RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

Zimno pustkowi – recenzja Unto The End

From Software, twórcy Demon’s Souls oraz Darks Souls, specjalizują się…

6 stycznia 2021

From Software, twórcy Demon’s Souls oraz Darks Souls, specjalizują się w produkowaniu gier piekielnie trudnych, lecz przejście ich daje ogromną satysfakcję. Dzięki nim taki rodzaj rozgrywki przedarł się do growego mainstreamu i tytuły podobne do produkcji tego studia są wrzucane do gatunku zwanego soulslike. Takie też jest Unto The End, które można nazwać jego dwuwymiarowym reprezentantem.

 

Droga bez celu

 

Recenzowana produkcja od razu po włączeniu próbuje nas wrzucić w wir wydarzeń, które są niejasne, gdyż w tej grze fabuła praktycznie nie istnieje. W grze kierujemy poczynaniami rudowłosego wojownika przypominającego wikinga, który żegna się z ukochaną i synem. Od razu ruszamy podbijać niebezpieczne i zimne tereny, mając w swoim ekwipunku wyłącznie miecz, pochodnię, sztylet, zioła lecznicze i kosmyk włosów wybranki serca. Dlaczego osamotniamy kochającą rodzinę, by przemierzać skute lodem pustkowia? Niestety tego gra nam nie tłumaczy. Wszystkie emocje prezentowane są za pomocą prostych gestów oraz sugestywnych mruknięć, natomiast grafika postaci jest na tyle ascetyczna, że z twarzy bohaterów nie możemy wyczytać żadnych uczuć.

Taka ekspozycja fabularna miałaby jakikolwiek sens, gdyby w trakcie rozgrywki na własną rękę moglibyśmy odkryć szczątki historii za pomocą porozrzucanych notatek, przedmiotów, rozmów z innymi ludźmi. Niestety w trakcie rozgrywki nie otrzymujemy żadnych przebłysków opowieści, więc zostaje tylko bezimienny bohater i depresyjny, zimowy krajobraz.

 

 

Niesprawiedliwe wyzwanie

 

Soulslike’i stawiają na wyzwanie, z czego pewnie ukontentowani są hardcore’owi gracze, chcący poczuć na karku oddech przeciwnika. Jednakże, by móc cieszyć się z trudnej rozgrywki, najważniejsza jest idealnie wyważona mechanika oraz precyzyjne sterowanie. W takich grach musimy polegać na własnych umiejętnościach i wiedzieć, że wszystkie rozgrywkowe przewinienia wynikają z naszej winy, a napis game over ma motywować do ponownego działania. Niestety nie jest tak w przypadku Unto The End, które cierpi na braki w mechanikach, a sterowanie jest koszmarem.

Sterowanie w Unto The End nie działa tak jak powinno. Rozumiem, że gra celuje w wolną i metodyczną rozgrywkę, lecz wszystkie wydawane przez gracza komendy działają z opóźnieniem i są niezgrabne na tyle, że potrafią frustrować.

 

 

Zestaw umiejętności jest mocno ograniczony. Główny bohater ma do dyspozycji po trzy rodzaje ciosów niskich i wysokich, nóż do rzucania (może zostać również wykorzystany do dźgania przy bliskim kontakcie z wrogiem), bloki, uniki oraz wjazd z barku, dzięki któremu można powalić przeciwnika. Posiadaną broń możemy stracić – upuszczony miecz przez całą rozgrywkę będzie leżał w tym jednym, konkretnym miejscu, natomiast rzucony sztylet musimy wyciągnąć z ciała martwego przeciwnika.

 

Spotęgowane źródło frustracji

 

System walki wydaje się prosty i jest dość łatwy do opanowania, lecz przy tym nieidealny. W potyczkach jeden na jeden może dawać jeszcze jakąś satysfakcję, ale według mnie nie działa, gdy musimy walczyć z wieloma przeciwnikami jednocześnie. Wszystko przez brak intuicyjności i sprawiedliwości – jeżeli wyrzucimy sztylet i znowu klikniemy przycisk odpowiedzialny za ten rodzaj broni, to na ekranie ujrzymy długą animację wyciągania sztyletu, wystawiając się na atak, co natychmiastowo kończy się śmiercią. Takich dziwnych elementów jest więcej, np. system obrażeń jest mocno losowy; czasem giniemy od jednego ciosu, czasem od pięciu – zaskakujące jest jednak to, że różne wariacje z ilością obrażeń pojawiają się w kolejnych próbach tej samej potyczki, bo przez brak sprawiedliwości powtarzamy walkę kilkanaście razy. Nieuczciwe jest również ocenianie siły naszych ciosów, które nigdy nie ogłuszają przeciwnika, za to my możemy zginąć po jednym uderzeniu, które lekko nas drasnęło. Dodatkowo w żaden sposób nie możemy odczytać, kiedy nasza postać zginie. Gracz nie ma wglądu w żaden pasek zdrowia i tylko obserwując rany na ciele można się domyślać, co za chwilę się stanie.

