kieszenie – odłączam Joy-Cony, wsadzam je w jedną kieszeń, a ekran w drugą. Nie zmienia to jednak faktu, że musiałbym mieć torbę/plecak do noszenia mniejszej konsoli.
Sprzęt jest raczej skierowany do osób, które chcą grać TYLKO i wyłącznie w trybie przenośnym i nawet nie rozważają innej możliwości. Wtedy mniejsza cena pozwoli na zakup dodatkowej gry. Ewentualnie, jeśli wasze dzieci koniecznie chcą mieć „swojego” Switcha – w takim wypadku również polecam rozważyć zakup wersji Lite.
Syn Kury
Nintendo Switch w swoim założeniu przypomina takiego hot-doga. Weźmiesz go ze sobą, zastąpi ci obiad, a gdy głodny kumpel zapyta się, czy „dasz mu gryza”, to bez problemu go poczęstujesz. I teraz wyobraźcie sobie, że z tego hot-doga pozbędziemy się bułki, sosów i jeszcze nieco ochłodzimy naszą kanapkę. W efekcie zostajemy ze zwykłą, na dodatek zimną, parówką. Tak właśnie postrzegam Nintendo Switch Lite.
Produkt kierowany dla graczy, którzy w trakcie spotkania ze znajomymi nie wyciągną Joy-Conów, by wspólnie pograć w Mario Kart 8, Super Smash Bros. czy inne gry imprezowe, bo model Lite posiada na stałe wbudowane kontrolery. Osoby chcące zagrać na nieco większym ekranie (wspomnijmy jeszcze, że niektóre gry działają zdecydowanie lepiej w trybie zadokowanym) i doświadczyć „stacjonarnego” użytkowania konsoli, również nie odnajdą się z tym systemem. Lite niestety nie podłączymy do docka, tym samym nie wykonując tytułowego „switcha”. Model nastawiony głównie na mobilność, został na szczęście wyposażony w silniejszą baterię.
Można by więc zastanowić się, dla kogo kierowany jest Lite? Niższa cena oraz pełna mobilność może zachęcić osoby posiadające już mocniejszy sprzęt, dla których Switch Lite pełniłby rolę takiej zakąski, jak… zimna parówka. 200 USD oraz możliwość zagrania w Zeldę, Mario czy Splatoon wydają się być kuszącą ofertą. Ja natomiast poczekam na tego „mocniejszego brata”, sycącego jak dobry hamburger.
Mateusz G.
Nie zamierzam kupić Nintendo Switch Lite. Ewidentnie nie jestem targetem tej konsolki. Switcha kupiłem, aby była to przede wszystkim konsola stacjonarna, a jej przenośność była dla mnie miłym dodatkiem, z którego korzystam tylko czasami. Drugim atutem, który namówił mnie do zakupu, była możliwość grania w coopie, dzięki dwóm odpinanym Joy-Conom. Nie potrzeba kupować żadnych dodatkowych padów ani akcesoriów, by móc grać we dwójkę zarówno na TV, jak i przenośnie. Nintendo Switch Lite nie posiada takich możliwości. Joy-Conów nie można odłączyć, bo konsola jest jednolitą bryłą, przez co, aby grać w coopie, należy zakupić dodatkowy kontroler. Nagle okazuje się, że kwota, jaką musimy wydać, jest prawie taka sama, jak za normalnego Switcha, a dodatkowo nie możemy zagrać na telewizorze. Rozumiem jednak, że Switch Lite jest skierowany do konkretnej grupy graczy, którzy szukają sprzętu do grania przenośnie, więc uważam, że jest to dobre posunięcie ze strony Nintendo. Na pewno podbije to sprzedaż, a więcej sprzedanych konsol będzie skutkowało większĄ ilością lepszych gier, co ucieszy zarówno posiadaczy zwykłego Switcha, jak i Switcha Lite.
Dadaista
Plotki o nowej konsoli Nintendo Switch w końcu okazały się prawdą. Mniejsza, lżejsza wersja wchodzi na rynek. Czy jestem zachwycony? Nie. Mam swojego „Pstryczka” od kilku miesięcy i jestem z niego bardzo zadowolony. Głównie przez to, że można go podłączyć go do telewizora, wygodnie rozłożyć się na kanapie i rozkoszować dobrą rozgrywką. Wyciągane Joy-Cony dają możliwość gry w Just Dance lub produkcje, które wykorzystują kontrolę ruchu. Położenie ekranu na biurku czy stole i trzymanie jedynie kontrolerów daje większą swobodę oraz wygodę dla moich nadgarstków. Te rzeczy są niemożliwe przy Nintendo Switch Lite.
Słowo „Lite” pasuje do tej produkcji, ale cena nie jest „lekka”. Dla konsumenta oznacza to około 350 zł w kieszeni więcej, niż w przypadku kupna pełnej wersji konsoli, co według mnie nie jest równowartością tego, co się traci. Znaczenie nazwy Switch przy tym modelu drastycznie zmalało, ze względu na utracenie jego charakterystycznych cech. To, za co jedynie mogę pochwalić producentów, to kolorystyka. Kusiła mnie wersja z Pokemon Sword/Shield, ale za taką cenę (prawdopodobnie około 1000 zł) w ogóle nie jestem przekonany.
Możecie mnie zapytać, dla kogo ta konsola byłaby odpowiednia? Dla osób, które grają sporadycznie, nie mają zamiaru używać jej stacjonarnie, a nie chcą wykorzystywać telefonu jako „przenośnej konsoli” i nie posiadają Nintendo Switch.
Donat
Klasyczny Switch przyciągnął mnie możliwością bezstresowego ogrywania gierek w wygodnym łóżku. Dodany w zestawie dock od dawna leży zakurzony i nie pamiętam, kiedy ostatnio go używałem. Czy będę więc pierwszym członkiem redakcji, który na premierę zakupi wersję Lite? NIE! Zostanę jednak zostanę przy swoim!
Switch Lite traci w moich oczach wiele, głównie z powodu pozbawienia go wielu funkcji. Mniejszy ekran, brak HD Rumble i najważniejsze – Joy-Cony podpięte na stałe dyskwalifikują go dla mnie na starcie. Człowiek coraz starszy, wzrok coraz słabszy i przy tych 0,7 flaszk… tfu, cala, odczuwałbym mniejszy komfort z grania, zapewne. Kolejna sprawa – brak HD Rumble, IR Motion oraz Gyro Aiming. Brak wibracji, no i jak niby miałbym celować łukiem w Zeldzie, no jak?! No i najważniejsza wada w stosunku do dużego “Pstryka” – brak nóżki na plecach konsoli i odłączanych Joy-Conów. Wielokrotnie Switch uratował mnie i znajomych przed atakiem nudy. No i jak Joy-Con padnie – a dobrze wiemy, że paść on lubi – to cała “akcja gwarancyjna” załatwi twoją konsolę na dobry miesiąc.
Nintendo Switch Lite jest świetnym ruchem Nintendo. Sprzęt skierowany do osób, które jeszcze tej konsoli w swojej kolekcji nie posiadają i chcą nadrobić zaległości w hitach serwowanych przez Nintendo. Dodając do tego cenę ⅓ mniejszą od “dużego brata”, nic tylko kupować.
Mateusz W.
NIntendo Switch Lite nie wywarło na mnie większych emocji, chociaż jest dla mnie całkowicie zrozumiałe. Mimo że poniekąd kłóci się ono z pierwotnym założeniem “przełącznika”, potrafię sobie wyobrazić potencjalnych odbiorców. Produkt skierowany głównie dla ludzi, którzy “Pstryka” nie posiadają, jednocześnie niezainteresowanych stacjonarnymi możliwościami konsoli; na pewno będzie wart uwagi za sprawą niższej ceny. Jednak dla posiadaczy obecnej wersji, nie ma tutaj niczego ciekawego. Osobiście nie widzę sensu kupowania obu wersji, ze względu na mniejsze rozmiary jednej z nich. Jednak brak jakichkolwiek ulepszeń sprzętowych względem pierwowzoru ma też swoje plusy, eliminuje ono narzekanie graczy, którzy “przecież kupili już raz konsolę i nie będą płacić znowu za nowszą, lepszą wersję, bo to złodziejstwo i wyciąganie kasy na siłę”. Pomimo iż sam głównie korzystam z trybu przenośnego, to jednak podczas spotkań ze znajomymi odpalenie jakiejkolwiek imprezówki w trybie niestacjonarnym wydaje mi się czystym szaleństwem.
Alicja
Uproszczonej wersji poprzedniczki nie mówię „nie”, tylko „na razie nie”. Jeśli chodzi o grę w trybie przenośnym, mam do dyspozycji dobrze znanego mi Switcha, ale i New 3DSa. Bardzo lubię tę małą konsolkę i wiem, że Lite wyznacza początek końca ostatniego DSa. Za dużo jeszcze we mnie sentymentu, żeby się z tym pogodzić, choć z technologicznego punktu widzenia, to oczywiście normalna kolej rzeczy.
Cena Lite’a na ten moment (niecałe 1000 zł) jest, jaka jest. Uwzględniając fakt, że da się na niej zagrać w wiele tytułów ze starszego Switcha, ani nie przeraża, ani nie wydaje się bardzo atrakcyjna, bo 1400 zł za konsolę ze stacją dokującą do telewizora w komplecie to według mnie nadal lepsza oferta. No i wkurza, że Lite jest (parę, bo parę złotych, ale jednak) droższy niż w innych krajach, gdzie pensje obywateli są znacznie wyższe od naszych. To tak nie owijając w bawełnę – niby człowiek się tego spodziewał, ale i tak szkoda. Cieszy za to, że w Polsce premiera nowości ma miejsce tego samego dnia, co gdzie indziej.
Zobaczę, co będzie później. Jestem fanką Nintendo, więc oczywiście chciałabym mieć najnowszą konsolkę w swojej kolekcji (wizualnie prezentuje się obłędnie), jednak w najbliższym czasie, z wyżej wymienionych powodów, po prostu się na to nie zdecyduję.
Jakie jest wasze zdanie na temat Nintendo Switch Lite? Dajcie znać w komentarzach!