 

 

Walki stają się czymś frustrującym i jedyne, co pozostaje graczowi, to nieustanne blokowanie ciosów, aż przeciwnik zostanie ogłuszony choć na chwilę i uda się go zaatakować. W opcjach jest dostępny tryb wspomagania w walce i polecam włączyć go każdemu, o ile będziecie chcieli zetknąć się z tą grą. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie rozgrywki bez tego ułatwienia. Walki najczęściej odbywają się w ciemnych jaskiniach, gdzie jedynym źródłem światła jest pochodnia, natomiast elementy pierwszego planu mogą zasłaniać pole widzenia. Przyznaję, że ten efekt jest ciekawym zabiegiem artystycznym, ale w produkcji pełnej walk tylko przeszkadza.

 

Pacyfistyczne zacięcie

 

W Unto The End część walk można pominąć i sytuację rozwiązać pokojowo. W większości przypadków potwory atakują bohatera, gdy tylko go zauważą, lecz zdarzają się momenty, gdy monstrum opłakuje swojego przyjaciela lub ukochanego i możemy wtedy przejść do kolejnej lokacji bez żadnego ubytku na zdrowiu. Pojawią się również sytuacje, gdy ratujemy z opresji bezbronne stworzenia, atakowane przez groźniejsze potwory; niektóre kreatury są też pokojowe nastawione i chcą wymienić się z nami swoimi towarami. W trakcie gry możemy również odszukać przedmioty, które dają sygnał stworzeniom, że jesteśmy pokojowo nastawieni i umożliwiają przejście do następnej lokacji bez szwanku. Mogłoby się wydawać, że w grze z tak udziwnionym modelem walki wątek pacyfistyczny będzie odgrywał największą rolę. Jednakże tak się nie stało i są momenty, gdzie jesteśmy zmuszeni do bezrefleksyjnego naparzania się w wrogami.

 

 

Unto The End nie oferuje zbyt wiele oprócz bezlitosnego i zepsutego systemu walki. W trakcie rozgrywki mamy do czynienia z eksploracją i gromadzeniem zasobów, lecz jest tego bardzo mało. Gra ma zaburzony balans i czerpanie przyjemności z rozgrywki jest bardzo trudne. Na swojej drodze co jakiś czas natkniemy się na ognisko, przy którym możemy uleczyć swoje rany, naprawić lub ulepszyć zbroję oraz poćwiczyć walkę.

 

Audiowizualna perfekcja

 

Jedyna rzecz, za którą mogę pochwalić Unto The End, to oprawa audiowizualna, która jest piękna w swojej prostocie. Grafika ma ograniczoną paletę barw, która celuje w stonowane kolory, kontrastujące w idealny sposób z białymi, zimowymi krajobrazami oraz ciemnymi, niemal czarnymi jaskiniami. Całość została zaprezentowana za pomocą dwuwymiarowej, uproszczonej grafiki, która na myśl przywodzi Another World. W grze wykorzystane zostały wyraziste efekty świetlne, w intrygujący sposób podkreślające obecność wrogów oraz poczucie wyobcowania, gdy jesteśmy sami w lokacji.

 

 

Warto również zwrócić uwagę na udźwiękowienie, które wzmacnia poczucie izolacji. Przez całą grę słyszymy oddech głównego bohatera, przebijający się poprzez ciszę zamarzniętych pustkowi i jaskiń. Oddech zmienia się w trakcie wykonywania czynności lub staje się nierówny, gdy szanse na przeżycie stają cię coraz mniejsze z każdym wykonanym krokiem. Muzyki w tej grze nie ma, pojawiają się tylko nieliczne dźwięki otoczenia. Ascetyzm dźwiękowy idealnie pasuje do przebiegu akcji i potęguje poczucie osamotnienia i wyobcowania.

 

Płynnościowe aberracje

 

Unto The End jest prostym technicznie tytułem, więc oczekiwałem, że będzie działał idealnie na Switchu, biorąc pod uwagę, że bardziej skomplikowane produkcje na konsoli Nintendo działają nieskazitelnie. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to czasy ładowania, które są… losowe. Czasem gra załadowuje się natychmiast, czasem musimy czekać kilkanaście sekund, aż będziemy mogli kontynuować rozgrywkę. Gdy przemierzamy świat samotnie lub walczymy z jednym wrogiem, to gra działa w stałych 30 FPS-ach, natomiast kiedy na ekranie pojawia się więcej wrogów lub bardziej dynamiczne efekty, to gra potrafi konkretnie chrupnąć.

Unto The End zachwyciło mnie swoim stylem artystycznym, lecz pod względem rozgrywki jest to tytuł męczący. Chciałem dać tej grze szansę i robiłem to wielokrotnie, lecz polubienie się z tym tytułem jest bardzo trudne, wręcz niemożliwe.

Cena w eShopie: 100,00 zł

 

 


Podsumowanie

Zalety

  • + oprawa audiowizualna

Wady

  • - system walki
  • - nieintuicyjne sterowanie
  • - brak jakiejkolwiek fabuły

3

Wyświetleń: 2485

Redaktor

Łukasz Jankowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *